Życie rozpadło mi się na kawałki, gdy mąż, Marek, zostawił mnie. Zabrał wszystkie nasze oszczędności, by kupić sobie mieszkanie, i zniknął, zostawiając mnie samą w wynajętym mieszkaniu w Krakowie z naszą półroczną córeczką na rękach. Byłam w rozpaczy, nie wiedząc, jak żyć dalej. Wtedy niespodziewanie pojawiła się teściowa, Bronisława Janowska. Dowiedziawszy się o mojej sytuacji, przyjechała do mnie. Szykowałam się na drwiny, bo nasze relacje zawsze były napięte, ale ona powiedziała twardo:
– Pakuj rzeczy, jedziesz z wnuczką do mnie.
Próbowałam się sprzeciwić – sytuacja wydawała mi się absurdalnie niezręczna. Z Bronisławą Janowską latami wymieniałyśmy ciosy, nie wymówiwszy sobie ani jednego dobrego słowa. A teraz, gdy znalazłam się w potrzebie, ta kobieta, którą uważałam niemal za wroga, okazała się jedyną osobą, która podała mi rękę.
Moja własna matka odmówiła mi schronienia. Jej dom zajmowała starsza siostra z dziećmi, a mama tańczyła, jak jej zagrała, nie chcąc mnie przyjąć. Byłam wstrząśnięta, ale wyszeptałam:
– Dziękuję, Bronisławo Janowska. Jestem bardzo wdzięczna za pomoc.
Po raz pierwszy podziękowałam teściowej szczerze, i w tej chwili coś we mnie pękło.
– Koniec ceregieli! Nie jesteś mi obca – machnęła ręką, biorąc moją córeczkę na ręce. – Chodź, kochanie. Niech mama się spakuje, a my sobie pogadamy. Będziesz mieszkać z babcią, słoneczko? Oczywiście, iż tak! Babcia będzie ci czytać bajki, zabierać na spacery, pleść warkoczyki…
Słuchałam jej czułego mamrotania i nie wierzyłam własnym uszom. Ta kobieta, która kiedyś oskarżała mnie, iż „złapałam” jej syna na dziecko, i nazywała moją córkę „wyrzutkiem”, teraz kołysała ją z taką miłością, jakby to było jej własne dziecko.
Spakowałam się i przeprowadziłyśmy się do teściowej. Bronisława Janowska uwolniła dla nas duży pokój, a sama przeniosła się do małego. Widząc moje zdziwienie, burknęła:
– Czego się gapisz? Dziecku trzeba miejsca, niedługo zacznie raczkować. A mnie samej nie trzeba tyle. Rozgośćcie się, za godzinę będzie kolacja.
Na kolację podała gotowane na parze warzywa i mięso, dodając:
– Karmisz piersią. Jak chcesz, mogę coś usmażyć, ale lekkie jedzenie lepsze dla malucha. Decyduj.
W lodówce zauważyłam całą paczkę słoiczków dla niemowląt.
– Czas zacząć rozszerzać dietę, nie sądzisz? jeżeli te nie będą dobre, kupimy inne. Nie krępuj się, mów – powiedziała z uśmiechem.
Nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem. Jej dobroć, tak nagła i szczera, rozwaliła moje mury. Nikt nigdy nie troszczył się o nas z córeczką tak, jak ta kobieta, którą uważałam za największego wroga. Objęła mnie, szepcząc:
– Cicho, cicho, dziecko. Faceci tacy są, lecą, gdzie wiatr zawieje. Sama wychowałam Marka – jego ojciec odszedł, gdy miał osiem miesięcy. Nie dam mojej wnuczce rosnąć bez oparcia. Dość łez, weź się w garść!
Przez łzy wyznałam, iż nie spodziewałam się po niej takiej życzliwości, i znów podziękowałam:
– Dziękuję pani, naprawdę. Gdyby nie pani, nie wiem, co by się z nami stało.
– Część winy leży po mojej stronie – westchnęła. – Źle syna wychowałam, więc wyrósł na nieodpowiedzialnego. Naprawię jego błędy, jak potrafię. Idź umyj twarz i połóż się spać. Jutro będzie lepszy dzień.
Pierwsze urodziny córeczki świętowałyśmy we trzy: ja, moja mała i Bronisława Janowska – nasza wybawicielka, która stała się prawdziwą babcią. Gdy dziecko zasnęło, piłyśmy herbatę z ciastem w kuchni, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Teściowa poszła otworzyć.
– Mamo, poznaj – usłyszałam głos Marka. – To Kinga, moja dziewczyna. Mamo, możemy u ciebie pomieszkać pół roku? Nie mogę znaleźć pracy, na wynajem nie stać mnie.
Serce ścisnęło mi się ze strachu, iż teściowa ich wpuści, a nas wyrzuci. Łzy napłynęły mi do oczu.
– Żebyś ty przepadł! – warknęła Bronisława Janowska. – Wynoś się, i tę swoją zabieraj! Okradłeś żonę i dziecko, porzuciłeś ich bez grosza, nie myślałeś, jak przeżyją? Oto masz odpowiedź życia. Precz oboje! A ty, Kinga, miej się na baczności – jak się nabawi, to i ciebie zostawi.
Myliłam się co do teściowej, i teraz wstyd mi za dawne myśli. Stała się dla mnie nie drugą matką, ale pierwszą, prawdziwą. Mieszkałyśmy razem sześć lat, aż do mojego drugiego małżeństwa. Na moim ślubie Bronisława Janowska zajęła honorowe miejsce matki panny młodej. Moja córka chodzi do szkoły, a niedługo urodzi się syn. Teściowa nie może doczekać się wnuka, i wiem, iż będzie dla niego tak samo kochającą babcią, jaką stała się dla mojej córeczki.