Matka wydaje córkę za mąż: skromne wesele z 35 najbliższymi osobami.

newsempire24.com 3 dni temu

Zofia wydawała za mąż swoją córkę. Gości było niewielu, może trzydzieści pięć osób, prawie sami krewni i przyjaciele pana młodego.

Córka, Wioletta, była piękna jak każda panna młoda. Dla Zofii jej wczesne małżeństwo w wieku dziewiętnastu lat było zaskoczeniem. Mimo wszystko miała nadzieję, jak każda matka posłusznej i dobrej dziewczyny, iż Wioletta najpierw skończy studia, a dopiero potem… Ale stało się, co się stało. Córka była na drugim roku, a narzeczony, Marek, na ostatnim. Postanowili się pobrać i koniec. Marek uważał, iż życie bez ślubu jest niepoważne – jego dziewczyna zasługuje, by od razu zostać jego żoną na zawsze!

Były mąż Zofii, ojciec Wioletty, nie pojawił się na weselu, choć został zaproszony. Co prawda podarował córce pewną sumę – za to przynajmniej należało mu podziękować. Minęło już pięć lat, od kiedy odszedł z rodziny, nie garnął się do kontaktu z córką, ograniczając się do alimentów przekazywanych przez księgowość.

Wesele było w pełnym rozkwicie. Wszystko szło świetnie, wodzirej znał swoje rzemiosło. Zofię niepokoił jeden z gości – jak się okazało, daleki krewny pana młodego – który nie spuszczał z niej wzroku. Gdziekolwiek się w sali znalazła, czuła na sobie jego spojrzenie. Było tak intensywne, iż aż „wierciło” w niej dziurę. Rozzłościła się choćby – jak ten chłopak śmie tak na nią patrzeć?

Zabrzmiały dźwięki walca – tańca rzadkiego na współczesnych młodzieżowych przyjęciach, bo w końcu mało kto jeszcze umie go zatańczyć.

Zofia uwielbiała walca i z euforią przyjęła zaproszenie do tańca od tego samego młodzieńca, na którego jeszcze przed chwilą była zła za jego natarczywe spojrzenia. Tańczył bosko. Stali się najpiękniejszą parą w centrum koła. Zofia i tak zawsze dobrze wyglądała, ale dziś mogła uchodzić za siostrę, nie matkę panny młodej. Wysmukła suknia w szmaragdowym odcieniu opływała jej zgrabną sylwetkę, niedbało-modna fryzura i błysk w oczach czyniły ją nieodpartą.

— Gdzie ty się tak nauczyłeś tańczyć? — spytała, gdy odprowadzał ją po walcu.
— Przez lata trenowałem tańce towarzyskie. Mam wyćwiczony wzrok — odparł z uśmiechem. — Od razu poznałem, iż nikt tu nie tańczy lepiej od pani.

Wszystkie kolejne tańce Jakub — tak przedstawił się Zofii — zatańczył tylko z nią. Nie odstłępiał jej ani na krok, by nie przeoczyć kolejnej okazji do zaproszenia. Zofii lekko kręciło się w głowie od wypitego szampana i uczucia niezwykłej lekkości, jak za dawnych lat.
*No i co z tego, iż młody? Dzisiaj tańczę, aż padnę — kiedy jeszcze będzie okazja?* — myślała.

Po ślubie Wioletta wyprowadziła się od matki do męża. Na razie wynajmowali mieszkanie. Zofia skończyła tygodniowy urlop i wróciła do pracy. Była mocno zaskoczona, gdy po zakończeniu dnia zobaczyła przed budynkiem MOPS-u, gdzie pracowała, Jakuba z bukietem kwiatów.

— Po coś tu przyszedł? I jeszcze z kwiatami? Jutro wszyscy koledzy z pracy będą się ze mnie śmiać i pytać, w której klasie gimnazjum uczy się mój adorator! — oburzyła się.
— Już pracuję po studiach. Mój dzień kończy się godzinę wcześniej i po prostu… zapragnąłem panią zobaczyć. Adres pracy wyciągnąłem od córki. I wcale nie wyglądam tak młodo przy pani — mam dwadzieścia pięć lat! — odparł z lekką urazą.

— A ja czterdzieści — czujesz różnicę? Mówię ci uczciwie — nie kręć się za mną! Szkoda twojego czasu! Rozejrzyj się — tyle młodych i ładnych dziewczyn dookoła. — Zofia stanowczo ruszyła w stronę przystanku.
— Czterdzieści? Niemożliwe! Ale choćby jeśli… to nic nie zmienia. Będę panią kochał w każdym wieku i nikt mi tego nie zabroni, choćby pani! Uwierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia, odkąd zobaczyłem panią na weselu — mówił gorączkowo, idąc za nią.

Jakub zaczął spotykać Zofię każdego dnia. Jeździli razem autobusem pod jej dom, a potem wracał do siebie. Nie wymagał niczego, był niezwykle uprzejmy i troskliwy.

Cóż, trudno ukrywać — Zofię pochlebiała jego adoracja, ale zdawała sobie sprawę z różnicy wieku. Nie chciała psuć mu życia, powinien znaleźć młodszą dziewczynę.

Ale choć starała się go odpychać, w pewnym momencie ich relacja zaczęła się rozwijać. Jakub okazał się czuły, uczciwy i poważny. Gdy Zofia zachorowała na zapalenie płuc, opiekował się nią. W zasadzie to on ją wyleczył. Wtedy zrozumiała, iż jego uczucia są prawdziwe.

Nie wytrzymała takiego nalotu emocji i poddała się zwycięzcy. A która kobieta by wytrzymała?

Jakub oświadczył się. Córka i zięć namawiali Zofię, by przyjęła jego propozycję. Ona wciąż się wahała. Była pewna, iż prędzej czy później ją zostawi.

Może wątpliwości trwałyby dłużej, gdyby nie niespodziewana ciąża, którą Zofia chciała przerwać. *Jakie dziecko? Przecież lada chwila będę miała wnuki!* A Jakub najpewniej odejdzie i zostawi ją samą z dzieckiem.

Ale Jakub przekreślił jej plany. On i jego rodzice przekonali Zofię, iż choćby w przypadku rozstania pomogą jej wychować dziecko.

Jakub i Zofia wzięli ślub. Uroczystość była skromna, w gronie najbliższych, ponieważ figura panny młodej zdradzała już jej stan.

Dziś ich syn, Bartosz, ma dwadzieścia lat.

Zofia i Jakub wciąż są razem. Łączy ich wiele wspólnych pasji. Rozumieją się bez słów, czasem wystarczy jedno spojrzenie. Krótko mówiąc — są szczęśliwym małżeństwem.

Jest tylko jedno „ale”. Dziś Zofia ma sześćdziesiąt lat, a Jakub zaledwie czterdzieści pięć. Wciąż dręczy ją myśl, iż zrujnowała mu życie.

A on uważa się za najszczęśliwszego człowieka na świecie.

Idź do oryginalnego materiału