Drogi Dzienniku,
Dziś mam wrażenie, iż cały dom jest w stanie permanentnego napięcia, a ja, jako matka, muszę znosić niekończące się skargi na moją synową. Twoja żona psuje nam wszystkie święta powiedziałam Krzysztofowi, kiedy rozmawialiśmy przez wideo. On, zawsze optymistyczny, od razu odpowiedział: Bogna proponuje spotkać się jutro w restauracji albo w kawiarni.
To dobry pomysł, ale niech Bogna sama wybierze miejsce, żebyśmy nie musieli zmieniać lokalu w trakcie zamawiania zasugerowałam spokojnie, choć w głowie szalały myśli. Już wybraliśmy, nie martw się. W naszej okolicy otwarto nowe miejsce, jutro je wypróbujemy kontynuował Krzysztof, jakby nic nie zakłócało mu spokoju. Nowe Dobrze, podaj mi adres i godzinkę, kiedy mam przyjść z ojcem zgodziłam się, nie kryjąc rezygnacji.
Kilka chwil później dostałam wiadomość z dokładnym adresem i godziną. Mam dwie synowe i jednego zięcia relacje z nimi układają się całkiem nieźle, oprócz Bogny. Nie wtrącam się w jej sprawy, staram się zachować dystans, ale jej brak taktu przy stole i nieodparte kaprysy stają się nie do zniesienia.
Kilka miesięcy temu cała rodzina wybrała się do restauracji, a zamiast miłego popołudnia słuchaliśmy kolejnych pretensji Bogny. Nie podoba mi się to danie, Kelner nie uśmiechnął się wystarczająco, Menu jest ubogie. Ostatnia z nich zmusiła nas do zmiany lokalu choćby kilkukrotnie tego samego wieczoru. I wtedy znalazła kolejny powód, by się obrazić. Zamówiła sałatkę i poprosiła, by nie dodać do niej cebuli.
Proszę, oto sałatka, jak prosiła Pani, bez cebuli powiedział kelner, kładąc talerz przed Bogną.
Co to leży na sałatce? zapytała niezadowolona, wskazując manicurzem gałązkę koperku.
To tylko ozdoba odpowiedział nieco zmieszany kelner.
A ja nie chciałam, żeby koper był w sałatce? zakrzywiła usta.
Jeśli chce Pani, mogę go usunąć, w samej sałatce nie ma koperku próbował ratować sytuację.
Usuńcie całą tę sałatkę, zepsuła mi się apetyt Przynieście mój koktajl mleczny rozkazała Bogna, odwracając się ku oknu.
Wszystkie jej kaprysy zostały spełnione, a personel nie podniósł brwi. Atmosfera wieczoru została całkowicie zepsuta. Synowa siedziała z nadmuchanymi wargami i obrażonym wyrazem twarzy, podczas gdy reszta rodziny rozmawiała i jeść chciała. Każde wyjście z nią na miasto stało się torturą. choćby rodzinne spotkania nie obywały się bez jej niespodziewanych wybuchów, które psuły każde przyjęcie.
Pamiętam, iż na pogrzebie ciotki Krzysztofa Bogna potrafiła wywołać aresztujący incydent. Kto przyrządził te naleśniki? Są jak gumy! wykrzyknęła głośno, odbijając się echem po cichych wspomnieniach. Nie musimy krzyczeć, po prostu ich nie jedzmy próbowałam ją uspokoić, zauważając nieprzychylne spojrzenia reszty. Co w nich jest? Lepiej gotuję dla swojego psa, alkohol i soki też są tanie. Fuj zmarszczyła nos, wyrażając swoją niechęć. Jesteśmy tu, by wspominać zmarłego, więc proszę okazać szacunek i przestać się sprzeczać dodałam łagodnie.
Właśnie! Zaprosili nas, by wspominać, a nie ma co wspominać! wymamrotała z żalem.
Po tym incydencie usłyszałam od kilku krewnych, iż Krzysztofka podchodziła do nich i narzekała na jedzenie. Kobieta poczuła wstyd i przysięgła, iż już nigdy nie przywoła synową na takie uroczystości. Zbliżał się mój własny dzień urodzin, a Bogna z mężem zamierzali przyjść na rodzinny obiad. Wiedząc o tym, zadeklarowałam, iż nie czuję się za dobrze i odłożyłam celebrację na nieokreślony termin. Wiedziałam, iż pod koniec miesiąca Krzysztof miał wyjechać w delegację, i to właśnie na ten moment czekałam.
Z wyprzedzeniem opracowałam plan, by uczcić moje urodziny bez Bogny. Gdy Krzysztof zadzwonił do mnie z innego miasta, natychmiast rozesłałam zaproszenia pozostałym dzieciom. Synowa nie została poinformowana o przyjęciu. Mój dzień urodzin minął w radosnej atmosferze, bez niezadowolonych gości. Nie musiałam słuchać krytyki jedzenia czy napojów. Po raz pierwszy od dwóch lat mogłam odpocząć wśród dzieci.
Jednak szczęście trwało zaledwie chwilę. Ktoś z gości wrzucił zdjęcia z przyjęcia do mediów społecznościowych, a Bogna natychmiast je zobaczyła.
Halo, Natalio, naprawdę świętowaliście urodziny? odezwała się z oburzeniem.
Tak, po co się kryć, przyjęcie trwało tygodnie odpowiedziałam, nie chcąc dłużej tłumaczyć.
Dlaczego mnie nie zaproszono? zapytała wrogo.
Krzysztof wyjechał w delegację, a sama pewnie się nudziłaby wytłumaczyłam.
Ze mną nigdy się nie nudzę, więc dlaczego nie poczekaliście na jego powrót? podniosła głos.
Bo żona psuje wszystkie święta swoim kwaśnym wyrazem twarzy! wykrzyknęłam z pełnym przekonaniem, a potem od razu pożałowałam słów.
Co? To ja psuję? Myślałam, iż jesteś dobrą kobietą, a okazujesz się wężem jękła, przerywając rozmowę.
Kilka godzin później Krzysztof zadzwonił do mnie i zaczął wytykać mi moje zachowanie.
Dlaczego tak traktujesz moją żonę? Co jej myśmy źle zrobili? pytał zdenerwowany.
Nic nam nie zrobiłaś, ale Bogna ciągle psuje święta, a ty nie potrafisz jej postawić na miejsce wyjawiłam, nie kryjąc frustracji.
Jak ona psuje? dopytał z niedowierzaniem.
Swoimi kaprysami i uwagami. Nie da się z nią iść do restauracji, ani przy jednym stole siedzieć w domu. Zawsze narzeka, jest niezadowolona wypowiedziałam w końcu.
Ona jest po prostu szczera i prosta, w przeciwieństwie do ciebie, a traktowała cię jak matkę kontrargumentował.
Szczerość to nie to samo co nieokrzesany zachowanie. jeżeli chcesz być jak córka, zachowuj się odpowiednio, a nie jak dziecko z kaprysami! odparłam.
Dobrze, będę się trzymał przy niej i wytłumaczę, jak się zachowywać. W zamian obiecaj, iż zawsze zaprosisz Bognę na święta zaproponował Krzysztof, łagodząc ton.
Zgoda, ale pod twoją odpowiedzialnością. Sprawdzimy to przy najbliższym stole skinęłam głową, choć serce mi się krajało.
Bogna nie zmieniła swojego zachowania; wciąż starała się być powściągliwa, ale sceny przez cały czas wybuchały. Nie miałam wyboru, jak tylko odwrócić wzrok i starać się nie zauważać jej występów. Nie chciałam już kłócić się z Krzysztofem, więc wybrałam mniejsze zło i pogodziłam się z sytuacją.
Zapisuję to wszystko, bo chciałabym kiedyś spojrzeć wstecz i zobaczyć, jak wiele energii pochłania konflikt, a ile pozostaje na prawdziwą euforia z życia. Mam nadzieję, iż kiedyś znajdziemy sposób, by wspólnie świętować bez ciągłych spięć.
Z wyrazami zmęczenia i nadziei,
Natalia Kowalska.












