Mamo, może niech babcia sobie pójdzie i się zgubi? Wszystkim byłoby lepiej wykrzyknęła z przekąsem Kasia.
Mamo, ile można? Teraz będziesz mi to wypominać przez całe życie? odparła obrażona piętnastoletnia dziewczyna.
Nie przez całe życie, tylko dopóki babcia z nami mieszka. jeżeli wyjdzie na ulicę, to się zgubi i…
I umrze pod płotem, a my będziemy żyć z poczuciem winy… Mamo, może niech? znów rzuciła Kasia.
Co niech? nie zrozumiała matka.
Niech sobie pójdzie i się zgubi. Sama mówiłaś, iż masz już dość ciągłego z nią harowania.
Jak możesz? To moja teściowa, nie rodzona matka, ale dla ciebie to przecież własna babcia.
Babcia? Kasia zmrużyła oczy, jak zawsze, gdy zaczynała się złościć. A gdzie ona była, gdy jej synalek nas zostawił? Gdy odmawiała, żeby ze mną posiedzieć? Z własną wnuczką? Nie żałowała ciebie, gdy łapałaś się każdej pracy, żeby zarobić choć grosz… A jeszcze cię obwiniała, iż mąż odszedł…
Natychmiast przestań! wybuchnęła matka. Na próżno ci to wszystko opowiadałam. Westchnęła. Źle cię wychowałam, skoro nie masz litości choćby dla najbliższych. Boję się. Gdy się zestarzeję, też tak będziesz do mnie mówić? Co się z tobą dzieje? Zawsze byłaś dobrą dziewczynką. Nie mogłaś przejść obok porzuconego kota czy szczeniaka, a babcia to nie zwierzę… Matka zmęczonym ruchem pokręciła głową. Ona i tak jest ukarana. Twój ojciec porzucił nie tylko nas, ale i ją.
Mamo, idź do pracy, spóźnisz się. Obiecuję, iż zamknę drzwi. Kasia spojrzała na matkę z wyrzutem.
Dobrze, bo jeszcze nawrzucamy sobie niepotrzebnych słów… Ale matka nie ruszyła się z miejsca.
Mamo, przepraszam, ale patrzeć na ciebie to ból. Skóra i kości. Masz tylko czterdzieści lat, a chodzisz zgarbiona jak staruszka, ledwo nogi ciągniesz. Zawsze zmęczona. Dlaczego tak na mnie patrzysz? Kto ci powie prawdę, jeżeli nie własna córka? Kasia nie zauważyła, iż znów podniosła głos.
Dziękuję. Pilnuj tylko, żeby nie włączała gazu i nie zostawiała wody w łazience.
Właśnie! Mówię ci, siedzimy z nią jak przykuci. Życia żadnego. Mamo, oddajmy ją do domu opieki. Tam będzie pod stałą kontrolą. Ona przecież niczego nie rozumie…
Znowu to samo? przerwała jej matka.
Wszystkim będzie lepiej, a jej przede wszystkim ciągnęła Kasia, nie zauważając narastającego rozdrażnienia matki.
Nie chcę cię więcej słuchać. Nigdzie jej nie oddam. Ile jej zostało? Niech zostanie w domu…
Ale ona nas jeszcze przeżyje. Idź do pracy. Ja nigdzie nie wyjdę, zamknę drzwi, obiecuję powtórzyła ze złością Kasia.
Przepraszam. Za dużo na ciebie zwaliłam… Wszyscy się bawią, a ty musisz zajmować się babcią.
Rozmawiały, nie zauważając uchylonych drzwi do pokoju babci. Ona oczywiście wszystko słyszała, ale pewnie kilka zrozumiała i za chwilę zapomni.
Matka wyszła do pracy, a Kasia zajrzała do swojego dawnego pokoju, w którym teraz mieszkała babcia.
Babciu, czegoś chcesz? zapytała.
Babcine oczy były puste jak zawsze.
Chodź, dam ci cukierka Kasia pomogła jej wstać i poprowadziła do kuchni.
A ty kto? Babcia wpatrywała się w nią martwym wzrokiem.
Pij herbatę westchnęła Kasia i położyła przed nią cukierka.
Babcia uwielbiała słodycze. Z matką chowały przed nią cukierki, dawając tylko jednego do herbaty. Kasia patrzyła, jak babcia rozgniata w palcach kolorowy papierek. Przez przerzedzone siwe włosy prześwitywała blada skóra głowy. Kasia odwróciła wzrok.
Kiedyś babcia farbowała i układała włosy w wystrzałową fryzurę. Malowała usta jaskrawą szminką, a brwi rysowała w łuk. Kasia pamiętała słodkawy zapach jej perfum. Mężczyźni zawsze się za nią oglądali, dopóki nie straciła rozumu.
Kasia nie mogła zrozumieć, co czuje do babci: litość, współczucie, niechęć? Krótki dzwonek do drzwi oderwał ją od myśli.
Pewnie mama coś zapomniała podeszła do drzwi.
Ale na progu stał jej przyjaciel, licealista Krzysiek. Matka nie pochwalała ich znajomości, więc przychodził tylko wtedy, gdy jej nie było.
Cześć. Co tak wcześnie? Mama dopiero co wyszła szepnęła Kasia.
Wiem. Nie zauważyła mnie.
Haniu! dobiegł z kuchni głos babci.
Kto to Hania? spytał Krzysiek.
Tak nazywa mamę, myśli, iż to jej córka. Zaprowadzę ją do pokoju. Idź do łazienki i siedź cicho. Dziś ma przebłyski. Kasia popchnęła go w stronę drzwi.
Nikogo tam nie ma. Wróciła do kuchni i zobaczyła pusty kubek i papierek na stole.
Chcę herbaty powiedziała babcia.
Ale… Kasia zrozumiała bezsens tłumaczeń.
Babcia gwałtownie zapominała, zwłaszcza to, co działo się przed chwilą. Za to doskonale pamiętała dawne czasy. Często myliła fakty, nie rozpoznawała ich z matką. Ale czasem, rzadko, miała momenty jasności.
Kasia nie wiedziała, czy babcia teraz udaje, żeby dostać kolejnego cukierka, czy naprawdę zapomniała, iż piła herbatę. Kto to wie? Westchnęła, postawiła przed nią kubek i położyła kolejnego cukierka.
Babcia długo rozgniatała go w palcach. Gdy kubek był pusty, Kasia zaprowadziła ją do pokoju i posadziła na łóżku.
Teraz śpij powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.
Krzysiek już wyglądał z łazienki.
Mogę wyjść?
Tak. Chodź do kuchni. Kasia sprawdziła, czy drzwi są zamknięte, i poszła za nim.
Siedzieli w kuchni, głowy blisko siebie, słuchając muzyki z telefonu po jednym słuchawku w uchu. Kasia przymknęła oczy, kołysząc się w rytm. Nie zauważyła, gdy babcia przemknęła do przedpokoju…
Gdy wyszła, żeby pożegnać Krzysztofa











