Mam siostrę, z którą nie chcę już mieć nic wspólnego.

polregion.pl 1 dzień temu

Mam siostrę, z którą nie chcę już utrzymywać żadnych kontaktów. Nasze relacje od dawna były nadwyrężone, a teraz widzę to wyraźnie: jesteśmy zbyt różne, by się dogadać. Nazywa się Kinga, mieszka w okazałej willi na obrzeżach dużego miasta. W jej domu jest wszystko: przestronne pokoje, nowoczesny sprzęt, choćby basen w ogrodzie. Kinga osiągnęła to sama — najpierw pracowała za granicą, potem założyła własną firmę w Polsce. Jest prawniczką i, trzeba przyznać, bardzo skuteczną. ale jej sukces nie sprawia, iż jest osobą, z którą przyjemnie się rozmawia.

Ja nazywam się Zofia, jestem pięć lat młodsza od Kingi. Dorastałyśmy razem w małym miasteczku, gdzie wszyscy się znali. Nasi rodzice byli zwykłymi ludźmi: mama pracowała w szkole, tata w fabryce. W dzieciństwie byłyśmy blisko, dzieliłyśmy się sekretami, marzyłyśmy o przyszłości. Ale z wiekiem Kinga się zmieniła. Zawsze była ambitna, chciała więcej, niż mogło jej dać nasze miasteczko. Po szkole wyjechała studiować do stolicy, później — za granicę. Byłam z niej dumna, wierzyłam, iż osiągnie wiele i pozostanie tą samą życzliwą osobą. Myliłam się.

Gdy po kilku latach wróciła, była już zupełnie inną kobietą — zimną, wyniosłą. Mówiła do mnie tak, jakbym nie była siostrą, ale przypadkową znajomą, która nie rozumie jej „wysokiego poziomu życia”. Jej słowa często brzmiały jak wyrzuty: dlaczego nie sięgam po więcej, dlaczego żyję „tak skromnie”? A ja nigdy nie chciałam z nią rywalizować. Mam swoje szczęście: pracuję w bibliotece, mam męża Wojciecha i dwoje dzieci. Nie jesteśmy bogaci, ale jesteśmy szczęśliwi. Lubię swoją pracę, nasze rodzinne wieczory, spacery z dziećmi. Dla Kingi to jednak chyba zbyt nudne i mało znaczące.

Pewnego razu zaprosiłam ją na urodziny mojej córki. Myślałam, iż to szansa, by odnowić relacje. Kinga przyjechała, ale cały wieczór zachowywała się, jakby robiła nam łaskę swoją obecnością. Krytykowała wszystko: jedzenie, nasz skromny dom, choćby metody wychowawcze. Mojej córeczce Julce podarowała drogi tablet, ale dodała: „Może przynajmniej w ten sposób nauczysz się czegoś pożytecznego”. Byłam w szoku. Wojciech próbował rozładować napięcie, ale Kinga tylko wzdychała i co chwila spoglądała na zegarek. Tamtego wieczoru zrozumiałam: nie chcę jej więcej widzieć.

Ostatnią kroplą była sprawa z naszą mamą. Mama poważnie zachorowała i potrzebowała operacji. Opiekowałam się nią, brałam urlopy, szukałam lekarzy. Kinga wiedziała o tym, ale choćby nie zadzwoniła, nie przyjechała. Wysłała tylko wiadomość: „Podaj numer konta, przeleję pieniądze”. Nie prosiłam ją o pieniądze — chciałam, by była blisko, wsparła mamę. Ale dla Kingi, jak się zdaje, wszystko mierzy się tylko w złotych. Mama wyzdrowiała, ale nigdy nie doczekała się telefonu od starszej córki. To złamało jej serce, a mnie ostatecznie otworzyło oczy na to, kim stała się moja siostra.

Teraz Kinga żyje swoim życiem, a ja swoim. Czasem pisze do mnie, zaprasza do swojej willi, ale odmawiam. Nie chcę słuchać jej kazań ani patrzeć, jak chwali się swoim dobrobytem. Nie potrzebuję jej pieniędzy ani prezentów. Cenię swoją rodzinę, dzieci, nasze proste radości. Może uważa mnie za nieudacznMoże kiedyś zrozumie, iż prawdziwe bogactwo leży nie w luksusach, ale w cieple rodziny, którego już nigdy nie odzyska.

Idź do oryginalnego materiału