Lekarze wprowadzili psa do sali, by pozwolić mu pożegnać się z umierającą właścicielką. Ale zwierzę zachowało się w sposób, którego nikt się nie spodziewał.
Panowała cisza, przerywana tylko cichym szelestem kroków. Pies, mały kundelek o imieniu Burek, początkowo podszedł powoli do łóżka, gdzie leżała słabo oddychająca Weronika Kowalska. Wszyscy sądzili, iż zwierzę wyczuje smutek i położy się cicho u jej stóp.
Lecz nagle Burek radośnie zaskowytał, podskoczył i wtulił się w bok chorej, merdając ogonem jak w najlepszych czasach. Lekarze zamarli, wymieniając pełne niedowierzania spojrzenia. Czyżby zwierzę nie rozumiało powagi chwili?
Wtedy ktoś dostrzegł to błysk w oczach Burka, coś więcej niż tylko psie przywiązanie. To było niemal jak iskra nadziei.
Gdy personel już miał wyprowadzić psa, rozległ się cichy jęk. Weronika, dotąd nieruchoma, ledwo poruszyła palcami. Burek natychmiast przywarł pyskiem do jej dłoni, a jeden z lekarzy, dr Nowak, gwałtownie pochwycił jej nadgarstek.
„Puls wzmaga się” wyszeptał, a jego głos zadrżał.
Rodzina, która jeszcze przed chwilą płakała w milczeniu, teraz wpatrywała się w bladą twarz Weroniki. W jej zamglonych oczach pojawił się cień świadomości.
Nikt nie wiedział, jak to się stało. Może to wierność psa, może przypadek albo cud. Ale jedno było pewne walka jeszcze się nie skończyła.