Od dziecka uczono nas, iż emocje siedzą w głowie. Że „wszystko jest w twojej psychice” – więc jeżeli czujesz niepokój, smutek, zmęczenie – to pewnie przesadzasz albo „masz to sobie jakoś poukładać”. Ale co, jeżeli kobiece ciało – zmienne, czułe, cykliczne – od zawsze było najwierniejszym lustrem naszych emocji? I co, jeżeli właśnie przez ciało można nas najgłębiej… uzdrowić?
Ciało nie kłamie
Każda z nas zna ten moment, kiedy organizm mówi „dość”, zanim zorientuje się nasz umysł. U jednej to migreny, u drugiej bezsenność, u trzeciej – bóle brzucha przed każdym ważnym spotkaniem. „To tylko stres” – słyszymy. Ale stres to nie „nic”. To język, w którym mówi ciało, gdy psychika nie została usłyszana.
Anna, 38 lat, menadżerka – zaczęła mieć codzienne bóle w barkach i kręgosłupie. „Pewnie od siedzenia” – myślała. Ale fizjoterapia nie pomagała. Dopiero gdy w terapii dotarła do tłumionego od lat gniewu na ojca, ciało zaczęło… odpuszczać. Dosłownie. Wraz z każdą sesją, barki przestawały dźwigać coś, co nigdy nie należało do niej.
Dotyk. Ruch. Oddech.
Coraz więcej psychoterapeutek, nauczycielek jogi, terapeutek traumy zwraca się dziś ku somatycznemu podejściu. Czyli leczeniu przez ciało. To podejście zakłada, iż emocje nie są tylko „myślami”, ale mają fizyczne ślady. I iż ruch, oddech, świadomy dotyk – mogą odblokować coś, czego nie da się „przegadać”.
Kasia, 29 lat, nauczycielka – po latach lęków i stanów depresyjnych, trafiła na warsztaty świadomego ruchu. „Nie umiałam mówić o emocjach, ale moje ciało zaczęło mówić za mnie – drżało, płakało, oddychało, tańczyło. Po raz pierwszy poczułam, iż mogę być sobą, bez słów.”
Kobiece ciało pamięta więcej
Nie da się rozmawiać o leczeniu kobiet przez ciało, nie dotykając tematu cyklu menstruacyjnego, porodu, macierzyństwa, menopauzy. Każdy z tych etapów to nie tylko fizyczność – to emocjonalne bramy. Współczesna psychologia zaczyna rozumieć to, co nasze babki wiedziały intuicyjnie: iż kobieta nie leczy się „rozumem”, tylko całością – ciałem, duszą, historią.
Magda, 42 lata, po dwóch poronieniach – długo czuła się „zepsuta”, „słaba”. Dopiero praca z terapeutką przez techniki oddechowe, kontakt z macicą, ciepłem dłoni na brzuchu – pozwoliły jej powrócić do siebie. „Nie chodziło o to, by zapomnieć. Chodziło o to, by znów zamieszkać w swoim ciele.”
Ciało to świątynia, nie projekt
W świecie, który uczy kobiety, iż ciało to projekt do poprawiania, leczenie przez ciało to akt odwagi. To powiedzenie: „Jestem ważna. Moje emocje mają wagę. Moje napięcia są wiadomością.” To szukanie ukojenia nie w doskonałości, ale w czuciu.
Leczenie kobiet przez ciało to powrót do siebie. Do czułości. Do miękkości. Do mocy, która nie krzyczy, tylko… oddycha.
Wilczyca