„Latawica!” – krzyknęła na plaży starsza pani. Gdy się odezwałam, tylko spuściła wzrok

mamotoja.pl 7 godzin temu
Zdjęcie: Mama wiedziała, co odpowiedzieć. fot. AdobeStock/marcinjozwiak


Siedziałam z córką na plaży. Było ciepło, spokojnie, lekki wiatr. Miałyśmy piękny dzień, co po tych ostatnich deszczowych i nieprzewidywalnych tygodniach wcale nie było takie oczywiste. Bawiłyśmy się w piasku, stawiałyśmy babki.

W pewnym momencie podeszła do mnie, przytuliła się i zaczęła marudzić. Czułam, iż jest głodna. Miałam przygotowane zdrowe przekąski, musik, wodę, ale mówiła, iż chce mleczko. Córka pozostało mała, ma półtora roku. Chciała się przytulić i coś zjeść.

„Latawica!” – usłyszałam zza pleców

Usiadłam na kocu, odwróciłam się delikatnie bokiem, żeby nikomu nie przeszkadzać, i zaczęłam małą karmić. Ona wtuliła się we mnie i nagle usłyszałam:
– Latawica!

Starsza pani, może siedemdziesięcioletnia, patrzyła na mnie z pogardą. Poczułam, jak całe ciało mi drży. Nie rozumiałam, o co jej chodzi. Przecież nikomu nie przeszkadzamy, nikogo nie zaczepiamy, nie robimy nic złego. Karmię swoje dziecko, które tego potrzebuje. Dla niej jednak byłam „latawicą”.

„Proszę pani, naprawdę?”

Spojrzałam na nią i zapytałam cicho:
– Proszę pani, naprawdę musi mnie pani obrażać?

Spuściła wzrok i odwróciła głowę w stronę morza. Nic już nie powiedziała. Może dotarło do niej, iż przesadziła, a może po prostu nie chciała dalej rozmawiać.

Siedziałam tak jeszcze chwilę, czułam gulę w gardle. Nie chciałam się rozpłakać przy córce, ale było mi zwyczajnie przykro. Przykro, iż dla niektórych ludzi tak naturalna rzecz jest powodem do wstydu, złości, obelg.

To był piękny dzień. Nie pozwolę go zepsuć

Po chwili wzięłam córkę za rękę i poszłyśmy zbierać muszelki. Wiedziałam, iż nie mogę pozwolić, żeby jedno niemiłe słowo popsuło nam cały dzień. Ale te słowa zostały we mnie. przez cały czas w środku boli mnie to, iż ktoś może tak łatwo ocenić i skrzywdzić mamę, która po prostu chce nakarmić swoje dziecko.

Czasem myślę o tej pani. O tym, co ją tak rozzłościło. O tym, jak trudno jest niektórym zaakceptować coś, co powinno być oczywiste. Ale potem patrzę na moją córkę, która w takich chwilach czuje się bezpieczna, najedzona i szczęśliwa. I wiem, iż robię dobrze. choćby jeżeli komuś to przeszkadza.

Zobacz także:

  • „Bachory do domu” – usłyszałam to na deptaku. I wtedy przestałam przepraszać
  • „Bezczelny smarkacz” – syknęła w autobusie starsza pani do mojego syna. Dotknęłam jego ucha
  • „Z rudą noce są wspaniałe” – nuci kilkulatek. To plaża czy dyskoteka? Nad Bałtykiem przeżyłam szok
Idź do oryginalnego materiału