Krzyk pasierbicy: Ból silniejszy niż cios nożem

twojacena.pl 14 godzin temu

— Nie jesteś dla mnie nikim! — krzyknęła Kinga, zatrzaskując drzwi tak gwałtownie, iż zadrżały szyby w kredensie. W domu zapadła martwa cisza. Beata opadła na krawędź krzesła, ściskając w dłoniach kubek, w którym herbata dawno już wystygła.

— Mamo, co się stało? — zajrzała do kuchni młodsza Zosia.

Beata tylko pokręciła głową. W jej oczach lśniły łzy.

— Znowu Kinga krzyczała?

— Wychowawczyni dzwoniła… — wyszeptała kobieta. — Nic ważnego, nie przejmuj się…

Zosia podeszła bliżej i objęła matkę za ramiona:

— Mamusiu, nie martw się. Wszystko się ułoży. — Choć Zosia miała zaledwie trzynaście lat, od dawna wydawała się bardziej dojrzała niż jej piętnastoletnia przyrodnia siostra.

Po pół godzinie z pracy wrócił Marek. W domu rozniosła się woń kolacji. Wszyscy, oprócz Kingi, zasiedli do stołu.

— Gdzie ona jest? — zapytał, spoglądając na pusty talerz.

— Jest obrażona — odparła Zosia, delikatnie mieszając zupę.

Marek spojrzał na żonę. Ta ze wstydem spuściła wzrok.

— Dzwoniła wychowawczyni. Kinga ma same jedynki. Próbowałam z nią porozmawiać… — Beata urwała, próbując powstrzymać łzy.

Marek wstał i skierował się w stronę pokoju córki. Zapukał.

— Nie wchodź! — dobiegło zza drzwi.

— Jestem sam. Mogę?

Drzwi uchyliły się nieznacznie, a Kinga, upewniwszy się, iż ojciec jest sam, niechętnie wpuściła go do środka.

— Co tu za bałagan? — spojrzał na porozrzucane rzeczy i pustą paczkę po makaronie.

— Beata znowu… — zaczęła dziewczyna, ale ojciec przerwał:

— Sam rozmawiałem z panią Magdą. Naprawdę masz same pały. Co się dzieje, Kinga?

Milczała. Zaczęła wpychać książki do plecaka.

— Nie wymagam, żebyś kochała Beatę, ale możesz ją chociaż szanować. Ranisz ją codziennie.

— A ona mnie nie rani? Zabrałeś ją i Zosię do galerii, a ja zostałam sama!

— Zapomniałaś, iż wtedy miałeś zakaz wychodzenia za ucieczkę w nocy do koleżanki?

— Oczywiście! Ja zawsze jestem zła, a Zosia święta!

— Przestań! — głos Marka stał się ostry. — Przesadzasz!

Wyszedł, nie czekając na odpowiedź. W kuchni Beata siedziała, zaciskając dłonie. Słowa więzły jej w gardle. Ale patrząc na męża, nie odezwała się. Dopiero po chwili powiedziała cicho:

— Nie wiem już, co robić. Kinga odrzuca mnie, jest o ciebie zazdrosna. Starałam się, naprawdę… ale nie potrafiłam stać się dla niej kimś ważnym.

— Wiem, kochanie — Marek przytulił żonę. — Ale co teraz?

— Musimy się rozstać. Na jakiś czas — z trudem wypowiedziała Beata.

— Co? — odsunął się. — Mówisz poważnie?

— Może jeżeli poczuje, iż jesteś tylko dla niej, coś się zmieni…

Kinga słyszała każde słowo, ukryta za drzwiami. W jej piersi zrodziła się nadzieja. „Tata znowu będzie tylko mój”.

Rano Marek oznajmił córce, iż wracają do starego mieszkania. Zosia rozpłakała się. Wpadła do pokoju Kingi i krzyknęła:

— Nienawidzisz mojej mamy i zabierasz mi tatę! — i wybiegła, zatrzaskując drzwi.

Kinga nie spodziewała się, iż tak to się potoczy. Była w euforii, dopóki nie zrozumiała, jak trudno żyć bez BeatKinga zrozumiała, iż prawdziwa rodzina to nie tylko wspólny dom, ale także wybaczenie i cierpliwość.

Idź do oryginalnego materiału