Koszmarna uczta: jak teściowie zasiały wątpliwości co do przyszłości syna

polregion.pl 1 dzień temu

Nieszczęsne przyjęcie: jak swaci zmusili matkę do zwątpienia w przyszłość syna

W małym miasteczku pod Krakowem Jadwiga szykowała się do ważnego wydarzenia — spotkania z rodziną narzeczonej swojego syna, Krzysztofa. Wyobrażała sobie ciepły wieczór pełen serdecznych rozmów, smacznego jedzenia i szczerych uśmiechów. Krzysztof zapewniał, iż rodzice jego dziewczyny, Bogumiły, to prości i życzliwi ludzie, więc Jadwiga liczyła, iż ta wizyta stanie się początkiem bliskiej więzi. Zamiast serdecznego przyjęcia czekało ją jednak rozczarowanie, które przewróciło jej oczekiwania do góry nogami i kazało zadać sobie pytanie: czy jej syn powinien wiązać się z tą rodziną?

Droga do domu swatów zajęła kilka godzin, więc Jadwiga z Krzysztofem dotarli pod wieczór. Choć niebo było zachmurzone, myśli Jadwigi świeciły jasno. Włożyła najlepszą suknię, zabrała domowe ciasto na znak szacunku i spodziewała się gorącego powitania. Zamiast tego już od progu jej nadzieje zaczęły gasnąć. Matka Bogumiły, Zofia Stanisławowa, spojrzała na gości pobieżnie i rzuciła sucho: „Wchodźcie do środka, tam poczekacie”. Jadwiga poczuła zakłopotanie, ale poszła za synem, myśląc, iż to tylko niezręczny początek.

Salon okazał się ciasny, z wyświechtanymi meblami i chłodem w powietrzu. Jadwiga drgnęła — w domu było zimno, jakby nie palono w piecu. Zofia Stanisławowa zniknęła w kuchni, a ojciec Bogumiły, Witold Kazimierzowicz, mruknął coś o pilnych sprawach i wyszedł na podwórze. Krzysztof starał się poprawić atmosferę, ale Jadwiga czuła się obco. Czekała, aż zaproszą ich do stołu, ale czas mijał, a nic się nie działo. Bogumiła, uśmiechając się niepewnie, zaproponowała herbatę, ale i ta była zimna i niesmaczna, podana w popękanych filiżankach. Jadwiga próbowała podtrzymać rozmowę, ale odpowiedzi były urywane, a spojrzenia swatów — obojętne.

Minęła godzina, potem druga. Głód dawał się we znaki, a Jadwiga traciła cierpliwość. Szepnęła do Krzysztofa: „Kiedy nas nakarmią? Przecież jesteśmy gośćmi!” Syn tylko wzruszył ramionami, przyzwyczajony do dziwactw rodziny narzeczonej. W końcu Zofia Stanisławowa pojawiła się z talerzami. Jadwiga spodziewała się hojnego poczęstunku, jak to było w jej zwyczaju, ale czekał ją szok. Na stole stała miska z wodnistą zupą, w której pływały trzy ziemniaki, oraz talerz z kotletami o zapachu zjełczałego tłuszczu. Do tego podano czerstwy chleb i kiszoną kapustę, od której biła kwaśna woń. „Jedzcie, nie krępujcie się” — rzuciła przyszła teściowa i znów oddaliła się.

Jadwiga patrzyła na te potrawy i czuła, jak w piersi narasta gorycz. To nie było przyjęcie, ale upokorzenie. Przełknęła łyk zupy, ale smak był odrażający. Krzysztof jadł w milczeniu, jakby nie zauważał niczego, a Bogumiła bawiąc się widelcem, unikała wzroku Jadwigi. Witold Kazimierzowicz wrócił, ale tylko zamruczał coś o zajęciach i zniknął ponownie. Jadwiga próbowała nawiązać rozmowę, ale swaci odpowiadali niechętnie, jakby goście byli im ciężarem. Jej ciasto, upieczone z troską, pozostało nietknięte w kącie stołu.

Gdy podano herbatę — znów zimną, o posmaku starej fusów — Jadwiga nie wytrzymała. „Dlaczego tak skąpo?” — spytała cicho Krzysztofa. „Przyjechaliśmy się poznać, a traktują nas jak intruzów”. Syn zawahał się, mamrocząc, iż u Bogumiły zawsze tak bywa. ale dla Jadwigi to nie było tylko „tak”. Wspominała, jak w jej domu witali gości serdecznie, jak stół uginał się od jedzenia. A tu? Marna zupa, czerstwy chleb, lodowate spojrzenia. To nie było przyjęcie, ale zniewaga.

Droga powrotna upłynęła pod znakiem gorzkich myśli. Jadwiga patrzyła na milczącego syna i czuła, jak serce ściska się z niepokoju. Wyobrażała sobie, jak Krzysztof zwiąże się z rodziną, w której panuje chłód i skąpstwo. „Czy naprawdę ma żyć w takim niedostatku? — myślała. — W domu, gdzie gości się lekceważy, a więzi krwi nic nie znaczą?” Rozumiała, iż kocha Bogumiłę za jej dobroć, ale ten wieczór pokazał, iż dziewczyna wyrosła w chłodnym domu, który mógł zatruć ich przyszłość.

W domu Jadwiga nie zmrużyła oka przez całą noc. RozdarLecz gdy nadeszło rano, postanowiła przemówić do rozsądku syna, choć wiedziała, iż prawda może zranić bardziej niż milczenie.

Idź do oryginalnego materiału