Klaun

newsempire24.com 8 godzin temu

**Dziennik osobisty**

“Marzena, już idziesz? Za chwilę przyjdą Karolina z Grzegorzem,” niecierpliwie powiedział Sławek, zaglądając do sypialni.

“Już, chwileczkę,” odpowiedziała Marzena, nie odwracając się od lustra w drzwiach szafy.

Pociągnęła szminką po ustach, potrząsnęła głową, lekko burząc idealnie ułożone włosy, poprawiła dekolt sukienki i dopiero wtedy odwróciła się do męża.

“Gotowa,” uśmiechnęła się do niego.

“Ojej! Jakaś ty piękna.” Sławek podszedł i przytulił żonę.

“Ostrożnie, szminka,” Marzena odsunęła głowę od jego klatki piersiowej, spojrzała na niego czule, trochę figlarnie.

“Marzenka…” zaczął Sławek nagle ochrypłym głosem, ale w tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. “No proszę.” Rozczarowany rozluźnił uścisk, westchnął i poszedł otworzyć.

Marzena rzuciła ostatnie spojrzenie w lustro, poprawiła sukienkę i ruszyła za Sławkiem.

W przedpokoju już rozbawiony Grzegorz wymachiwał ogromnym bukietem róż. Obok stała jego żona Karolina z podarunkiem w ręce.

“Gdzie solenizantka? Czemu nie wita gości?” hałasował Grzegorz, szeleszcząc folią. Spojrzał na Marzenę i zrobił krok w jej stronę. “Wreszcie. Marzenka, jak zawsze cudowna. Sławek, uważaj, bo ci ją odbiję. Daj buziaka.” Grzegorz głośno cmoknął ją w policzek i dopiero potem wręczył kwiaty. “Życzę ci…”

“Ej, rozbieraj się, toasty i życzenia zostaw na stół,” wtrącił Sławek.

“Sławku, podaj kapcie, ja postawię kwiaty,” powiedziała Marzena i wyszła do kuchni.

W mieszkaniu zrobiło się głośno i ciasno. Grzegorz zacierał ręce przed zastawionym stołem.

“Marzenka, jesteś czarodziejką. Tyle pyszności. Zaraz się śliną zakrztuszę,” jęknął przesadnie.

“Trochę cierpliwości,” odparła Marzena, wnosząc wazon z różami. Postawiła go na stoliku pod oknem.

“Błazen,” cicho powiedziała Karolina, przewracając piękne, ciemne oczy.

Marzena położyła jej dłoń na ramieniu, jakby chciała uspokoić. Wtedy znów zadzwonił dzwonek i poszła witać nowych gości.

“To Lidia, a to moja siostra Marzena,” przedstawił Michał dziewczyny i podał Marzenie bukiet.

“Miło cię poznać,” uśmiechnęła się Marzena. Lidia ledwo skinęła głową. “Przepraszam, kapci już nie ma.”

“Nic, ja Lidce oddam swoje,” powiedział Michał.

Marzena spojrzała na brata zdumiona. Jej wzrok mówił: *Co ty w niej widzisz?*

“Zapraszaj do stołu, siostrzyczko,” powiedział Michał, ignorując jej minę.

Weszli do pokoju.

“Mojego brata wszyscy znacie, a to Lidia, jego nowa dziewczyna,” przedstawiła Marzena. Dodała cicho: “Resztę sam ogarnij,” i poszła z kwiatami do kuchni.

Nie mając drugiego wazonu, wstawiła bukiet do litrowego słoika i zostawiła na blacie.

Gdy wróciła, goście już siedzieli. Sławek wskazał jej miejsce na czele stołu. Marzena usiadła i ze zdziwieniem zauważyła, iż Grzegorz i Karolina siedzieli osobno, po przeciwnych stronach.

Sławek nalewał koniak mężczyznom i wino kobietom. Lidia siedziała wyprostowana, chłodna i obojętna. Michał nałożył jej sałatkę, ale choćby tego nie zauważyła.

*O rety, jaka lodowata. Miał dziewczyny, ale żywe, a ta jakby kij połknęła…* Myśli przerwał jej Sławek. Wstał z kieliszkiem i z czułością popatrzył na żonę.

Zaczęto się zastawiać. Marzena spojrzała na gości. Grzegorz jadł głośno, chwaląc jedzenie i zerkał na Karolinę. Ta wpatrywała się w talerz. Lidia żuła powoli, ignorując wszystkich. Michał coś szeptał jej do ucha. Sławek pilnował, żeby nikt nie miał pustego kieliszka. *Widzisz, wszystko gra, a ty się martwiłaś…*

Marzena rozluźniła się. Gdy goście najedli się i napili, Sławek przyniósł gitarę. Nastroił ją i zaśpiewał *”Ty jesteś jak wiosenny dzień…”* Głos miał przyjemny, aksamitny. Wszyscy wiedzieli, iż śpiewa dla żony.

Marzena podśpiewywała, kołysząc się na krześle. Potem zagrali jeszcze parę piosenek. W połowie *”Zawsze tam, gdzie ty”* Karolina wstała i wyszła do kuchni, zamykając za sobą drzwi.

“Śpiewasz jak anioł. Za to trzeba wypić,” powiedział Grzegorz, gdy skończyli.

“Idę po gorące,” szepnęła Marzena i też wyszła.

Karolina stała przy otwartym oknie, paląc.

“Co się stało?” zapytała Marzena, stając obok.

Karolina wypuściła dym. Papieros w jej smukłych palcach drżał. Popiół spadł na parapet. Zgarnęła go dłonią, ale tylko rozsmarowała.

“Lubiłaś, jak Sławek śpiewa. Czemu wyszłaś?”

“Lubię i teraz,” odparła Karolina, zerW przyszłym roku, gdy Marzena urodziła długo wyczekiwaną córeczkę, choćby chłodna Lidia uśmiechnęła się, trzymając dziecko w ramionach, a Grzegorz-Feofan wysłał z klasztoru list z błogosławieństwem, w którym napisał, iż to właśnie Karolina wyprosiła dla nich ten cud.

Idź do oryginalnego materiału