– Kiedy zupa będzie gotowa?

twojacena.pl 3 godzin temu

*Warszawa, 12 czerwca*

Kiedy kolacja będzie gotowa? zapytał Michał, nie odrywając wzroku od telewizora.

Jak przygotujecie, to będzie odparłam, wrzucając ostatnie rzeczy do torby.

Teściowa opuściła okulary na nos. Michał, twoja żona chyba chce, żebym ja stanęła przy garach? A ona sobie będzie leżeć?

Nie słuchając, wzięłam torbę i wyszłam do przedpokoju. Teściowa podążyła za mną. Co się dzieje? Gdzie ty leziesz?

Na urlop! Do widzenia! rzuciłam i z ulgą postawiłam ciężkie siatki na podłogę.

Jestem w domu! zawołałam, ale odpowiedziało mi tylko mamrotanie. W drzwiach stanął mój mąż, około czterdziestki, w dresie i kapciach.

Ewa, co to za nawyk drzeć się? Nie jesteś na wsi. Zachowuj się przyzwoicie.

Mógłbyś chociaż wyjść na moje spotkanie. Wiesz, iż przyszła wypłata, trzeba zrobić zakupy.

Głośno westchnął. Jezu! Jakie zakupy?

Odwrócił się i wrócił do pokoju. Ciężko westchnęłam. Mam już dość!

Pracuję na dwa etaty, żeby w domu niczego nie brakowało, a on, z pomocą swojej matki, od lat pisze jakąś mityczną książkę. Drugą. Pierwszej nikt nie docenił, bo nikt nie rozumie sztuki.

Rozebrałam się, wyniosłam zakupy do kuchni. Od jutra mam urlop. Muszę posprzątać całe mieszkanie, pozmywać, uprasować. Wszystko pod okiem teściowej. Jak ja się zmęczyłam.

Teściowa, Halina Stanisławowa, zajrzała do kuchni. Ewka, a ty co, rozsiadłaś się? Męża nakarmisz? On cały dzień pracował!

Dużo zarobił? wyrwało mi się.

Kiedyś patrzyłam na niego z podziwem początkujący pisarz, który obiecywał, iż będzie sławny. Drżałam przed spojrzeniem teściowej, starałam się jej dogodzić. Potem milczałam z poczucia winy kiedy byłam na macierzyńskim, to ona utrzymywała rodzinę.

Halina Stanisławowa, która już wychodziła, nagle się odwróciła. Coś ty powiedziała?

Zapytałam, ile zarobił. Zwykle jak ktoś pracuje, to pieniądze do domu przynosi.

Jak śmiesz? Michał cały dzień myślał nad nowym rozdziałem! Tobie to nie mieści się w głowie! Ty nie wiesz, co to praca umysłowa!

Wyszła, trzasnąwszy drzwiami. A ja pomyślałam: *Co ja tu robię?*

Syn był u rodziców na wsi od dawna. Za głośno się bawi, przeszkadza Michałowi pisać kolejne nudne dzieło.

Złapałam siatkę i zaczęłam wykładać produkty z lodówki. Tym razem pakowałam je do wielkiej torby. Wypłatę i urlopowe już miałam. Przywiozę smakołyków, a prezent dla syna kupię po drodze.

Wyszłam do przedpokoju. Michał, nie odrywając wzroku od telewizora, zapytał: Kiedy kolacja będzie gotowa?

Jak przygotujecie, to będzie.

Teściowa opuściła okulary. Michał, twoja żona chce, żebym ja gotowała? A ona co?

Nie słuchając, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam.

Co się dzieje? Gdzie ty idziesz?

Na urlop! Do widzenia!

Nie czekałam na reakcję. Wzięłam torbę i zbiegłam po schodach, wołając taksówkę. 60 kilometrów? Raz się żyje!

Kuba już spał, gdy weszłam do domu rodziców. Obudził się, przytulił mocno. Jak ja za nim tęskniłam

Mama spojrzała na mnie uważnie. Co się stało? Jak to, zostawiłaś Michała? Kto się nim zajmie?

Zawsze traktowała zięcia adekwatnie czyli ignorowała. Po ślubie przyjeżdżaliśmy na weekendy, ale mama gwałtownie postawiła go do pionu. Wystarczyło kilka pobudek o szóstej rano i wysyłania do pracy w ogrodzie, by ochota na wypoczynek na wsi mu przeszła.

Mamo, mam dość! Jestem na urlopie, cały miesiąc!

Mama się uśmiechnęła. Chwała Bogu, odpoczniesz, z Kubą pobędziesz.

Zasnęłam z synem, patrząc, jak urósł.

Rano obudził mnie zapach. Nie mogłam uwierzyć jedzenie, gdy ja śpię? I do tego ciasto! Kuby nie było. Przeciągnęłam się. Jak dobrze

Syn podbiegł. Babcia upiekła tyle pierogów! Całą miskę!

Po śniadaniu spytałam mamę: No to co robimy?

Odpoczęłaś?

Tu inna praca sama przyjemność.

Idź do ogródka. Kapusta zarosła, ogórki trzeba odchwaścić.

Na trzeciej grządce zrozumiałam, iż praca w ogrodzie sprawia mi radość. Roześmiałam się, patrząc na czyste rzędy.

Pierwszy raz widzę, żeby ktoś tak się cieszył, plewiąc grządki!

Podniosłam wzrok. Krzysiek! Skąd ty się wziąłeś?

Rzuciłam mu się na szyję. Był moim sąsiadem. Gdy miałam 10 lat, zakochałam się w nim bez pamięci. On miał wtedy 15, ale nigdy mnie nie odtrącał. Częstował cukierkami, opiekował się mną. Potem poszedł do wojska, wrócił a ja już dorosłam. Później się ożenił, wyjechał. Nie widzieliśmy się z 10 lat.

Co ty tu robisz? spytałam.

Przyjechałem do mamy. Rozwiodłem się miesiąc temu.

Naprawdę? Choć to nie moja sprawa

Wieczorem Krzyś z mamą zaprosili nas na grilla. Było tak dobrze, iż aż trudno opisać. Nie musiałam się pilnować, nie słuchałam wymówek. Po prostu żyłam.

Po dwóch tygodniach mama spytała: Ewka, wracasz?

Nie wiem. Praca jest, ale mieszkania nie ma.

Wynajmiesz coś. Albo zostań. Znajdziemy ci robotę. A Krzyś widziałaś, jak na ciebie patrzy?

Mamo, przestań! To tylko echo dzieciństwa.

Nie wiem Krzyś porządny, gospodarny. W mieście ma dobrą posadę.

Mamo, chyba mnie chcesz wyswatać? zaśmiałam się.

Tydzień później Krzyś wrócił z pracy. Przyniósł Kubie ogromną zabawkę. Znów zaprosił nas na grilla.

Gdy kiełbaski się piekły, pod dom podjechał samochód. Wyszedł z niego Michał z matką.

Patrzcie, jak się bawi, a mąż sam! warknęła teściowa.

Po co przyjechaliście? spytałam, zaciskając usta.

Urlop się skończył! Do domu! Mąż musi pracować, aNie wracam powiedziałam spokojnie, biorąc Kubę za rękę i odwracając się do Krzysia, którego uśmiech mówił więcej niż słowa.

Idź do oryginalnego materiału