Jestem panią swojego domu: dlaczego mam dość wizyt mojej teściowej

newsempire24.com 22 godzin temu

Dzisiaj znów miałem dość. Moja teściowa znów nas odwiedziła, a ja czuję się jak po bitwie. To ja jestem panem w tym domu, a nie ona, ale ona zachowuje się, jakby wszystko wiedziała lepiej. Każda jej wizyta to jak nawałnica po niej zostaje tylko chaos, a ja potrzebuję tygodnia, żeby dojść do siebie. Nie, to nie przesada. Moja teściowa jest przekonana, iż tylko jej zdanie się liczy, tylko jej metody są słuszne. A każda jej wizyta zamienia nasz dom w pole walki. Najgorsze? Ona jeszcze oczekuje za to podziękowań.

Wszystko zaczęło się, gdy razem z żoną wprowadziliśmy się do mieszkania po babci w Krakowie. Było stare, potrzebowało remontu, ale włożyliśmy w nie całe serce nowe okna, tapety, meble, sprzęt AGD. Gdy wreszcie zaczęło przypominać nasz wymarzony dom, gdzie każdy szczegół odzwierciedlał nasz gust, moja teściowa zjawiła się bez zapowiedzi.

Próbowaliśmy ją delikatnie odwieść: Jeszcze trwa remont, pełno kurzu, to nie jest dobry czas na gości. Nic nie dało. Wsiadła w pociąg i przyjechała z walizką. Już pierwszego dnia zrobiła nam niespodziankę. Kupiła Boże drogi tapetę w wielkie kwiaty, jak z filmów z lat 90., i sama ją przykleiła na ścianie w salonie. Bez pytania! A my przecież planowaliśmy zacząć od łazienki, wszystko było dokładnie rozpisane. Ona jednak postanowiła wszystko wywrócić do góry nogami.

Gdy wróciliśmy z pracy, zobaczyliśmy to Omal nie padłem. Żona była wściekła, ja spędziłem cały wieczór, próbując ją uspokoić, a teściowa nazajutrz zarzuciła nam niewdzięczność. Zrobiłam to dla was, a ty jeszcze się dąsasz? Odjechała obrażona. Musiałem potem wszystko poprawić i na szczęście udało się wymienić tę tapetę.

Można by pomyśleć, iż zrozumiała. Ale nie. Gdy tylko skończyliśmy remont, znów się pojawiła. Tym razem nie podobało jej się, jak wszystko poukładaliśmy. Wysypała zawartość naszej szafy na podłogę, żeby od nowa poskładać rzeczy jak należy. Gdy dotarła do bielizny mojej żony, Małgorzaty, osłupiałem. Miała choćby czelność ją pouczać:

Koronki to takie wulgarne. Bawełna w zupełności wystarczy!

Omal nie wybuchnąłem: A może od razu kupisz jej majtki, skoro już jesteś przy tym? Takie, żeby się w nich utopić? Ale ugryzłem się w język. Gdy tylko wyjechała, wszystko wróciło na swoje miejsce. Błagałem żonę, żeby z nią porozmawiała. Próbowała bez skutku.

Kolejne wizyty były równie męczące. Źle złożone ręczniki, pieluchy toksyczne wyrzucone do śmietnika nie pozwolę, żeby mój wnuk był zatruwany chemią! Raz naprawdę je wyrzuciła, a ja musiałem ją odciągnąć, zanim Małgosia eksplodowała.

Może pomyślicie, iż jej nienawidzę. Wcale nie. Z daleka to wspaniała kobieta pomocna, troskliwa, zawsze gotowa dać dobrą radę. Ale gdy tylko przekroczy nasz próg, koniec. Przestaję się czuć jak u siebie. Czuję się jak gość we własnym domu.

Rozmowy nic nie dają. choćby jej własny syn nie może jej nic powiedzieć. Ona ignoruje każdą uwagę. W jej oczach jestem kiepskim gospodarzem, bo nie zmywam naczyń tak jak ona, albo nie układam ręczników według kolorów. Mam dość. Nie chcę kłótni, nie chcę psuć relacji. Ale nie mogę już znieść tej ingerencji.

Jak jej wytłumaczyć, iż tworzymy własną rodzinę, z naszymi zasadami i zwyczajami, i iż nie ma prawa narzucać nam swoich wyborów, choćby dla naszego dobra? Jak postawić granice, nie rujnując wszystkiego? Sam już nie wiem

Dzisiejsza lekcja? Trzeba walczyć o swój dom choćby jeżeli to oznacza twarde rozmowy z najbliższymi. Bo jeżeli nie ty, to kto?

Idź do oryginalnego materiału