Kolejna szansa na szczęście

twojacena.pl 2 miesięcy temu

Jeszcze jedna szansa na szczęście

Zosia obudziła się rozpromieniona dziś były jej osiemnaste urodziny. Wiedziała, iż rodzice przygotowali prezent. Nie była pewna co to, ale przeczuwała od miesięcy marzyła o złotym pierścionku z diamentem.

„Córeczko, wstawaj, wszystkiego najlepszego! Zobacz, co dla ciebie mamy” matka trzymała w dłoniach maleńki pierścionek, a ojciec stał obok, dumny.

„Dziękuję, mamo, tato!” podskoczyła, natychnmiast wkładając go na palec. „Ależ piękny…” objęła rodziców kolejno, całując ich w policzki. „Tylko… to musi być bardzo drogie.”

„Czyż na osiemnastkę ukochanej córki nie możemy sobie pozwolić? Przecież tak bardzo tego chciałaś” powiedział ojciec.

„Wstawaj, kochanie, to nie wszystko mamy jeszcze niespodziankę. Jedziemy nad morze. Akurat mamy urlop, a ty wakacje na studiach” dodała matka.

„Ojej, naprawdę? Ale z was spryciarze! I nic mi nie mówiliście? A co z rzeczami? Trzeba się spakować…”

„Już to zrobiłam. Sprawdź tylko, czy czegoś nie brakuje” odparła matka, wychodząc z pokoju.

Zosia promieniała. Jedynym cieniem na euforii był deszcz za oknem, ale gdy wyszli z domu, już przestało padać. Wrzucili walizki do samochodu i ruszyli na ruchliwą szosę. Zosia wyobrażała sobie, jak będzie się opalać, pływać, wróci opalona koleżanki będą zazdrościć, zwłaszcza jej przyjaciółka, Kinga…

Zosia z trudem otworzyła oczy, próbując się podnieść, ale krzyknęła z bólu. Całe ciało paliło.

„Leż spokojnie, nie ruszaj się” usłyszała głos obcej kobiety w białym fartuchu, poprawiającej jej poduszkę. „Zaraz zawołam lekarza.”

Przed nią stanął starszy doktor w okularach. Widząc, iż jest przytomna, wziął ją za rękę:

„Na szosie doszło do wypadku. Ciężarówka z naprzeciwka uderzyła w wasz samochód” mówił łagodnie, jak tylko potrafił.

„Mamo… Gdzie mama? Gdzie tata? Chcę ich widzieć!” łzy spływały po policzkach Zosi.

„Zosiu… musisz być silna. Twoi rodzice nie żyją. Tylko ty przeżyłaś to cud.”

„Nie! Nie wierzę! Mój tata zawsze jeździł ostrożnie!”

Lecz słowa lekarza były okrutną prawdą kierowca ciężarówki stracił panowanie na śliskiej drodze. Zosia długo dochodziła do siebie. Zastrzyki uśmierzały ból, ale choćby we mgle nieustannie myślała o rodzicach.

Minął czas. Wciąż leżała w szpitalu. Lekarz nie miał dobrych wieści: przeszła dwie poważne operacje. „Nigdy nie będziesz mogła mieć dzieci” to był kolejny cios. Powoli jednak zaczęła wstawać.

Nie miała bliskiej rodziny. Jedyna babcia, ojca matka, mieszkała daleko na Podlasiu, ale była chora. Odwiedzała ją przyjaciółka Kinga, raz choćby przyprowadziła Igora, z którym kilka razy spacerowała po parku. Miała nadzieję, iż to początek czegoś więcej… ale więcej go nie zobaczyła.

Po wyjściu ze szpitala Kinga próbowała ją rozbawić. Pewnego dnia przyprowadziła Bartka, w którym sama była zakochana, choć on uważał ich za przyjaciół. Bartek od razu zwrócił uwagę na cichą dziewczynę. Gdy dowiedział się o wypadku, chciał ją wspierać.

Wkrótce spacerowali we trójkę, aż w końcu Bartek przyszedł sam. Zosia zawładnęła jego myślami. A ona, spotykając się z nim, ożyła. Martwiła się tylko reakcją Kingi. Postanowiła z nią porozmawiać.

„Kinga, gniewasz się na mnie z powodu Bartka? Wybacz mi, proszę.”

Kinga ledwo powstrzymywała wściekłość:

„A choćby jeżeli się gniewam, to go porzucisz?” wiedziała już, iż straciła go na rzecz Zosi.

Zosia nie wyłapała sarkazmu i odparła z uśmiechem:

„Jak mogłabym go zostawić? Powiedz, iż mi wybaczasz.”

Kinga skinęła głową, gryząc wargi. W myślach syczała:

„Gdybym wiedziała, iż ta kaleka spodoba się Bartkowi, nigdy bym ich nie przedstawiła!”

Bartek nie widział blizn Zosi. Zasypywał ją komplementami, a ona rozkwitała z miłości. Pewnego dnia wręczył jej ogromny bukit róż i wyznał uczucie. Zosia spanikowała poważny związek oznaczał bliskość, ślub… dzieci. A ona nigdy nie będzie mogła być matką. W desperacji zwierzyła się Kindze.

„Nie wiem, co robić… Bartek mnie kocha, a ja… Nigdy nikomu nie mówiłam, ale lekarz stwierdził, iż nie będę mogła mieć dzieci. Co teraz? Pewnie odejdzie. Jaka rodzina bez dzieci? Muszę mu o tym powiedzieć…”

„Oczywiście, iż musisz” odparła Kinga, już planując, jak wykorzystać tę wiedzę.

Zadzwoniła do Bartka, twierdząc, iż musi mu coś wyjawić o Zosi.

„Bartku, choć jestem jej najlepszą przyjaciółką, muszę ci coś powiedzieć. Zosia po wypadku… nigdy nie będzie miała dzieci. Nie wiem, czy ci to powie…”

Bartek spojrzał na nią zimno. Kinga czekała na jego reakcję.

„Dziękuję za informację” odparł i odszedł.

Zosia czekała na niego, gotowa na wyznanie.

„Witaj, Bartku” powiedziała cicho, otwierając drzwi. „Wejdź, muszę ci coś powiedzieć.”

Objął ją mocno:

„Nie musisz nic mówić. Wiem wszystko… I kocham cię tak samo.” Zosia choćby nie zapytała, skąd wiedział.

Dla niej liczyło się tylko to, iż ją kocha. Ślub był skromny. Zosia była szczęśliwa, choć brak dzieci ciążył jej jak kamień.

„Zosiu… zapytał pewnego dnia mąż a może adoptujemy dziecko?”

„Boże, dziękuję ci za takiego męża!” zawołała z radością.

Wkrótce przygarnęli dziewczynkę nazwali ją Hanią. Oboje byli zachwyceni. Czy Zosia mogła przypuszczać, iż los da jej drugą szansę?

Rodzice rozpieszczali córeczkę. Gdy Hania poszła do szkoły, miała najładniejsze buciki, najmodniejsze spinki zawsze to, co najlepsze. Choć mała, gwałtownie zrozumiała, iż rodzice, zwłaszcza matka, spełnią każde jej życzenie.

Lata mijały. Hania nie chciała się uczyć, nauczycielki skarżyły się. Wciąż żądała nowych rzeczy. Bartek próbował stawiać granice,Hania, widząc jednak łzy matki i pustkę w domu po odejściu ojca, pewnego wieczoru przytuliła się do Zosi i szepnęła: „Mamo, przepraszam, może zaprosimy tatę z powrotem?” a wtedy Zosia zrozumiała, iż choćby pośród burz los daje jeszcze jedną szansę, by odzyskać szczęście.

Idź do oryginalnego materiału