Nazywała się Alicja, była jego dawną współpracownicą. Na kilka godzin przed uroczystą kolacją mąż zadzwonił i powiedział: „Musimy porozmawiać”.
Magdalena stała w kuchni swojego mieszkania w Krakowie, pokojowo rozkładając serwetki na stole przystrojonym na świąteczną kolację. Dzisiaj mieli dziesiątą rocznicę ślubu z Jakubem, i chciała, żeby wszystko było idealne: świece, jego ulubione wino, zapach pieczonej ryby wypełniający dom. Ale kilka godzin przed przyjściem gości zadzwonił telefon. Na ekranie pojawiło się imię męża. „Madziu, musimy porozmawiać” – jego głos był zimny, obcy, a w tej chwili jej serce ścisnęło się od złego przeczucia. Jeszcze nie wiedziała, iż ta rozmowa przewróci jej życie do góry nogami, ale już czuła, jak rozpada się wszystko, co budowała przez lata.
Jakub był jej oparciem, jej miłością, człowiekiem, z którym dzieliła marzenia i trudności. Poznali się na uniwersytecie, pobrali młodzi, razem wychowywali córkę, Zosię. Magdalena ufała mu bezgranicznie, choćby gdy się spóźniał z pracy lub wyjeżdżał w delegacje. Dumna była z jego sukcesu – Jakub został kierownikiem działu w dużej firmie, a jego charyzma otwierała wszelkie drzwi. Ale teraz, trzymając telefon w dłoni, przypomniała sobie drobiazgi, które wcześniej ignorowała: jego oderwane spojrzenie, krótkie odpowiedzi, dziwne telefony, które ignorował. Imię „Alicja” wypłynęło w jej pamięci jak ciemna plama, której nie chciała dostrzec.
Alicja była jego koleżanką z pracy dwa lata temu. Magdalena widziała ją kilka razy na firmowej imprezie – wysoka, z pewnym uśmiechem i spojrzeniem, które zatrzymywało się na Jakubie odrobinę za długo. Wtedy Magdalena odsunęła od siebie przebłysk zazdrości: „Tylko współpracowniczka, nic poważnego”. Sam Jakub opowiadał, iż Alicja odeszła z pracy i wyjechała do innego miasta. Ale teraz, słuchając jego ciężkiego oddechu w słuchawce, Magdalena zrozumiała – Alicja nigdzie nie zniknęła. „Nie chciałem, żeby tak wyszło, Madziu” – zaczął, a każde jego słowo było jak cios. Przyznał, iż od roku spotyka się z Alicją, iż wróciła do Krakowa, iż się „pogubił”. Magdalena milczała, czując, jak ziemia usuwa się jej spod nóg.
Nie pamiętała, jak odłożyła słuchawkę. Nie pamiętała, jak wyłączyła piekarnik, jak sprzątnęła ze stołu świece, które jeszcze rano zapalała z nadzieją. Jej myśli wirowały: „Jak on mógł? Dziesięć lat, Zosia, nasz dom – i wszystko dla niej?” Magdalena siedziała na kanapie, ściskając w dłoniach ich ślubne zdjęcie, i próbowała pojąć, kiedy jej życie zamieniło się w kłamstwo. Przypominała sobie, jak Jakub przytulał ją w zeszłym tygodniu, jak obiecywał Zosi wyjazd w góry. A przez cały ten czas był z inną. Zdrada paliła ją od środka, ale najgorsza była myśl: nie zauważyła, bo ufała. Kochała go tak mocno, iż oślepła.
Gdy Jakub wrócił do domu, Magdalena spotkała go w ciszy. Goście nie przyszli – odwołała kolację, nie mając siły udawać. Wyglądał na winnego, ale nie złamanego. „Nie chciałem cię zranić, Madziu. Ale z Alicją… to co innego” – powiedział, i te słowa dobiły ją. Nie krzyczała, nie płakała – tylko patrzyła na niego jak na obcego. „Wynoś się” – w końcu wyrzuciła z siebie, a jej głos był twardszy, niż się spodziewała. Jakub skinął głową, wziął torbę i wyszedł, zostawiając ją w pustym mieszkaniu, w którym wciąż unosił się zapach święta, które się nie wydarzyło.
Minął miesiąc. Magdalena starała się żyć dla Zosi, która jeszcze nie znała całej prawdy. Uśmiechała się do córki, przygotowywała jej śniadania, ale nocami płakała, zadając sobie to samo pytanie: „Dlaczego nie byłam wystarczająca?” Przyjaciele wspierali, ale ich słowa nie zagoiły rany. Dowiedziała się, iż Jakub i Alicja teraz razem mieszkają, a ta wiadomość była kolejnym ciosem. Ale gdzieś głęboko Magdalena czuła, jak budzi się w niej coś nowego – siła. Nie załamała się. Odwołała tamtą kolację, ale nie swoje życie.
Teraz Magdalena patrzy w przyszłość z ostrożną nadzieją. Zapisała się na kursy projektowania, o których marzyła w młodości, zaczęła spędzać więcej czasu z Zosią, nauczyła się doceniać siebie. Jakub dzwoni, przeprasza, ale ona nie jest gotowa go słuchać. Alicja, której imię kiedyś było tylko cieniem, teraz nie ma nad nią władzy. Magdalena wie: jej życie to nie on, nie ich małżeństwo, tylko ona sama. I ta rocznica, która miała być świętem, stała się początkiem jej nowej historii. Historii, w której nie będzie już żyć dla cudzych obietnic.