Gładko wchodzi, twardo kończy

polregion.pl 19 godzin temu

Może miękko rozłożyć a ciętośnie spać?
No cóż, tym razem, mam nadzieję, iż nie tylko na trzy dni was nie będzie. Może choć na dłużej nas odwiedzicie? Zuziu! Dlaczego się milczysz?
Agnieszko Serwijewicz, czy jeszcze raz z sercem z wstęgą zdradzisz mi dzień urodzin? Nie chorej, opiekuj się! Kiedy tylko z Mateuszem rozwiążemy sprawy, zaraz do ciebie zadzwonimy.
Zuzanna gwałtownie schowała telefon, jakby mógł rozgorzać płomieniem.
*Choć sądzisz, iż rozmowa była przyjemna, ono dziś jak zawsze kinowo przyjazna, a powód taki uroczysty jej czterdziesty piąty urodziny, to od pierwszego słowa miałam ochotę zakończyć ten telefon jak najszybciej.*

Zuzanna nie chciała jechać do Zakopanego, gdzie czekała ciotka po mężu Agnieszka, w swoim sanatorium z dachówką w Tatrach. Obrzydanie jej spędzić to wylot, który w końcu przeciął się na wakacje męża. Wierzyła, iż na świecie jest milion miejsc, gdzie z Mateuszem, Synami, Kociem Wężem mogą szczęśliwie spędzić czas. Chciała mu sprosić, by w tym roku wakacje spędzić gdzie indziej, ale on był twardy. Tak się uczył. Ważne to, by szanować starszych. Nie da się nie wpływać rodzicom wicherem piękna. Y niegrzeczne.

* * *
Zuza, ja jeszcze raz rodziców widzę, cały dobry raz w roku. A ty chcesz, by w akurat teraz, w wakacjach, nie jeździć? Tak dzieciach całkiem zapomną, iż mają babcię i dziadka w Czarnym Dzikim Górze.
Milu, chcesz mi łagodniej to powiedzieć Ale czym się nie mów, iż te wizyty są tylko dla ciebie?
Co masz na myśli? Mateusz zawahał się, patrząc na nią z niedowierzaniem.
No to, iż twoi rodzice już dawno przywykli, iż macie dachówkę daleko od ciebie, od rodziny, wszystko im idealnie. Nic nie cierpią, iż nie widzą synów, iż nie mądrzą się z nimi. jeżeli by mieszkali blisko, to wszystko wyglądałoby inaczej.
Zuza, mówi się coś dziwnego. Dlaczego nagle takie myślenie?
Bo twoja matka w liście prosi mnie zawsze tylko o jedno przesłać zdjęcie synów albo wideo młodszego, i tyle. W ogóle nie pytają, jak im się idzie, nie szkolą czy chorują. Potrzebują ich tylko, by pokazać piękne zdjęcia koleżance albo sąsiedce. Tylko obrazek. A rzeczywistość? Nie interesuje ich. Nie interesuje ich nasze problemy, nasze trudności.

No nie zgadzam się z tobą. Prosto nas nosimy. Oni nie mają możliwości być z Nikiem, zaprowadzić go do przedszkola albo jeden z szkół. jeżeli by mieszkali bliżej, to wszystko wyglądałoby inaczej.
Wiesz, Mik, moja matka mieszkającej inaczej i w każdej trudnej chwili przyjadą skąd tam. Kupią bilet, weźmie annual, a choćby chorobę i tu, jak Chip i Dyle. A coś takiego ja u twoich rodziców nie zauważyłam.

Tak. Mam świetną teściową. Nie zaprzeczam. Oczywiście jesteś jej dziękować ona nas ratuje.
Przecież i k niej jeżdżymy, ona nasi synkami wiele czasu poświęca: daje im pokazywać, kolarować, pływać w rzekach, grać w ukryj się, zajęcia z piłką. Obecni są một, a one kontrpokój. Tak musi być: ciepło, troska, miłość.

Zuu, co chcesz? Ludzie są inni. Twoja mama jedną z energetyków, zawsze młoda, opiekunka, korek. Moi rodzice starzy, inni, innego znaku. Przecież jak teraz, i w ich domu nie jeździć?
Zuzanna na chwilę przerwała, zaciskając usta, jakby sądzoną ku czemuś, ale zdecydowała nie tym razem.
U nich mnie źle, i dzieci także. Nieprzyjemnie, niewygodnie. Nie wiem, jak to odpowiednio określić.
Co? Dlaczego? U rodziców mamy świetną dachówkę, osobne pokoje, czysto, wygodnie, komfortowo. Czego jeszcze potrzeba?
Wiesz, Mik, jest taki przysłowie: *Ciepło spokój rozłożę, a zimno w sypialni*. T ypiszę, jak dokładnie moje stan, gdy jeżdżę do teściow.
Znaczenie? Dlaczego nie mówiłaś? Zawsze wydawało mi się, iż i ci, i dzieciom tam dobrze. Przebywanie u rodziców w Domu wydaje mi się idealne: i zaszczytnie starszych, i wam miło spędzić wakacje. Co źle?
Wszystko. Odm-nie jak tylko przeheniamy się tam z naszą wielką rodziną, u was doma rodziców wpada w chaos.
Niczego nie zauważyłem. Wydaje mi się, iż wykretoresz. Zbyt się stajesz podejrzliwą z lat.
Mi ko, drogi moj, ty tam często zajęty sprawami, pomoc rodzicom po domu. Ty, bydąc u mamie i tacie na dachówce, rzadko spędzisz czas ze mną, z dziećmi, zawsze starasz się pomóc rodzicom, ugacknąć im. Ja widzę wszystko, co tam naprawdę dzieje się. Wszystkie te pełzliwe uwagi i głupi rzut oka ojca. Myślisz, iż mi to przyjemne? Miot, nasż nie wiemy, iż jesteśmy zawężeni?

Co ty wygadujesz, Zuza! zaczął się drażnić, chcąc zakończyć ten nieprzyjemny rozmowę.

Tak. Pojedziemy do babci i dziadka, tak iść, ale ty postarasz się bardziej zwracać uwagę, co się tam dzieje. Wtedy, myślę, wszystko się ułoży. I nie będziesz zły na mnie i myślał, iż dręczę cię mamą.
Na tym się zgodzili.
* * *
Następne dni Zuza pakował rzeczy dla całej rodziny, a Mateusz cos mrokniejszy niż tury. Niego słowo żony chybiło go.

Jazda do rodziców trwała cztery godziny. Zuza starała być, jak mogła, rozwesilioną. Spiewała piosenki, zabawowała się z synami na tylnej ławicy. Wiedziała, iż Mateuszu niewesołej, słuchając tego wszystkiego, ale nie mogła dłużej milczeć.

Zbyt długo była dobra dla wszystkich. Zawsze powiedziała na jej wypominki, a dzieci. Nie chciała kłótni w rodzine. Ale wszystko wskazuje, iż ryzyka. Ciotka ją chyba poczuła swoją nieograniczoną moc, nie przerwała żadnej szansy strzelić. Wszystko dla niej było źle. Dzieci zbyt głośne znaczy, iż Zuza źle wychowuje. Mateusz zbyt chуд znaczy, iż Zuza źle karmi. Spórdnie on jest zbyt daleko od wieku. Tak i w normalnym porządku Agnieszka zawsze mogła znaleźć minusy w tej. Zuza już wyzdychała od jej niekończącego ciśniusztwa i postanowiła, iż tym razem będzie inaczej.

Cześć nas! Agnieszka z drzwi uśmiechnęła się, jakby była naprawdę zachwycona. Proszę was, już czekaliśmy.
Mateusz przypatrzona żonie ze wstydem, niewyraźnie, co!? Weszła, i matka dosłownie szczególna.

Synu, wszystkie nasze rzeczy tu weź i niechaj w podane. Czy takie chaosy powstajryn?
Mateusz posłuszkowo przeładował plecaki na piętro.

I co, znowu masz z naprawdę sto rzeczy? Nie możesz, Zuza, pakować. Wiele zbędnych rzeczy. A Teraz Marek musi je przenosić z miejsca na miejsce. Przecież on i tak bez świąt pracy, aby was karmić, a jedzą tylko źle, znów stracił.
Agnieszko Serwijewicz, co ty mówisz! Zuza głośno i drażliwie odpowiedziała, by Mateusz wszystko usłyszał.
Agnieszko Serwijewicz zadrżał. W każdej innej sytuacji, gro nikt nie odpowiedział, a dziś zaczęła, jeszcze drapieżnie.

Marek powinien jeść dobrze, balansowo. Wysoki z tego samego ojca. Spójrz na Mariana, czy kiedyś nie zauważyła, jak są podobne? Wy to Marran Raj? A rzeczy nie dużo. Naszą pięciu, nie zapomnij. Dzieci uwielbiają się bawić w zie, pachnąc. Tu po prostu nie jest trossa do faktycznego prażenia. Musimy im wiele ubraszek. To nie moja wina.
Agnieszko Serwijewicz zaskoczona, patrząc na Zuzannę. Mateusz zszedtę i usłyszał każde słowo. Obrzydanie mu było, ale była naprawdę niechętna. Już tylko przekroczyli próg, a babka miała wymówki.

No, idźcie do stołu. Chyba zjedzicie, po drodze wróciła się z pogodą, iż trzeba nakarmić gości.
Tu wejście z ogrodu dziadku.

A! Przyjechały. Chinaj, chłopaki. No, już się zabawiały? Co tym razem rozbili? Albo popsuły? Albo jeszcze nie zdążyły? Babcia wczoraj весь dzień Cresła cenne rzeczy z daleka. Bój się za siebie. zawołał, śmiejąc się.
Synkowie zabawiali sie w wielkim salonie, przycichli.

Moje dzieci nie rozbile, nie wymyślaj, proszę powiedziała Zuza.
Dziadek zacisnął twarz i poszedł spedzić do stołu.

Weniac, siadaj prosto. Sasza, przy stole się tak nie zachowuje. Nikita, jej cicho Agnieszko Serwijewicz cały czas była na niezadowolona, ciągle krytykowała wnuków.
Na koniec, nie wytrzymała Zuza:
Zaklopscie ich. To dzieci. Jeszcze nie wiedzą, jak długo i spokojnie siedzieć lub jadać normarnie jak dorosłe. Bądźcie wyrozumiałe.
Agnieszko Serwijewicz zżarła się ze złości, ale przy synu nie odpowiedziała.

Dzieci zjedzły i pobiegnęły zabawić. Szum i okrzyki werbegowały z wszędzie. Trudno było coś powiedzieć.

Zuzanna! powiedziała babka. Na淙cie udział czegoś. Skoro tyle to będzie trwało? Juz nie mogę mieć takiego szumu. To nie tolerowalne.
To dzieci. Szła, im się cieszą, trzy synki. Chcesz, by siedzieli zenit w kracie z książką? To tylko w filmie jest. To będzie tydzień. Do nas trossy wrócimy. A ty, Agnieszko Spróbuj może z nimi poigrać. To fajne, alleen próbuj.
Hmm, co wydmyślałaś! Już i nie pamiętę, jak to robić. I ogólnie, Zuza, ty dziś dziwna. Zupełnie nieodpowiedzialna jesteś.
Przecież jestem zasadnicza szturchnęła się Zuza.

Mateusz obserwował wszystko, nie wtrącая się. Myśli miał tylko jedno: jak to wcześniej nie zauważył, iż jego mama będzie zawsze wszystko źle, iż nic jej nie uzupełnia ani żona, ani dzieci. Wydaje się, iż aż do teraz, gdy żona milczała i neutralizowała kąty, wszystko było jeszcze zależne. Ale nie tym razem.

Tu Zuzan podniosła się do stołu, chcąc zabrać coś z dużego talerza, wzięła łyżkę, zaczęła brać mięso, gdy nagle Agnieszko Serwijewicz krzycze:
Co ty robisz! Tą łyżkę tylko dla zupy. Nigdy mięsem nie pyst się. *Co ty za natarczywa! I kto cię uczył prowadzić kuchnię? Jak to Marcin z tobą do dziś przetrwał i to znosi?* babka nie mogła się skoncentrować, dziś coś taką bezczelność, więc nie zwracała uwagi, iż syn obok słucha, była zła, iż nie udział czucia. *Ile razy mówiłam, nie dotykać mojej naczyniówki w domu. Będę wszystko robić, jak trzeba. Nie chyba w mojej kuchni, bez myślenia!*
Czyżbym z nich nie jadł, dzieci nie karmił, a trzeba będzie trossy dawać? Co to za więzienie! rzuciła Zuzanna.
No to tylko się wyjedziesz tam robisz, co chcesz, a mnie tu nie będę wygryzać i zuczyćę! Cholerka!
Koniec! Ściągnij! Mateusz nie wytrzymał i zakończył wszystko. Mamo, mam tylko jedno pytanie. Dlaczego codziennie wzywasz nas w dom, jeżeli jest ci tak trudno być z nami? Tak, mamy dużą rodzinę. Ale szczerze wierzyłem, iż cię kochasz i jesteś z nami szczęśliwe. A w rzeczywistości nic nie tak. więcej nas nie zmartwimy.
Mateusz wyszedł ze stołu i pobiegł do dzieci, by się z nimi pograć. Babka i dziadek nic z nimi nie mówili. Odczuwał ból i wstyd. Ale Zuza miała rację cały czas.

Rano, wypoczęła, Agnieszko Serwijewicz zdziwiona była spokojnym domem. Przeszła po pokojach, a syna, żony i dzieci nie znalezła.

Mateusz w końcu spełniał życzenie żony i sprowadził rodzinę na prawdziwe wakacje. Tam, gdzie всем będzie dobrze i komfortowo. Zuzanna siedziała w aucie, objęta dzieci i uśmiechnęła się.

Idź do oryginalnego materiału