Jaka jest różnica między obyczajem a zwyczajem? Zapytałam google (bo kogóż by tu innego?). To tak wygodnie pytać googla. A to, iż nie zawsze odpowiedź nie jest precyzyjna? A jeżeli zapytam Ziutka (eksperta we wszystkim), czy Zosię (która wszystko wie najlepiej), to czy dostanę precyzyjną odpowiedź? Jeszcze chyba mniej precyzyjną, niż odpowiedź googla. Poza tym i Ziutek i Zosia, będą chcieli wiedzieć po co mi to potrzebne, a zaraz potem będą mnie podejrzewać o jakieś drugie dno. Wcale a wcale mi nie uwierzą, iż pytam z czystej ciekawości. A googla mało obchodzą moje motywy. Tylko zapisze moja pytanie. Za jakiś czas ja zapomnę o co pytałam, ale google nie. Google pamięta na zawsze, bo przywłaszczył sobie prawo do pamiętania moich komputerowych klików. Tak jak facebook, instagram, X, whatsapp i inni. Google jeżeli sam nie ma odpowiedzi, to pokieruje mnie do Sztucznej Inteligencji (AI – Artificial Intelligence) i mi odpowiada tak:
‘Główna różnica polega na stopniu kontroli społecznej i konsekwencjach ich łamania. Obyczaj to powszechnie przyjęte zachowanie, którego naruszenie wywołuje zwykle negatywną reakcję grupy. Zwyczaj to również utrwalony sposób zachowania, ale jego nieprzestrzeganie nie wiąże się z ostrą krytyką i często jest charakterystyczne tylko dla danej, wąskiej grupy.
Acha, czyli obyczaj jest jakby obowiązkowy w grupie, a zwyczaj to taki bardziej osobisty.
I obyczaje, i zwyczaje się zmieniają. Kiedyś długie włosy u chłopców zmieniały obyczaj krótko ostrzyżonego (prawie wygolonego) faceta. Acha, a przed nim to był taki zaczesany do tyłu, ale podgolony, z brylantyną na podtrzymanie sznytu. Taki był mój dziedek – do dziś pamiętam zapach brylantyny w zielonym słoiczku, kupowanym w drogerii. Wtedy to był jedyny kosmetyk męski.
No więc o ten obyczaj mi chodzi. Kiedyś nie mówiło się o gejach i lesbijkach, choć przecież oni istnieli. Seks, choćby ten streit, był tematem tabu. O tym się nie mówiło. A dzieci brały się na przykład z kapusty, albo bocian je przynosił.
Małżeństwo moich znajomych się rozleciało, bo okazało się, iż mąż był kochający inaczej – swojego długoletniego przyjaciela. Winna? Żona, bo… Co? Nie potrafiła męża znęcić i zachęcić. Inne małżeństwo moich znajomych się rozleciało, bo żona odeszła do swojej nowej przyjaciółki. Winna? Żona, bo… Co? Nie potrafiła się sama zachęcić i znęcić do starego męża. I nie zrozumcie mnie źle – to nie o preferencje seksualne mi chodzi, a o obyczaj, iż ciągle zbyt często za to samo, obwinia się głównie kobietę. Jak mąż gej, to jej wina, jak ona lesbijka to też jej wina. I to nie tylko o sprawy seksu chodzi. Tak jakoś się utarło, iż kobietą wyciera się zbyt wiele problemów. W zarządzaniu projektami jest takie powiedzenie, gdy projekt idzie naprawdę źle i są przestoje i zwiększone koszty. Na pytanie kto winny? Odpowiada się: sekretarka. Obyczajowo taka najniższa i najsłabsza w hierarchii osoba jest obwiniania. To jak hierarchia dziobania kur. Ta najbardziej podziobana może jeść dopiero na końcu. I to o to chodzi, żeby obyczajowo kobietę wynieść z pozycji najniższej, między innymi przestając ją obyczajowo obwiniać za rzeczy, za które nie jest odpowiedzialna.
Toronto, 19 października, 2025












