Dziś 2 piękne opowieści, które budują wspólnotę:…

migranciwpolsce.pl 2 godzin temu


Dziś 2 piękne opowieści, które budują wspólnotę:
o przywracaniu imion i godności
oraz hołd dla przyjaciółki.
To opowieści, którymi podzieliliście się z nami z okazji Światowego Dnia Pomocy Humanitarnej. Dziękujemy za nie! Dziękujemy, iż jesteście!

#7
Zaczęło się od wysyłania paczek z żywnością do ośrodków zamkniętych tzw. SOCów (Strzeżone Ośrodki dla Cudzoziemców). “Hello, my name is … please, I need food!” – tak mniej więcej brzmiała treść wiadomości z prośbą o wsparcie. Ważne było podanie swojego ID, czyli numeru nadawanego osobom w ośrodku. Tak, byli numerem. Przyszedł dzień, iż dostałam wiadomość z prośbą o pomoc dla mężczyzny z Pakistanu, który po wielu miesiącach opuszcza obóz i ma dotrzeć do Ośrodka Recepcyjnego pod Warszawą. Przyjeżdża późnym wieczorem, tym razem czekam na dworcu Warszawa Gdańska.
Niewiarygodne uczucie, kiedy nagle widzisz człowieka. Za tym numerem stoi żywy człowiek – wystraszony, głodny, potwornie zmęczony. Podchodzę i witam się.
Zmieszany odpowiada cześć, przedstawia się i dziękuję mi za to, iż przyjechałam mu pomóc.
Nigdy nie pytam o numer, dla mnie zawsze ważne jest imię. Często przed wyruszeniem do “Dębaka” idziemy coś zjeść. Głód, a śniadanie dopiero w ośrodku. Zamawiam jedzenie i przynoszę do stolika. Mówię po polsku smacznego. Zawsze chcą, żebym zjadła z Nimi. Nie chcą jeść sami. Podają mi drugą kanapkę, przesuwają tacę w moją stronę i zapraszają do wspólnego posiłku. Często jemy w ciszy, a niektórzy ożywiają się i zaczynają mówić. Wzruszający jest moment ,kiedy po długim pobycie w SOCu mogą zadzwonić do swoich bliskich i pierwszy raz się usłyszeć. Czasem to powitanie trwa całą drogę do Dębaka. euforia z rozmowy z bliskimi pomieszana z niepewnością, co dalej. Pytają w samochodzie jak daleko jest obóz. Widzę przerażenie w ich oczach. Ciemno, droga bez pobocza, LAS. Wracają okropne wspomnienia. Pytam jesteś zmęczony? Nie… jestem wolny!

Wolontariuszka. Od ponad dwóch i pół roku wspieram osoby w drodze. Tutaj w Warszawie. Staram się być wsparciem dla nich w różnych obszarach życia. Głównie pomagałam w dotarciu do ośrodków otwartych po tym jak wyszli z SOCów. Przepraszam, ale nie dałam rady zamknąć tej opowieści w 1000 znakach. Napisałam najbardziej lakonicznie, jak potrafiłam. Tak naprawdę po raz pierwszy przelałam to wszystko na papier.

#8
Na przełomie lutego i marca 2022 roku nie wierzyliśmy w to, co się stało w Ukrainie. Wojna za naszą granicą i pierwszy w życiu kontakt z osobami uciekającymi przed wojną. Wszyscy potrzebujący wsparcia. Wielu z nas przystąpiło do pomocy nie bez oporów. Jednak w moim sercu na zawsze pozostanie moja przyjaciółka Monia, która pod swój dach przyjęła Katie z piątką dzieci od 9 do 17 lat oraz ich babcie, a trzem kobietom: Annie, Lenie i Marinie z dziećmi zorganizowała tymczasowy dom i znajomych. Przyjęła ich z otwartym sercem, zapewniając wszystko, na co było ją stać. Jednocześnie angażując wszystkich bliższych i dalszych znajomych do pomocy. Finalnie znalazła im mieszkanie, Katia poszła do pracy, dzieci do szkoły… Niestety tak tęsknili za Ukrainą (nigdy nie chcieli z niej wyjeżdżać), iż po uspokojeniu się sytuacji w ich regionie, wrócili. Od dwóch lat do dziś Monia systematycznie organizuje zbiórkę pieniędzy oraz potrzebnych rzeczy dla rodziny Katii. W ramach tej pomocy poznalo i zaprzyjaźniło się wiele osób, jesteśmy z Katią w stałym kontakcie.

Jestem mieszkanką Leszna w Wielkopolsce, przyjaciolką opisanej Moniki. Na codzień pracuje z migrantami jako urzędnik.

_________
*Wciąż możecie wysyłać nam swoje historie, korzystając z tego formularza:
https://docs.google.com/forms/d/e/1FAIpQLSfOonjLP4SDSvkDIGqN9NIeH-wQcE1Q27Q7rpX0eVnC_By4SQ/viewform?usp=sharing&ouid=113087122363852151384
patronat medialny OKO.press




Żródło materiału: Polskie Forum Migracyjne

Idź do oryginalnego materiału