Dzieci wynajęły nianię, bym ich nie spotykał z wnuczką

polregion.pl 2 godzin temu

Dzieci przestały mnie zapraszać do wnuczki, po cichu wynajęły nianię, żeby ze mną się nie spotykać.

Moja własna córka nie chce ze mną rozmawiać. choćby nie odbiera telefonu. Uważa, iż doprowadziłam do rozwodu w jej rodzinie. A przecież to nie moja wina – sama prosiła o pomoc.

Kasia wyszła za mąż w wieku 18 lat. Poznała Łukasza, gdy tylko wrócił z wojska. Zakochali się od pierwszego wejrzenia. Rzuciła studia, szła po równi pochyłej, choćby nie chciała słuchać moich rad. Musiałam wziąć ich oboje do siebie, żeby nie musieli wynajmować mieszkania. Początkowo było dobrze, choćby po ślubie dogadywałyśmy się. Potem córka zaszła w ciążę i zaczęła czepiać się wszystkiego – gotowałam, a ją mdliło. Nalegałam, żeby się wyprowadzili.

Umówiłam się z teściami, iż dołożymy się do mieszkania dla młodych, bo wiedziałam, iż sami nie dadzą rady. Próbowałam dodzwonić się do ojca Kasi, myślałam, iż pomoże załatwić kredyt. A on powiedział, iż płaci alimenty i nic więcej nam nie jest winien.

Gdy córka urodziła, bardzo jej pomagałam. Spędzałam każdą wolną chwilę z wnuczką, żeby młoda mama mogła odpocząć. Ale niedługo Kasia zaczęła symulować, wymyślała choroby, żeby zrzucić na mnie obowiązki.

Często wysyłałam ich na randki, do kina czy restauracji, choćby na dziesięciodniowy wyjazd we dwoje. Lubiłam opiekować się Zosią, więc nie było problemu. Oczywiście, byłam zmęczona, ale cóż się nie robi dla szczęścia dziecka?

Gdy wrócili z wakacji, zaproponowałam Łukaszowi remont. Przecież tylko leżał po pracy, choć miał luźny grafik. Przywiozłam materiały budowlane i zabrałam Zosię do siebie na dwa tygodnie. Wysłałam choćby ekipę remontową, żeby nie musiał się przemęczać. A tu nagle zaczęły się pretensje! Łukaszowi nie podobało się, iż „rozdaję rozkazy”. Ale co miałam robić, skoro on sam nie wykazywał inicjatywy?

Po remoncie nasze kontakty prawie się urwały. Dzieci przestały mnie zapraszać, zatrudniły nianię w tajemnicy przede mną. Byłam zraniona, ale na swoją rocznicę zaprosiłam całą rodzinę. Kasia przyszła tylko z Zosią. A Łukasz choćby nie zadzwonił z życzeniami. Bardzo mnie to zabolało. Przecież im pomagałam, remont opłaciłam… Czy zasłużyłam na taką niewdzięczność?

Łukasz nakrzyczał na mnie, iż mam „wszędzie swoje pięć groszy”. Że to jego dom i nie chce mnie tam widzieć.

Może rzeczywiście przesadziłam z tą pomocą? Chciałam przecież dobrze. Teraz Kasia ciągle się kłóci z mężem i obwinia mnie. Płacze przez telefon, wyrzuca mi wszystko. Podobno Łukasz mówi już o rozwodzie. Nie widuję Zosi, choćby nie mogę usłyszeć jej głosu.

A ja żyłam dla nich… Co teraz mam robić? Dlaczego mnie tak nienawidzą?

Idź do oryginalnego materiału