Czy naprawdę stałam się obca?

twojacena.pl 1 dzień temu

Czyżbym stała się obcą?

Ten dzień zaczął się od ciężaru na sercu. Stałam na progu domu mojego syna, Jacka, i nie mogłam uwierzyć, iż muszę prosić o pozwolenie, by wejść. W dłoniach trzymałam małą torbę z rzeczami, a w duszy miałam mieszaninę zmęczenia, urazy i nadziei. Droga była długa, niemal sześć godzin w dusznym autobusie, i marzyłam tylko o tym, by wziąć prysznic, coś zjeść i odpocząć, zanim pójdę na cmentarz odwiedzić grób mojej zmarłej matki, Anny Kowalska. Ale słowa, które wypowiedziałam do Jacka, wciąż dźwięczą mi w piersi: „Synku, pozwól mi wejść choć na godzinę. Umyję się, zjem, jeżeli twoja żona pozwoli, a potem pójdę na cmentarz, zapalę świeczkę. Czyżbym aż do tego doszła?”

Jacek patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. W jego oczach widziałam i miłość, i zakłopotanie, a może choćby lekkie zagubienie. gwałtownie skinął głową i powiedział: „Mamo, oczywiście, wchodź, o czym ty w ogóle mówisz?” Ale wiedziałam, iż to nie tylko jego decyzja. Jego żona, Kasia, zawsze była miła i serdeczna, ale w ostatnich latach zaczęłam zauważać, iż moja obecność w ich domu wywołuje u niej napięcie. Nie okazywała tego otwarcie, ale czułam to – długie wizyty, rozmowy o przeszłości, moje opowieści o życiu na wsi – wszystkie jej nie pasowały. I oto teraz ja, matka, stoję na progu i niemal błagam, by wpuścili mnie do domu własnego syna.

Weszłam do środka, starając się być jak najciszej. Kasia była w kuchni, przygotowując obiad. Uśmiechnęła się, przywitała i zaproponowała herbatę, ale odmówiłam – nie chciałam jej obarczać. Zamiast tego poprosiłam o pozwolenie skorzystania z łazienki. Jacek odprowadził mnie, przyniósł czysty ręcznik i powiedział: „Mamo, nie martw się, wszystko w porządku. Odpocznij, ile chcesz”. Ale widziałam, jak rzucił szybkie spojrzenie w stronę kuchni, jakby sprawdzał, czy Kasia nie słyszy naszej rozmowy. To był kolejny cios w serce. Kiedyś byliśmy z Jackiem tak blisko, dzieliliśmy się wszystkim, a teraz czuję się jak gość, który musi znać swoje miejsce.

Po prysznicu odzyskałam trochę sił. Siedząc przy stole z talerzem gorącej zupy, którą Kasia uparła się mi podać, rozmyślałam o tym, jak wszystko się zmieniło. Gdy Jacek był mały, pracowałam na dwóch etatach, by zapewnić mu wszystko, czego potrzebował. Żyliśmy skromnie, ale starałam się, by niczego mu nie brakowało. Pamiętam, jak obiecywał mi, jeszcze jako nastolatek: „Mamo, gdy dorosnę, zbuduję ci duży dom i nigdy nie będziesz musiała o nic się martwić”. Uśmiechałam się, głaskałam go po głowie i mówiłam, iż nie potrzebuję niczego poza jego szczęściem. A teraz jest dorosły, ma rodzinę, piękny dom i dobrą pracę. A ja stoję na jego progu i proszę o pozwolenie, by wejść.

Po obiedzie wybrałam się na cmentarz. To był główny cel mojej podróży. Moja matka, Anna Kowalska, odeszła pięć lat temu i od tamtej pory staram się przyjeżdżać przynajmniej raz w roku, by uprosPosprzątałam grób, zapaliłam świeczkę i długo siedziałam, rozmawiając w duchu z mamą, szukając w jej ciszy odpowiedzi, która ukoiłaby moje serce.

Idź do oryginalnego materiału