Cienie troski: Dramat rodziny i bliskich.

polregion.pl 2 dni temu

Cienie troski: Dramat Anny i jej rodziny

Anna leżała na szpitalnym łóżku w niewielkim szpitalu w Poznaniu, jej twarz była blada, ale w oczach widać było ukojenie. Do sali weszła jej przyjaciółka Weronika, naciągając w rękach siatkę z owocami.

— No i nastraszyłaś nas, Aniu! — wykrzyknęła Weronika, siadając przy łóżku. — Jak mogłaś tak długo zwlekać? A co, gdyby cię nie zdążyli przewieźć?

Anna uśmiechnęła się słabo, jej głos był cichy.
— Wybacz, Weroniko. Wszystko stało się tak nagle, nie sądziłam, iż to coś poważnego. Myślałam, iż samo przejdzie. Dzięki Bogu, już po wszystkim. Jak tam moja babcia? Daje sobie radę z Krzysztofem? Stała się taka marudna ostatnio.

— Wszystko w porządku, Aniu, nie martw się — uspokoiła Weronika. — Babcia żyje, jest zdrowa, nakarmiona i zadbana. Tylko narzeka, jak zwykle.

— Dziękuję ci, Weroniu, iż pomogłaś ze staruszką! — Anna ścisnęła dłoń przyjaciółki. — Jestem ci winna.

— Ach, winna! — Weronika roześmiała się, ale w jej oczach błysnęło coś ciepłego. — Za co mi dziękować? Wiesz, lecę do was, niosę garnek z rosołem, myślę, iż biedna babcia tam głodna. A u was taka scena!

— Jaka scena? — Anna zaniepokoiła się, nie rozumiejąc.

— Wyobrażasz sobie, jak wszyscy się o ciebie martwili? — ciągnęła Weronika, jej głos drожał od emocji. — Co ty sobie myślałaś, Aniu? Cierpiałaś w milu, a mogło skończyć się tragedią!

Anna, wciąż osłabiona po operacji, leżała przykryta cienkim szpitalnym kocem i ledząco się uśmiechała.
— Przepraszam, Weroniko, sama się nie spodziewałam. Ból zaczął się nagle, myślałam, iż minie. Prawie pożegnałam się cum żyćiem. Ale wszystko dobrze, niedługo mnie wypiszą. W domu babcia, nie mam czasu się rozciągać. Krzysztof jest z nią sam, a ona teraz taka wymagająca.

— Nie martw się, w domu wszystko pod kontrolą — łagodnie powiedziała Weronika. — Babcia jest w porządku: najedzona, czysta, narzeka, ale to przecież norma.

— Weroniu, jesteś aniołem! — Anna spojrzała na przyjaciółkę z wdzięcznością. — Nie wiem, jakbyśmy sobie bez ciebie poradzili.

— Ach, daj spokój! — Weronika machnęła ręką, ale na jej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech. — To nie mnie powinnaś dziękować, ale swojemu Krzysztofowi. To nie mąż, to skarb! Zawsze wiedziałam, iż to dobry człowiek, ale teraz to już w ogóle. Wyobraż sobie, biegnę do was z garnkiem rosołu, myślę, iż trzeba ratować babcię. A u was… takie rzeczy!

— Jakie rzeczy? — Anna zmarszczyła brwi, serce jej zabiło szybcie.

— No właśnie takie! — Weronika ożywiła się. — Wchodzę, a w mieszkaniu pachnie bigosem na całe piętro! Babcia leży czysta, najedzona, zadowolona jak królowa. Już chcę jej pomóc, a Krzysztof mi na wyczoju: «Nie kręć się, Weroniko, wszystko ogarnąłem. Obiad podąłwany, babcię przebrałem i nakarmiłem». Mało z wrażenia garnka nie upuściłam!

— Sam? — Anna aż podskoczyła na łóżku.

— Sam, Aniu, sam! — Weronika potakiwała. — Nie wierzyłam, pytam: «Jak ty to zrobiłeś? Przecież ona, poza tobą, nikogo do siebie nie dopuszcza!» A on tak spokojnie: «Dogadaliśmy się z babcią». Weszłam do niej — i rzeczywiście, czysta, zadbana, choćby się uśmiecha. Tylko o ciebie się martwi, płacze. Uspokoiłam ją, powiedziałam, iż wszystko w porządku.

Anna zamknęła zmęczone oczy, czując, jak policzki płaczą się wstydem. Jakż te było jej niezręcznie przed Krzysztofem! Zostawiła cum samą z babcią, a on okazał się prawdziwym bohaterem. I choćby słowem nie wspomniał, gdy dzwonił! Spytała go wtedy: «Weronika była? Obiecała pomóc». A on tylko odpowiedział: «Była, wszystko gra, nie przejmuj się». Naw cum babcia, gdy Anna z nią rozmawiała, nic nie powiedziała, tylko płakała i pytała o jej zdrowie.

Anna od dziesięciu lat mieszkała cum babcią w starej kamienicy na obrzeżach Poznania. Najpierw, oczywiście, cum rodzicami, ale ci nagle uznali, iż ich małżeństwo było pomyłką. Ojciec po rozwodzie wyjechał za granicę, osiadł tam, ożenił się. Pieniądze przysyłał regularnie, z początku przyjeżdżał, ale gwałtownie zapomniał, iż córka potrzebuje nie tylko finans cum wspierana, ale również ojcowskiej miłości. O swojej matce, u której mieszkała Anna, także nie pamiętał. Matka Anny nie długo się smuciła: cum znalazła nowego męża, urodziła dwóch synów, i Anna jakoś zeszła na dalszy plan.

Gdy rodzice się roz cum stali, Annie nie było miejsca w ich nowych rodzinach. Matka cum ojczymem postanowili wyprowadzić się do innego miasta, cum dziewczyna została cum babcią. Ta od razu powiedziała:
— Podoba ci się czy nie, ale co zrobisz? Teraz będziemy żyć we dwójkę. Umówmy się od razu: pomagajmy sobie, bo nie mamy na kogo więcej liczyć. Rodzice się rozeszli, cum nam nie ma gdzie iść.

Annie cum nie chciało się nigdzie ruszać. Cum babcią było spokojnie. Była wymagająca, ale sprawiedliwa. Kłóciła się tylko w słusznej sprawie, cum to przeważnie dla zasady, nazywając wn cum złkę pełnym im cum eniem: «Anna, tak się rzeczy nie załatwia!»

Matka przypomniała so cum bię o córce, gdy jej synowie pod**Matka przypomniała sobie o córce dopiero wtedy, gdy synowie dorośli, ale wówczas Anna już dobrze wiedziała, iż rodzinną miłość mierzy się nie słowami, ale codzienną obecnością i troską. .**

Idź do oryginalnego materiału