Chciałem jej się oświadczyć… ale po ośmiu latach zniknęła jak cień.

newsempire24.com 2 dni temu

Dzisiaj piszę do dziennika, bo muszę to z siebie wyrzucić. Chciałem jej się oświadczyć… a ona odeszła po ośmiu latach, jakbym był powietrzem.

Wiem, iż zwykle to kobiety opowiadają takie historie, ale dziś to ja – mężczyzna, który stracił nie tylko miłość, ale kawał siebie. Nazywam się Jakub, mam dwadzieścia osiem lat, pochodzę z Poznania i wciąż nie mogę dojść do siebie po tym, co się stało.

Z Kasią byliśmy razem osiem lat. Całe życie, gdy tak teraz myślę. Poznaliśmy się na uniwersytecie, oboje mieliśmy po dwadzieścia lat. Razem przeprowadzaliśmy się, wspieraliśmy w trudnych chwilach, oszczędzaliśmy na wakacje w górach, wybieraliśmy meble do mieszkania, wspólnie pochowaliśmy moją babcię, śmialiśmy się do łez przy starych komediach. Myślałem, iż mamy między sobą nie tylko uczucie, ale prawdziwe partnerstwo. Dojrzałe, stabilne, na całe życie. Myliłem się.

Miesiąc temu zdecydowaliśmy się na „przerwę”. Tak dla dobra związku, żeby zobaczyć, czy potrafimy bez siebie żyć. Wtedy wydawało mi się to rozsądne. Nic nie zapowiadało katastrofy – nie kłóciliśmy się, nie raniliśmy nawzajem. Po prostu, jak mówiła, „coś się w niej zmieniło” i „nie była pewna swoich uczuć”.

Zgodziłem się. Głupiec. Myślałem, iż tydzień, dwa i wszystko wróci do normy. Od pierwszego dnia było mi ciężko. Nie mogłem spać w naszym łóżku bez niej, nie potrafiłem wejść do kuchni, gdzie piliśmy poranną kawę, omijałem szerokim łukiem sklep, w którym kupowała swoją ulubioną czekoladę. Zrozumiałem: nie dam rady bez niej.

Zacząłem pisać. Dzwoniłem. Wysłałem kwiaty z kartką: „Przepraszam, jeżeli zawiniłem. Wróć. Bez ciebie wszystko traci sens”. Zaprosiłem ją na obiad – odmówiła. Pisałem rano i wieczorem: „Dzień dobry, jak się czujesz?”, „Tęsknię…” – w odpowiedzi dostawałem tylko chłodne, zdawkowe zdania. Koniec. Czułem, iż tracę ją z każdym dniem coraz bardziej.

Zapytałem wprost: „Nie chcesz już ze mną być?” Odpowiedziała: „Potrzebuję przestrzeni”. Uszanowałem to. Miłości się nie wymusza. Odpuściłem. Ale moje serce nie odpuściło. Wciąż miałem nadzieję. Bo miałem przecież plany… Chciałem się jej oświadczyć tego lata. Kupiłem pierścionek. Wybrałem choćby miejsce – ten sam most, na którym pierwszy raz się pocałowaliśmy. Marzyłem, jak uklęknę i zapytam: „Wyjdziesz za mnie?” A ona rozpłacze się ze szczęścia i powie: „Tak”.

Zamiast tego dostałem SMS-a. Chłodny, wyrachowany: „Przepraszam, ale nie mamy przyszłości. Proszę, nie pisz do mnie więcej.”

Wtedy poczułem, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Wszystko we mnie się skurczyło. Siedziałem w kuchni, wpatrując się w pustą filiżankę, i nie mogłem złapać oddechu. Byliśmy razem osiem lat. Znałem jej nawyki, zapach, sposób, w jaki mówiła przez sen. Kochałem ją do szaleństwa, do bólu, bezwarunkowo. A nagle – jakby ktoś mnie wymazał. Bez wyjaśnień. Bez powodu.

Nie wiem, czy jest z kimś innym. jeżeli tak, to nie mam o tym pojęcia. Nie kłóciliśmy się, nie robiliśmy sobie krzywdy. Byliśmy drużyną. Myślałem, iż idziemy w tym samym kierunku. A okazało się, iż biegłem sam do przodu, a ona już dawno zawróciła.

Teraz siedzę w pustym mieszkaniu, gdzie wszystko o niej przypomina: jej kubek z pęknięciem, jej książka na szafce nocnej, jej spinka na brzegu wanny. Próbuję żyć – ale na razie nie wychodzi. Czytam o rozstaniach, rady psychologów, historie innych ludzi… Nic nie pomaga.

Jedno mnie męczy: dlaczego? Jak można tak po prostu wyrzucić osiem lat? Przestać kochać? Przestać czuć? A może byłem tylko wygodny jak stary sweter – miękki, znany, ale już znudzony?

Jest mi ciężko. Nie wiem, co dalej. Wszyscy mówią: „czas leczy rany”, ale na razie tylko je rozdrapuje. Każdy dzień to jak szorowanie duszy papierem ściernym.

Piszę to, bo nie mogę już milczeć. Może ktoś przeczyta i odnajdzie siebie. Może ktoś zrozumie, jak to boli – zostać porzuconym nie po trzech miesiącach, ale po prawie dziesięciu latach. I jeżeli teraz też jesteś w takiej dziurze – wiedz, iż nie jesteś sam. Jesteśmy tu. Ci, którzy kochali naprawdę. Którzy marzyli. Którzy wierzyli. I których nie wybrano.

Nazywam się Jakub. I po prostu starałem się kochać.

Idź do oryginalnego materiału