Była Miłość

twojacena.pl 5 dni temu

**Jego była**

„Dziękuję ci, Krzysiu! Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła” – wiadomość rozbłysła na ekranie telefona.

Telefon męża zadrżał w jej dłoni. Alicja mimowolnie rzuciła okiem na ekran. Nadawcą była jakaś Marysia. Wiadomość ozdabiało serduszko.

Alicja rozszerzyła oczy. *Marysia? Krzysiu?* Mogłaby pomyśleć, iż to daleka krewna lub koleżanka z pracy, gdyby nie jedno „ale” – mąż nie znał żadnej Marysi. A może jednak znał?

Gwałtownie podniosła wzrok. Najpierw powinna się upewnić, a potem wyciągać wnioski. Ale serce już ścisnęła zazdrość.

— Kim jest Marysia? — Alicja walczyła, by głos jej nie zadrżał.

Krzysztof, który właśnie spokojnie pił kawę, choćby nie od razu zrozumiał, o co chodzi.

— Co?
— Marysia — powtórzyła przez zęby, pokazując mu telefon. — Kto to?

Mąż spojrzał na ekran. W jego oczach przemknęło napięcie. Odwrócił się gwałtownie i wzruszył ramionami.

— A… To Marzena.

Alicja zastygła.

— Jaka znowu Marzena?
— No… Moja była. Nic między nami nie ma.

Powoli odłożyła jego telefon na stół i skrzyżowała ramiona.

— Była dziewczyna nazywa cię „Krzysiem”, dziękuje za coś z serduszkiem? Serio?

Krzysztof znów wzruszył ramionami, jakby to nie było warte dyskusji.

— Tak. Pożyczyłem jej trochę grosza. Prosiła o pomoc.

Alicję zalała fala gniewu.

— Dałeś pieniądze swojej byłej?!
— No tak, co w tym złego?
— Co w tym złego?! — przedrzeźniła go. — Naprawdę? Uważasz to za normalne? Brać z naszego wspólnego budżetu i przekazywać to jakiejś Marzenie?

W końcu spojrzał jej w oczy.

— Alicja, robisz z igły widły. Znamy się od lat. Dlaczego nie mogę jej pomóc?

Roześmiała się, ale w tym śmiechu nie było radości.

— Jesteś żonaty, Krzysztofie. Żonaty! Na mnie. A pomagasz kobie, z którą byłeś przede mną.

Westchnął z irytacją, jakby tłumaczył coś dziecku.

— Nie rozstaliśmy się w gniewie. To nie jest dla mnie obca osoba.
— A ja jestem ci obca?

Krzysztof milczał. Alicja pokręciła głową i ciężko westchnęła.

— Jak długo to już trwa?
— Co konkretnie?
— Wasza urocza przyjaźń.

Znów odwrócił wzrok.

— Zawsze utrzymywaliśmy kontakt. Jeszcze przed tobą. Tylko wcześniej o tym nie mówiłem. Nie chciałem cię niepokoić.

Alicja poczuła, jak w środku wszystko stygnie.

— Czyli przez dwa lata to ukrywałeś?
— Nie ukrywałem! Po prostu nie widziałem powodu, żeby wspominać. Nie zdradzam cię. Nie masz powodu do obaw.

Powoli wypuściła powietrze, walcząc, by nie krzyknąć z wściekłości.

— I często jej pomagasz?
— No, czasem. Drobiazgi. Skręcić szafę, naprawić komputer.
— Więc mój mąż biega pomagać innej kobi, jak hydraulik?
— O co ci chodzi?! — warknął. — No pomogłem, no dałem pieniędzy! To zbrodnia?! Tobie też bym pomógł!

Alicja spojrzała na niego z zimną determinacją.

— jeżeli nie widzisz w tym nic dziwnego, znaczy, iż mamy różne pojęcie o małżeństwie.

Odwróciła się i wyszła z kuchni. Nie chciała teraz patrzeć mu w twarz.

Nie pamiętała, jak minął ten dzień. Czuła tylko, jak emocje rozrywają ją od środka. Gniew, żal, dezorientacja. Próbowała analizować sytuację, ale w głowie kołatało tylko jedno pytanie: *Jak mogłam tego nie zauważyć?*

Krzysztof nie wyglądał na winnego. Teraz już nie ukrywał kontaktu z Marzeną, ale zachowywał się, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem.

W ciągu następnych tygodni układanka stała się jasna. Teraz, gdy Alicja wiedziała, czego szukać, wszystko było oczywiste. Jej mąż regularnie zostawał po pracy co kilka dni. Co kilka dni Marzena miała „nagły problem”, który trzeba było natychmiast rozwiązać.

— Wieczorem wpadnę do Marzeny — rzucił obojętnie przy jedzeniu. — Zepsuła się jej pralka.

Alicja odłożyła widelec i zmrużyła oczy.

— Nie ma innych fachowców w mieście?
— No co ty, mam jej nie pomóc?
— Tobie łatwo. Mnie trudno to znosić.
— Znowu to samo! Znowu ta historia?!
— Oczywiście, iż znowu — odparła lodowato. — Bo twoja była co chwilę wpada w „tarapaty”. Dobrze, iż nie macie wspólnych dzieci.

Krzysztof spojrzał na nią z irytacją, ale wrócił do jedzenia.

— Gdyby to była twoja matka albo sąsiadka, też byś zabraniała pomagać?
— Różnica jest taka, iż „inni” nie wzywaliby cię co drugi dzień.
— Alicja — Krzysztof odłożył widelec. — Naprawdę zachowujesz się, jakbym cię zdradzał.
— Nie wiem, czy zdradzasz, ale twoje zachowanie jest podejrzane. I to mnie wkurza — odcięła się.

Uśmiechnął się krzywo.

— Nie ufasz mi.
— A mam powód, żeby ufać?

Zapadła cisza.

Trzy dni później Marzena znowu się odezwała.

— Dzwoniła Marzena — oznajmił spokojnie Krzysztof. — Chce kupić lodówkę, ale nie ma czym przewieźć.

Alicja powoli się odwróciła.

— Więc teraz rzucisz wszystko, weźmiesz auto i pojedziesz jej to przewozić?
— No, a co w tym złego?
— Krzysztof, naprawdę nie widzisz problemu?
— Widzę, iż robisz z tego dramat.
— Nie, to ty urządzasz cyrk, a ja nie chcę w nim uczestniczyć. Twoja była dzwoni, a ty biegAlicja spojrzała na niego ostatni raz, wzięła klucze i wyszła, wiedząc, iż tym razem drzwi zatrzaśnie się za nią na zawsze.

Idź do oryginalnego materiału