Bliżej się nie da.

newsempire24.com 3 tygodni temu

Bliżej niż się wydaje

– Szkoda, iż pani Anna znowu nie przyszła – szepnęła Elżbieta do męża, gdy ich trzyletni wnuczek Wojtuś z przejęciem zdmuchiwał świeczki na torcie. – Nie zobaczyła prawnuka… to smutne.

– Nie chce – to i trudno – odparł ostro Marek. – Pisałem do niej dwa tygodnie temu. Ile można zapraszać?

– Może jednak zadzwonić? Przypomnieć? Nie jest już młoda…

– Elu, daj spokój. Nic nie zapomina, jeżeli jej na czymś zależy. A jeżeli przez trzy lata nie próbowała choćby zobaczyć wnuka – znaczy, iż nie musi. Telefon ma, adres zna. To tylko duma górą nad uczuciami.

Elżbieta zamilkła. Minęło już pięć lat, a uraza wciąż żyła, jak świeża rana. Głupia, uparta, wżerająca się w serce. I niby nikt nie zawinił naprawdę. A jednak…

Marek poznał Elżbietę na weselu kolegi. Wtedy nie była sama – przy boku miała mężczyznę, który przyciągał spojrzenia. Wysoki, elegancki, pewny siebie. „Alfa”, jak się mówi. Marek nie odważył się wtedy podejść. A potem usłyszał, iż tamten porzucił Elżbietę, zostawiając ją samą z małą córeczką. Przez znajomego zorganizował „przypadkowe” spotkanie. Zaczął adorować – długo, wytrwale. Pobrali się, gdy Ania nie miała jeszcze roku.

Pani Anna, jego matka, przyjęła synową chłodno. Nie cieszyła się, ale i nie wtrącała. Myślała, iż to się rozpadnie – obce dziecko, żona starsza… Ale Marek był szczęśliwy. Dla tego uczucia postanowiła zachować wątpliwości dla siebie.

Tylko raz powiedziała głośno, co myśli. Marek postanowił zaadoptować Anię. Wtedy matka wezwała go „na poważną rozmowę”.

– Po co ci cudze dziecko? Rozumiesz, iż to nie twój obowiązek?

– Mamo, Ania nie jest dla mnie obca. Nazywa mnie „tatusiem”. Innego ojca nigdy nie znała.

– Ale ma przecież biologicznego! choćby jeżeli się wyparł – fakt pozostaje.

– Czy to ważne, kto urodził, skoro ja jestem z nią od początku?

– Ważne! A jeżeli się z Elżbietą rozwiedziesz? Będziesz płacił alimenty na dziewczynkę, do której prawnie nie masz zobowiązań?

– Mamo! Naprawdę myślisz, iż się rozstaniemy?

– Chcę tylko, żebyś pomyślał o swoich przyszłych dzieciach. O prawdziwych.

– A jeżeli ich nie będzie? Co wtedy?

– Będą! Musisz zostawić wszystko dzieciom z krwi, a nie obcej dziewczynce!

Marek wstał.

– Dość. jeżeli liczysz, iż porzucę Elę i Anię – przeliczyłaś się. Kocham je. I Ania będzie twoją wnuczką, czy ci się to podoba, czy nie.

Po siedmiu latach urodził się Tomek. I stał się centrum świata pani Anny. Spacerowała z nim, niańczyła, rozpieszczała. Ania jednak jakby zeszła na drugi plan. Elżbieta nie poruszała tematu – nie chciała psuć relacji. Tomek i babcia byli bardzo blisko. choćby podczas wyjazdów zostawał pod jej opieką. Ania rozumiała – mądra dziewczynka. Pytała:

– Dlaczego babcia nie spędza ze mną tyle czasu?

– Po prostu od dawna marzyła o wnuku – tłumaczyła matka. – Tomek jest podobny do taty, gdy był mały.

Ania dorosła, ale choćby w czternastym roku życia wyczuła, iż coś jest nie tak. Pewnego dnia wróciła do domu i zapytała wprost:

– Mamo, powiedz szczerze – Marek nie jest moim biologicznym ojcem?

– Tak…

– Dom– Ale to przecież nie ma znaczenia, bo on jest moim prawdziwym tatą.

Idź do oryginalnego materiału