A kto jest moim ojcem?

newsempire24.com 6 dni temu

– A kto jest moim ojcem?

– Aniu, pójdziemy w niedzielę do kina?

– Nie wiem. Mama nie pozwala mi wychodzić wieczorami. Może tylko w dzień.

– To idziemy w dzień. Kupię bilety? – z nadzieją spytał Kuba.

Ania podniosła głowę i spojrzała na okna trzeciego piętra. Czy to tylko jej się wydawało, czy w oknie mignęła twarz mamy? Od razu straciła humor. Wzięła od Kuby swoją torbę i odsunęła się od niego o krok.

– Dobrze, już idę. Do jutra. – gwałtownie ruszyła w stronę klatki.

„Zawsze mnie śledzi, jakbym była jakąś przestępczynią. Wszyscy chodzą wieczorami, a ja tylko w dzień. Wszyscy mają normalnych rodziców, a ja…” – myślała z irytacją, wchodząc po schodach.

Weszła do mieszkania, rozebrała się, starając się nie hałasować. Zgasła światło w przedpokoju i przemknęła obok pokoju mamy.

– Zjesz coś? – usłyszała za sobą głos matki, zanim zdążyła złapać za klamkę.

Ania przewróciła oczami i odwróciła się.

– A jeżeli nie? – odpaliła z przekąsem.

– Dlaczego zawsze musisz być taka opryskliwa?

– Dlaczego zawsze mnie śledzisz? – odpowiedziała pytaniem.

– Nie śledzę. Tylko spojrzałam przez okno – odparła spokojnie mama.

– Tak, jasne. Zauważyłam, iż nigdy nie patrzysz przez okno, kiedy jestem w domu – syknęła Ania. – Muszę się uczyć. – Weszła do pokoju i zatrzasnęła drzwi. Zapaliła światło i liczyła w myślach: „Raz, dwa, trzy…”

Zazwyczaj na „pięć” mama wpadała do pokoju i zaczynała krzyczeć, iż nie zasłużyła na takie traktowanie, iż córka jest niegrzeczna i nieposłuszna. Jeszcze jeden taki wybryk, jeszcze raz zatrzasnę przed nią drzwi…

Ania doliczyła do dziesięciu, ale mama nie przyszła. To było dziwne. Przebrała się, wyjęła książki i usiadła przy biurku. Była głodna, ale czy mama dałaby jej zjeść w spokoju? Przyszłaby do kuchni, usiadła naprzeciwko i zaczęła przesłuchanie. Jak tu nie być opryskliwą? Usłyszała kroki za drzwiami i schyliła się nad książką, udając, iż czyta. „Zaraz się zacznie.” Mama weszła.

– Nie przeszkadzam? – zapytała.
To już było zupełnie niezwykłe. Mama nigdy nie pytała, po prostu wchodziła.

– Muszę ci coś powiedzieć – zaczęła, siadając na kanapie.

Ania udawała, iż czyta. Nie widziała ani słowa, czekała, co powie mama.

– Zadzwoniła do mnie kobieta… Mieszkał u niej twój ojciec… Powiedziała, iż nie żyje… Pogrzeb jest jutro – mówiła spokojnie, robiąc pauzy między zdaniami, co w ogóle do niej nie pasowało.

– Jak to nie żyje? – Ania podniosła głowę, patrząc na matkę z przerażeniem.

– Zawał. jeżeli pójdziesz ze mną, załóż coś ciemnego.

– I mówisz o tym tak spokojnie?! – Ania zerwała się, zgrzytając krzesłem o podłogę. – Słyszysz siebie? „Załóż coś ciemnego”? To śmierć ojca! – przedrzeźniała mamę.

– Z tobą nie da się rozmawiać – westchnęła mama, wstając. – On nas zostawił. Zapomniałaś?

– Bo ty go nie kochałaś! – Ania łkała, dusząc się od płaczu.

– Nie krzycz. Nie mów tego, czego nie wiesz – odparła zirytowana mama.

– Wiem. Tata mi powiedział, zanim odszedł. Że ty go nigdy nie kochałaś. Po co w ogóle za niego wyszłaś? Lepiej byś odeszła i zostawiła nas z tatą. On mnie kochał, w przeciwieństwie do ciebie. – Głos Ani załamał się, opadła na krzesło, ukrywając twarz w dłoniach.

Poczuła dotyk matki na ramieniu, wzdrygnęła się, odtrącając ją.

– Rano zadzwonię do szkoły, powiem, iż nie przyjdziesz – powiedziała spokojnie mama i wyszła.

Płacząc, Ania wyjęła album ze zdjęciami, znalazła jedno z ojcem. Uśmiechał się, a ona trzymała w ręku białą watę cukrową. Wyjęła fotografię i długo wpatrywała się w nią przez łzy.

***

Ojciec odszedł, gdy Ania była w piątej klasie. Nigdy nie słyszała, żeby się kłócili, więc rozwód był dla niej szokiem. Rzadko rozmawiali, nie żartowali, nie całowali się jak rodzice koleżanki.

– Tato, naprawdę od nas odchodzisz? – spytała, gdy spotkał ją po szkole.

– Nie mogę tak dalej żyć. Mama mnie nie kocha. Za długo to znosiłem.

– Ja cię kocham – zapewniła go.

– Ja ciebie też. Tak bywa. Jak dorośniesz, zrozumiesz. Słuchaj mamy. – Odprowadził ją do domu, ale nie wszedł.

– Tato! – zawołała za nim, ale się nie odwrócił.

– Ma inną kobietę – powiedziała mama na pytanie Ani.

– I dzieci?

– Nie wiem, pewnie tak…

***

– Aniu, wstawaj – obudził ją głos mamy. – Jedziemy do kostnicy.

Ania otworzyła oczy, usiadła, szukając czegoś w pościeli.

– Tego szukasz? – spytała mama, wskazując na zdjęcie na biurku. – Śpiesz się. – Wyszła.

W kuchni mama piła kawę. Ania nie mogła jeść, patrzyła przez okno. Mama umyła kubek.

– Gotowa? Idziemy. – Milczały całą drogę. W kostnicy było mało ludzi. Ania nikogo nie znała. Tylko mała, pulchna kobieta stała przy trumnie, szlochając. Ania domyśliła się, iż to ona dzwoniła.

Dygotała z nerwów. Człowiek w trumnie wcale nie przypominał ojca. Patrzyła na jego zdjęcie. Takiego go pamiętała. Mama stała obok, suchooka, jakby chodziło o obcego.

Potem jechali autobusem na cmentarz. Za nimi dwie kobiety szeptały, iż zmarły nie miał dzieci z Niną, iż została sama. Ania złapała tylko fragmenty.

Na cmentarzu było zimno i smutno. Padał drobny śnieg. Gdy trumnę zasypywano, wszyscy płakali. Tylko mama stała z boku.

Nie pojechały na stypę. W domu Ania spytała:

– Naprawdę go nie kochałaś? choćby łzy nie uroniłaś. Dobrze zrobił, iż odszedł. – Wyszła z kuchni.

Leżała pod kocem, gdy mama weszła.

– Ten człowiek nie był twoim ojcem – powiedziała.

Ania zamarła.

–Ania długo milczała, a potem powoli odwróciła się do mamy i cicho spytała: „Czy kiedykolwiek uda nam się zacząć od nowa?”, a w jej głosie po raz pierwszy od dawna zabrzmiała nadzieja.

Idź do oryginalnego materiału