Życie na działce zamiast życia rodzinnego

newsempire24.com 1 tydzień temu

Katarzyna choćby nie przypuszczała, iż dzień, który zaczął się jak święto, stanie się dla niej momentem, z którego nie ma już powrotu. Razem z Tomaszem przyszli na jubileusz jego matki – Janiny Antoniny. Ta promieniała szczęściem, otoczona kwiatami, życzeniami i uwagą gości. Cały bankiet był wyreżyserowany do najmniejszego szczegółu, wszystko – tylko po to, by stała się królową tego wieczoru.

— A teraz swoje życzenia wypowie syn Tomasz! — ogłosił prowadzący.

Katarzyna, jak wszyscy, odwróciła się w stronę sceny. Mężczyzna wstał, uśmiechnął się, poprawił mikrofon.

— Mamo, dziękuję ci za wszystko. A z okazji twojego jubileuszu mam dla ciebie prezent — powiedział z tajemniczą miną.

To, co stało się potem, wstrząsnęło Katarzyną do głębi. Tomasz wręczył matce… dokumenty na działkę. Nie banalną kartkę, nie symboliczną sumkę, tylko prawdziwą działkę – z domkiem, ogrodem, placem, warzywnikiem, strefą wypoczynkową. Wszyscy bili brawo, teściowa rozpłakała się ze wzruszenia. Tylko Katarzyna siedziała przy stole, bledsza niż obrus, z dłońmi kurczowo zaciskającymi się na oparciach krzeseł.

Jak mogłeś, Tomek?

Nie wierzyła własnym oczom. Tego samego ranka, szykując się na ten pechowy jubileusz, odkryła, iż z konta, na które od dwóch lat wspólnie odkładali pieniądze na nowe mieszkanie, zniknęła każda złotówka. Wszystko. Nie zdążyła go o nic zapytać – Tomasz milczał, wymigiwał się, unikał rozmowy. Teraz wszystko stało się jasne. Wydał wszystko na „prezent” dla matki. Bez jej zgody. Bez rozmowy. Po prostu – oddał.

Te pieniądze nie były tylko jego. To były ich marzenia. Ich córka, Zosia, miała niedługo iść do pierwszej klasy, a Katarzyna chciała, żeby miała własny pokój, własne dzieciństwo. Dla tego pracowała po nocach, brała nadgodziny, odkładała premie, urlopowe… A teraz to wszystko zamieniło się w sen teściowej – działkę z grządkami.

Święto było jej, a wstyd – mój

Tomasz został synem roku. „Oto syn godny pochwały!” — szeptali goście. „Jaki troskliwy! Nie to, co dzisiejsza młodzież…” — wzdychały babcie. Katarzyna patrzyła, jak stoi z dumnie uniesioną głową, i wiedziała – w tym domu już dla niej nie ma miejsca. Nie po czymś takim.

Gdy wstała i wyszła z sali, nikt nie zauważył. Albo udawali, iż nie widzą.

Szła do domu pieszo, przez duszną letnią noc, nie czując nóg. W mieszkaniu było pusto. Córka spała u jej mamy – na szczęście. Nie mogłaby płakać przy niej. A tak – mogła.

Wyciągnęła z lodówki butelkę prosecco, zapaliła światło i po raz pierwszy od dawna pozwoliła łzom płynąć bez ograniczeń. Bez dumy. Nie z powodu krzywdy – z powodu pustki.

Rozmowa była krótka

— Co ty sobie wyobrażasz?! — warknął Tomasz, przekraczając próg.

— Ja? To ty sobie pozwoliłeś — odparła spokojnie Katarzyna. — Wydać nasze pieniądze bez słowa. Zrobić show. Kupić matce działkę zamiast mieszkania dla własnej rodziny. Sam podjąłeś decyzję – to teraz żyj sobie sam.

— Kasia, nie dramatyzuj. Jeszcze odłożymy. Przecież nie kupiłem jej dla obcej kobiety. To moja matka! Będziemy tam jeździć, z Zosią na grillowanie…

— To sobie jedź. Tylko bez nas. Rozwodzę się z tobą. I idę do sądu. Połowa tych pieniędzy jest moja. I ją odzyskam.

Tomasz wyszedł. Nie zabrał rzeczy. Po prostu odepchnął drzwi. Godzinę później zadzwoniła teściowa:

— Co ty sobie wmawiasz?! Komu będziesz potrzebna z dzieckiem i kawalerką?! Myślisz, iż ustawi się kolejka chętnych?

Katarzyna otarła łzy, uśmiechnęła się gorzko:

— A ty się zastanów, komu teraz będzie potrzebny twój syn. Maminsynek, bez grosza, bez charakteru, bez kręgosłupa. A my z córką sobie poradzimy. Kawalerka to dopiero początek. Sami sobie wszystko zdobędziemy. Bez działek. I bez was.

Sprawiedliwość zwyciężyła

Rozwód odbył się szybko. Sąd nakazał Tomaszowi zwrócić Katarzynie połowę pieniędzy – na szczęście data wypłaty i kwota były udokumentowane. O mieszkanie nie walczył – skandal był zbyt głośny, a sumienie, jak się zdaje, w końcu go ugryzło.

Katarzyna, z pomocą rodziców, znalazła mieszkanie z dopłatą – już z trzema pokojami. I niedługo wprowadzi się tam z córką – do nowego życia, gdzie nie ma miejsca na zdradę, upokorzenie i fałsz.

A Tomasz teraz przychodzi raz w miesiącu, by zobaczyć Zosię. Stoi w progu, wierci się, przeprasza, mówi, iż „wszystko zrozumiał”. Ale drogi powrotnej nie ma. Katarzyna zrozumiała już zbyt dobrze: jeżeli mężczyzna stawia matkę ponad własną rodzinę – to nie jest mężczyzną.

A największym prezentem, jaki dostała po tym nieszczęsnym jubileuszu, była wolność. I pewność, iż jej córka dorośnie w innej atmosferze. Gdzie miłości nie kupuje się za pieniądze. Gdzie matka nie jest najważniejsza – tylko ważna. I gdzie nikt nigdy nie wyda wspólnych marzeń na cudzą działkę.

Idź do oryginalnego materiału