Życie dalej!

twojacena.pl 3 godzin temu

**Dziennik, 15 stycznia**

Minęły dwa lata samotności Kingi. Los chciał, iż została wdową w wieku dwudziestu siedmiu lat. Z mężem żyli razem krótko, zaledwie rok, właśnie planowali dzieci, gdy nagle wszystko się zawaliło.

Kamil wrócił z pracy wcześniej, skarżąc się na straszny ból głowy.

Szef mnie puścił, nie mogę wytrzymać powiedział, gdy Kinga wróciła i zastała go bladym, leżącym na łóżku w sypialni.

Kamilu, może wezwiemy pogotowie? To już kolejny raz nalegała Kinga.

Nie trzeba, przespie się, nie pierwszy raz odparł, odwracając się do ściany.

Zrobię ci miętową herbatę powiedziała i wyszła do kuchni.

Gdy parzyła herbatę, w głowie kołatała myśl:

Dlaczego on nie chce iść do lekarza? Trzeba go jakoś przekonać. To nie może być normalne, żeby w wieku trzydziestu lat tak cierpiał.

Wróciła z herbatą, postawiła kubek na nocnej szafce i delikatnie dotknęła ramienia męża:

Kamilu, Kamil… Nie reagował. Potrząsnęła nim mocniej wciąż nic. Przestraszona, gwałtownie wybrała numer pogotowia, a potem zadzwoniła do teściowej, ledwo powstrzymując łzy.

Danuto, Kamil leży i nie rusza się, wezwałam karetkę.

Już jadę odpowiedziała.

Teściowa dotarła chwilę przed karetką, mieszkała w sąsiednim bloku. Lekarz odwrócił Kamila na plecy, sprawdził puls i westchnął:

Niestety, nic już nie możemy zrobić. Wasz mąż nie żyje współczuję.

Co było potem, Kinga pamięta jak przez mgłę. Pomagali sąsiedzi te dwie kobiety, przygniecione żałobą, nie miały bliskiej rodziny. Pogrzeb, a potem długie miesiące otrząsania się z bólu. Spotykały się, wspierały. Na szczęście obie pracowały choć na chwilę można było zapomnieć.

Kinga została sama w nowym mieszkaniu, do którego wprowadzili się z Kamilem pół roku wcześniej. Codziennie patrzyła na ślubne zdjęcia na ścianach. Choć Danuta mówiła, żeby schować je do szuflady, nie mogła się na to zdecydować. Nie potrafiła pogodzić się z jego stratą. Odszedł tak młodo lekarze odkryli podstępną chorobę mózgu.

Znali się półtora roku, mieszkali razem, ale ślub wzięli późno. Oszczędzali na wkład własny do mieszkania, potem pomagali leczyć chore kolano Danuty potrzebowała endoprotezy. W końcu wszystko się ułożyło. Pobrali się, kupili nowe meble…

Pewnego wieczoru Danuta przyszła do Kingi. Kim była teraz? Byłą teściową? Mimo wszystko żyły w zgodzie. Danuta zrezygnowała z spadku po synu na rzecz Kingi. Spotykały się raz w tygodniu, często dzwoniły.

Minął rok, a Kinga wciąż nie mogła zapomnieć męża. Danuta zaczęła delikatnie sugerować:

Kinga, jesteś młoda, nie możesz tak wiecznie siedzieć w domu. Wyjdź gdzieś z koleżankami, rozerwij się. Nie chcę, żebyś tak marniała. Kamil na pewno nie chciałby tego widzieć.

Nie wiem, Danuto… Czuję, jakbym umarła razem z nim odpowiedziała cicho.

Danuta westchnęła:

Masz przed sobą życie. Może jeszcze będziesz szczęśliwa, urodzisz dzieci… Dla mnie zawsze będą wnukami. Uśmiechnęła się smutno. Bo przecież… już nikogo więcej nie mam.

Głos jej się załamał. Choć starała się być silna, wiedziała, iż wraz z synem straciła wszystko. Czekała ją samotna starość.

Pomału Kinga zaczęła odwilżać. Wyszła kilka razy z koleżankami z pracy, a urodziny bez męża spędziła z Danutą. Bez imprezy, bez tłumu tylko herbata, ciasto i wazon róż, takich samych, jakie Kamil jej kiedyś dawał.

Danuta podarowała jej haft w ramce dwa kotki grzejące się przy kominku.

To na szczęście zapewniła.

Nadeszła zima. Śniegu było jeszcze niewiele, za miesiąc Nowy Rok.

Pierwszy Nowy Rok bez ciebie… szepnęła Kinga, patrząc na zdjęcie męża.

Danuta namawiała:

Schowaj te fotografie. Po co tyle? Zostaw jedno.

Nie potrafię broniła się Kinga, ale pewnego dnia teściowa sama zdjęła je ze ścian, zostawiając tylko małą ramkę na komodzie.

Pewnego dnia Danuta zapytała:

Jak spędzisz Sylwestra?

W domu. W pracy będzie impreza, ale to wcześniej.

A może jedziemy do sanatorium? zaproponowała nagle Danuta. Dostałam bony, możemy wziąć dwie. Co ty na to?

Kinga zawahała się, ale w końcu się zgodziła.

I tak sama będę siedzieć wzruszyła ramionami.

W sanatorium było nudno emeryci, zabiegi. Kinga chodziła po lesie, karmiła wiewiórki. Danuta zaprzyjaźniła się z Jerzym, który namówił ją na dyskotekę dla seniorów.

Kinga, idziemy dzisiaj tańczyć! śmiała się Danuta.

Kinga domyśliła się, iż teściowa chce jej coś udowodnić, ale tylko się uśmiechnęła. Wieczorem, gdy w sali zrobiło się duszno, wyszła na spacer.

Nowy Rok… Co on przyniesie? myślała, idąc śnieżną alejką.

Nagle zobaczyła mężczyznę młodego, jak się okazało. Przedstawił się jako Marek.

Skąd tu taka śnieżynka? zażartował.

Rozmawiali godzinami. Okazało się, iż przywiózł ojca na leczenie tym samym Jerzym, z którym tańczyła Danuta.

Czas w sanatorium minął błyskawicznie. Przed wyjazdem wymienili się numerami. Marek miał firmę transportową, mieszkał w sąsiednim mieście.

Nie chcę się żegnać powiedział, ściskając jej dłoń. Dajmy sobie szansę.

Kinga przytaknęła. Zrozumiała, iż życie toczy się dalej.

Minęły miesiące. Kinga wprowadziła się do Marka do dużego domu pod miastem, gdzie mieszkał z ojcem. Danuta często dzwoniła do Jerzego, aż w końcu… przeprowadziła się do nich.

Kinga i Marek wzięli ślub.

Widzisz, Danuto? Gdybyśmy nie pojechały do tego sanatorium… śmiała się Kinga, trzymając się za rosnący brzuch.

Marek rozpieszczał ją, gdy dowiedział się, iż urodzą się bliźniaki.

I tak szczęście zamieszkało pod jednym dachem.

**Lekcja? Życie potrafi zaskoczyć choćby w najciemniejszym momencie. Trzeba tylko dać mu szansę.**

Idź do oryginalnego materiału