Zwyczajny dzień, który zmienia wszystko

polregion.pl 5 godzin temu

Zwykły dzień — i rozwód

Halina postawiła czajnik na kuchence i odruchowo przetarła blat, choć był czysty. Poranny rytuał. Andrzej już dawno wyszedł do pracy, choćby się nie pożegnał, jak to ostatnio bywało. Tylko trzasnął drzwiami. Kiedyś zawsze wpadał do kuchni, całował ją w policzek, mówił coś czulego. Teraz? Teraz żyli jak obcy lokatorzy w jednym mieszkaniu.

Czajnik zagwizdał. Halina nalała wrzątku do ulubionego kubka w róże – tego samego, który Andrzej podarował jej na pierwszą rocznicę ślubu. Trzydzieści dwa lata temu. Boże, jak ten czas leci…

— Mamo, gdzie mój niebieski sweter? — do kuchni wpadła Kasia, starsza córka. Mając dwadzieścia osiem lat, wciąż mieszkała z rodzicami, oszczędzając na wynajmie. — Prosiłam wczoraj, żebyś go wyprała!

— Suszy się na balkonie. Kasieńko, może jednak czas wynieść się na swoje? Jesteś już dorosła…

— Mamo, nie zaczynaj! I tak głowa mnie boli od rana. — Kasia nalała sobie kawy z zaparzonej wcześniej przez Halinę tureckiej. — Aha, tata ostatnio dziwny. Wczoraj cały wieczór szeptał przez telefon, a jak weszłam, od razu się rozłączył.

Halina drgnęła. Też to zauważyła. I nie tylko wczoraj.

— Pewnie coś ważnego w pracy — skłamała przed córką i przed sobą.

— Daj spokój, mamo! Jaka praca o jedenastej wieczorem? Nie jest przecież chirurgiem. — Kasia wzruszyła ramionami i pobiegła się ubierać.

Halina została sama ze swoimi myślami. Andrzej naprawdę się zmienił. Dawniej wszystko jej opowiadał: o pracy, kolegach, planach na weekend. Teraz milczał jak zaklęty. A telefon chował jak uczeń dziennik z jedynkami.

Wieczorem postanowiła przygotować jego ulubione kotlety schabowe. Może przy kolacji porozmawiają jak kiedyś? Kasia poszła do koleżanki, w domu byli sami. Najwyższy czas na szczerą rozmowę.

Andrzej wrócił późno, około dziewiątej. Halina już zdążyła się nakręcić, kilka razy dzwoniła, ale nie odbierał.

— Gdzie byłeś? Martwiłam się! — przywitała go w przedpokoju.

— Zatrzymali mnie w pracy. Pilny raport. — choćby na nią nie spojrzał, od razu poszedł do łazienki.

— Andrzeju, zrobiłam kotlety, twoje ulubione. Zjemy razem?

— Nie chce mi się. Jestem zmęczony. — Jego głos zza drzwi brzmiał obco.

Halina postała chwilę w korytarzu, wróciła do kuchni. Kotlety stygły na patelni. Usiadła przy stole, nalała sobie herbaty i rozpłakała się. Cicho, żeby mąż nie usłyszał.

Gdy Andrzej wyszedł z łazienki, minął kuchnię bez słowa. Halina usłyszała, jak zatrzaskuje się zamek w sypialni. Zamknął się. Pierwszy raz w ciągu trzydziestu dwóch lat małżeństwa.

Noc spędziła na kanapie w salonie, rozmyślając. O tym, kiedy wszystko się popsuło. O tym, dlaczego stali się sobie obcy. O tym, iż może trzeba coś zmienić.

Rano Andrzej wyszedł do pracy wcześniej niż zwykle. Halina choćby nie słyszała, jak się zbierał. Obudził ją dopiero trzask drzwi wejściowych.

— Mamo, co się stało? Czemu spałaś na kanapie? — Kasia stała w drzwiach salonu w szlafroku, z potarganymi włosami.

— Tak jakoś… bolał mnie kręgosłup. Na miękkim lepiej. — Halina wstała, zaczęła składać koc.

— Mamo, nie kłam. Nie jestem ślepa. Pokłóciliście się z tatą?

— Kasia, to nie twoja sprawa. Idź zjedz śniadanie.

— Jak to nie moja? Ja tu mieszkam! I widzę, co się dzieje! — Córka usiadła obok matki. — Mamo, porozmawiajmy. Może mogę jakoś pomóc?

Halina spojrzała na córkę. Dorosła, pracuje, zarabia. Może faktycznie warto się komuś zwierzyć?

— My z tatą… staliśmy się obcy, Kasieńko. On się przede mną chowa, nie rozmawia. A ja nie wiem, co robić.

— A próbowałaś z nim poważnie porozmawiać?

— Próbowałam. Albo milczy, albo zmienia temat.

— Może on… ma kogoś? — Kasia powiedziała to cicho, ale Halina usłyszała.

Ta myśl też jej sięHalina zamknęła oczy i powiedziała cicho: „Może i tak, Kasieńko, ale teraz to już nie ma znaczenia, bo od dziś zaczynam żyć dla siebie”.

Idź do oryginalnego materiału