Zrób to sam, a ja nie będę twoją służącą – głośno powiedziałam, wychodząc z domu!

polregion.pl 2 tygodni temu

— Chcesz parówek czy jajecznicę? — zapytała Weronika. Krzysztof siedział przy stole, przewijając w telefonie wiadomości.

— Parówki. Tylko bez twoich eksperymentów — burknął.

Weronika westchnęła. Na rękach pochrapywała mała Zosia, więc gotowanie nie było łatwe.

— Może potrzymasz Zosię? — spytała ostrożnie.

— Zaraz, tylko skończę czytać — odparł, machając ręką.

Zosia zaczęła płakać. Weronika próbowała ją uspokoić, jednocześnie przewracając parówki na patelni. Jedna się przypaliła.

— Znowu przypalone? — skrzywił się niechętnie. — Może warto być uważniejszą?

— A może warto pomóc? — odwróciła się gwałtownie Weronika.

— No i zaczyna się… A propos, ja pracuję, utrzymuję rodzinę.

— A ja co? Ja też pracuję — dwadzieścia cztery godziny na dobę. Bez urlopu.

Weronika milcząc postawiła przed nim talerz. Kiedyś byli prawdziwą rodziną, robili wszystko razem. Teraz czuła, jak sama ciągnie ten wóz.

Dnie wlokły się monotonnie. Pewnego wieczoru Weronika postanowiła porozmawiać:

— Krzyś, musimy pogadać. Ty jesteś zawsze zajęty — pracą, grami, telefonem. A ja? A Zosia?

— Werka, znowu swoje? Przecież dla was wszystko robię.

— Ale to nie wszystko! Rodzina to nie tylko pieniądze. To troska, uwaga, pomoc.

— To twój obowiązek — wzrósł ramionami Krzysztof.

— Chcę, żebyś był częścią rodziny. Jestem zmęczona, iż za wszystko odpowiadam sama.

— Ja się męczę w pracy, Wera. Potrzebuję czasu dla siebie.

— A ja? — łzy zaczęły się cisnąć do gardła.

W tej chwili z pokoju dziecięcego dobiegł płacz Zosi. Krzysztof choćby się nie poruszył.

Po powrocie z urlopu macierzyńskiego Weronika znalazła nową pracę. Teraz każdy poranek zaczynał się o piątej. Krzysztof w domowych obowiązkach nie pomagał. Tego wieczora Weronika wróciła późno. Gdy otworzyła drzwi, zegar wskazywał prawie dziewiątą. W mieszkaniu panował półmrok, w kuchni zalegała sterta brudnych naczyń. Krzysztof leżał na kanapie.

— Obiad zrobisz? — zapytał zamiast powitania.

— Poważnie? Spóźniłam się, a ty choćby naczyń nie umyłeś?

— Jestem zmęczony.

— Gdzie Zosia?

— Śpi. Zamówiłem jej pizzę.

Weronika w milczeniu weszła do kuchni. Jej dłonie drżały. Pewnego dnia, sprawdzając stan konta, zauważyła, iż Krzysztof bez pytania wypłacił z jej oszczędności trzydzieści tysięcy złotych na nowy laptop.

— Jakie twoje pieniądze? — zdziwił się. — W rodzinie budżet jest wspólny.

— Wspólny? A kiedy proszę o pomoc w domu, od razu przypominasz sobie o swoim „wkładzie”?

Ostatnią kroplą były urodziny córki. Weronika przygotowywała się do przyjęcia cały tydzień. Krzysztof obiecał wrócić wcześniej i pomóc.

*”Przepraszam, spóźnię się z pracy. Dasz radę sama”* — napisał godzinę przed rozpoczęciem.

Weronika spojrzała na wiadomość. Coś w niej pękło. Wieczorem, układając córkę do snu, podjęła decyzję.

Tamtego wieczora Krzysztof wrócił później niż zwykle.

— Werka, wyprasuj mi koszulę na jutro. I dlaczego nie ma kolacji?

Weronika powoli odwróciła się do męża.

— Gotuj sobie sam, sprzątaj i zarabiaj! Nie jestem twoją sprzątaczką.

Zabrała wcześniej spakowaną torbę i ruszyła w stronę sypialni.

— Gdzie się wybierasz? — Krzysztof stanął w drzwiach.

— adekwatnie to już doszłam do siebie. Nie mogę tak dłużej.

— Co znowu? Żyjemy jak wszyscy…

— Jak wszyscy? W samotności we dwoje? Ty już dawno nie jesteś obok, Krzyś. Żyjesz swoim życiem, a ja… jestem tylko obsługą.

Weronika weszła do pokoju Zosi, delikatnie podniosła śpiącą córkę.

— Stój! — Krzysztof zastąpił jej drogę. — Mamy rodzinę, dziecko…

— Rodzinę? Dawno przestaliśmy nią być.

— Nie rób tego. Już podjęłam decyzję.

Małe wynajęte mieszkanie powitało je ciszą. Telefon rozdzierały nieustanne połączenia. Krzysztof raz groził, raz błagał, by wróciła.

— Naprawię to — mówił.

— Nie, Krzyś. Nie naprawisz. Bo choćby nie wiesz, co trzeba naprawiać.

Dni zamieniały się w tygodnie. Weronika powoli urządzała się na nowym miejscu. Po raz pierwszy od dawna zaczęła się uśmiechać o poranku, przestała czuć wieczne zmęczenie.

Krzysztof dzwonił coraz rzadziej. Pewnego dnia przyszedł do pracy Weroniki z kwiatami.

— Spróbujmy jeszcze raz. Zrozumiałem wszystko.

— Za późno, Krzyś. — Pokręciła głową. — Nie wierzę już w obietnice.

Z czasem zauważyła, jak wiele wolnego czasu i sił zyskała. Zapisała się na kurs, częściej spotykała z przyjaciółkami. A co najważniejsze — nauczyła się słuchać siebie. Teraz, zasypiając w małym wynajętym mieszkaniu, Weronika nie czuła się już samotna. W końcu była sobą. A ta wolność była warta wszelkich lęków i wątpliwości.

Idź do oryginalnego materiału