Zostałam obcą wśród własnej rodziny

newsempire24.com 1 tydzień temu

Co to za wypadek? głos teściowej rozbrzmiał w całej kuchni. Trzymała w dłoniach roztrzaskaną porcelanową filiżankę z zastawy, którą podarował jej zmarły mąż. Czy to ty ją rozbiłaś?

Anna zamarła, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Oczywiście nie była to ona. Najprawdopodobniej Małgosia, pięcioletnia wnuczka Antoniny, bawiła się rano przy kuchence. ale prawda postawiłaby dziecko w ogniu gniewu babci.

Nie wiem, Antonino Pawłowo, wyszeptała Anna. Może przypadkiem uderzyłam, gdy myłam naczynia.

Teściowa zmarszczyła usta, a w jej oczach przeszła cień triumfu.

No oczywiście! Znowu to samo. Dwadzieścia lat mieszkacie w moim domu, a nie macie szacunku. Wiesz, ile znaczyła dla mnie ta zastawa!

Mogę skleić, zaproponowała Anna. Będzie prawie niewidoczna.

Nie dotykaj! Zrobić możesz jeszcze gorzej.

Do kuchni wszedł Wiktor, mąż Anny. Zmęczony położył dłoń na czole prawdopodobnie kolejny ból głowy po zmianie. Pracował jako kierownik ochrony w centrum handlowym, a ciągły hałas doprowadzał go do migren.

Co się stało? zapytał, spoglądając na matkę i żonę.

Twoja kochana rozbiła mój zestaw do herbaty, Antonina ostrożnie owinęła roztrzaskaną filiżankę ręcznikiem. Ten sam, co ojciec podarował.

Anna liczyła, iż mąż jej przyjdzie bronić albo przynajmniej powie, iż to tylko filiżanka. Wiktor jednak tylko westchnął:

Anno, ileż to już? Ile razy matka prosiła, byś była ostrożniejsza z jej rzeczami?

Ale ja choćby nie zaczęła Anna, ale przerwała. Kłótnia nie miała sensu.

Wiktor sięgnął po butelkę kefiru w lodówce i udał się do pokoju. Anna została sama z teściową, która dramatycznie wytrzeć łzę.

Po co mi to wszystko? jęczała Antonina. Całe życie poświęciłam rodzinie. Dom utrzymywałam, syn wychowywałam. A teraz to

Anna milcząco wytarła ręce w ręczniku. Chciało ją się rozpłakać, ale wiedziała, iż łzy tylko rozbawią teściową. Po dwudziestu latach pod jednym dachem nauczyła się tłumić emocje. W domu Antoniny jej łzy nie dotykały nikogo.

Pójdę wywiesić pranie, powiedziała i pospieszyła na podwórze.

Wieczorem, gdy córka Bronisława wróciła z technikum, Anna siedziała na werandzie i przeglądała fasolę. Bronisława rzuciła torbę na ławkę i usiadła obok.

Mamo, czemu jesteś taka ponura?

Nic, po prostu zmęczona, odpowiedziała Anna, starając się uśmiechnąć.

Bronisława była bystrym dzieckiem. W osiemnastu latach już rozumiała skomplikowane relacje w rodzinie.

Znowu teściowa? zapytała prosto.

Anna milczała, ale tego wystarczyło.

Mamo, ileż to wytrzymywać? Dlaczego nigdy nie stoisz za sobą? Wiesz, iż to Małgosia bawiła się tą zastawą. Widziałam to rano.

Cicho, Anna odwróciła się przerażona. Nie podnoś tematu. Małgosia jest mała, nie trzeba jej słuchać teściowych uwag.

A ty co, masz słuchać uwag w sam raz? córka odrzuciła długą, rudą kosmyczkę. Czasem mam wrażenie, iż jesteś tu obcą, jak służąca.

Anna zadrżała. Dziecko wypowiedziało to, o czym sama myślała od lat: obcość, brak własnego miejsca, mimo dwudziestu lat małżeństwa.

Nie mów bzdur, ostrzegła surowo. Jesteśmy rodziną. Po prostu mieszkamy w domu Antoniny. To starsza pani, potrzebuje uwagi i opieki.

A ty nie potrzebujesz? Bronisława wstała. Idę się przebrać.

Gdy córka odeszła, Anna odłożyła fasolę i przyjrzała się swoim dłoniom, szorstkim od codziennej roboty, z popękanymi knykciami. Kiedyś była pielęgniarką w przychodni i marzyła o studiach medycznych. Potem poznała Wiktora, zakochała się, zaszła w ciążę Po porodzie teściowa nalegała, by synowa zajmowała się domem, a nie zmianami w szpitalu. Syn ma dobrą pracę, po co ci przychodnia? W domu też jest roboty, a dziecko potrzebuje stałej opieki mawiała. Wiktor się zgadzał. A potem przyszedł mały Aleksander i pytanie o pracę zniknęło samo.

Podczas kolacji tego dnia panował cisza. Jedynie Małgosia, wnuczka Antoniny i córka młodszego brata Władka, rozmawiała nieprzerwanie. Władek z żoną Irą mieszkali osobno, ale Małgosię często zostawiali u babci.

Dziś Irena kupiła nową sukienkę, zachwalała dziewczynka. Różowa, koronkowa! Czuję się jak księżniczka!

Oczywiście, kochanie, uśmiechnęła się Antonina. Jesteś nas

Idź do oryginalnego materiału