Zorganizowanie porządku przez bezczelną szwagierkę

newsempire24.com 19 godzin temu

Wystawienie aroganckiej szwagierki do pionu

Postawiłam na miejscu tę rozwydrzoną siostrę mojego męża.

Mama powiedziała, iż restauracja jest potwierdzona oznajmiła Kasia beztrosko, ignorując napięcie w głosie Kingi. A co z pieniędzmi? Ty i Bartek już wszystko przelaliście?

Kinga zawahała się, szukając słów, ale Kasia nie dała jej dojść do głosu:

To przecież nie jest jakaś wielka suma, serio. Myślałam nawet, żeby dołożyć z własnej kieszeni, ale z moimi wydatkami To dla mamy, rozumiesz?

Czekaj przerwała wreszcie Kinga, starając się zachować spokój. Nigdy o czymś takim nie rozmawialiśmy. Bartek mi nic nie mówił.

Oj, wiesz przecież, iż on zawsze wszystko zapomina zaśmiała się Kasia, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Powiedziałam mu, iż wyjdzie około sto pięćdziesiąt tysięcy złotych. To rozsądna cena jak na taką okazję, no nie?

Słowa brzmiały, jakby decyzja już zapadła, a sprzeciw był bezcelowy. Kinga ścisnęła telefon, czując, jak narasta w niej irytacja.

Sto pięćdziesiąt tysięcy? powtórzyła wolno, niemal szeptem.

No jasne, choćby dostałam zniżkę! Mamy ciasta, obsługę, sama zobaczysz. Mama będzie zachwycona. Więc nie stresuj się, już dałam zaliczkę. Bartek powiedział, iż wyślecie resztę.

Kasia rozłączyła się bez oczekiwania na odpowiedź.

Kinga siedziała nieruchomo, wpatrując się w telefon. W gardle miała gulę, a w głowie tylko jedną myśl: *Znowu ta jednostronna gra.*

***

Wieczorem w kuchni powietrze było napięte jak struna. Bartek otworzył lodówkę, wyjął butelkę piwa i, nie patrząc na Kingę, mruknął:

Kasia mówiła, iż nie chcesz dać pieniędzy na restaurację.

Kinga zastygła.

Nie chcę? Tak powiedziała? Wstała z krzesła, próbując się opanować. Czy ja w ogóle odmówiłam? Dowiedziałam się o wszystkim dopiero, gdy zadzwoniła i postawiła mnie przed faktem dokonanym.

Bartek odwrócił się, marszcząc brwi.

Daj spokój, ona nie robi tego dla siebie. Mama nie obchodzi urodzin co roku.

I to ma być normalne, iż robi to naszym kosztem? Sto pięćdziesiąt tysięcy, Bartek! Kinga powstrzymała się od krzyku. Sto pięćdziesiąt tysięcy złotych! To dla ciebie normalne?

Bartek wzruszył ramionami, odwracając wzrok.

No cóż, to dla mamy. Czego chcesz? Kasia wszystko zorganizowała.

Kinga prychnęła.

Oczywiście, świetna robota. Tylko łatwo jest, gdy płacą inni. I wiesz, Bartek, nie rozumiem, dlaczego po prostu się na to zgodziłeś. Rozmawialiśmy o tym? Nie. Ona po prostu zadecydowała, a ty kiwnąłeś głową.

Przestań machnął ręką Bartek, sięgając po szklankę. Ona tylko stara się, jak może.

Dla kogo? Dla nas? Dla mamy? Czy może dla siebie? Kinga podniosła głos, ale zaraz go ściszyła, by nie obudzić synka. Bartek, mam dość. Dla niej zawsze: Dajcie, przelejcie, zapłaćcie. A potem znika, jakby nigdy nic.

Milczał, wpatrując się w szklankę.

Co mam zrobić? Taka już jest. Pogadaj z nią, jeżeli chcesz.

Już to zrobiłam odcięła się Kinga. I wiesz, co mi powiedziała? Że to nasz obowiązek.

A czego się spodziewałaś? Ona sama się tym zajmuje. Może jej życie jest trudniejsze niż nasze.

Zajmuje się?! Kinga wybuchnęła. Bartek, ona wykorzystuje wszystkich wokół. A ty ją w tym utwierdzasz!

Rozmowa utknęła w martwym punkcie. Bartek wzruszył ramionami, mruknął coś niewyraźnego i wyszedł, zostawiając Kingę samą z jej myślami.

***

Następnego ranka zadzwonił niespodziewany telefon. Kinga odebrała bez entuzjazmu.

Cześć, Kinga! Nie jesteś zajęta? Kasia brzmiała dziwnie rozpromieniona.

Słucham odparła Kinga sucho, gotowa na kolejne żądanie.

Słuchaj, potrzebuję pomocy. Zaczęłam z sąsiadką mały projekt, sklep internetowy, wiesz, jak teraz jest z okazjami. No więc muszę coś opłacić, a teraz jestem goła. Pomyślałam, iż mogłabyś mi pożyczyć kartę. To tylko na kilka dni.

Kinga na moment zamarła, próbując przetrawić to, co usłyszała.

Kasia jej głos stał się twardy ty mówisz poważnie? Moją kartę?

No jasne! Dlaczego nie? Wiesz, iż jestem ostrożna. Oddam ci wszystko, nie wydam nic extra.

Nie. choćby o tym nie rozmawiamy.

Z drugiej strony zapadła ciężka cisza.

Nie rozumiem głos Kasi stracił pewność. To tylko karta. Dlaczego odmawiasz?

Kasia, bo mój spokój jest dla mnie cenny. Tak samo jak moja karta.

Kinga, nie ufasz mi? Kasia wydawała się oburzona, ale brzmiało to bardziej jak kolejny wybieg. Jesteśmy rodziną.

Kinga powstrzymała się, by nie powiedzieć więcej.

Kasia, skończmy ten temat. Mam rzeczy do zrobienia.

Rozłączyła się, czując jednocześnie ulgę i złość. Kasia przekraczała wszelkie granice.

Gdy Bartek wrócił wieczorem z pracy, Kinga wiedziała już, iż rozmowa będzie trudna.

Bartek zaczęła spokojnie twoja siostra znowu dzwoniła.

Rozwiązując buty, choćby na nią nie spojrzał.

No i?

Chciała moją kartę. Na swój projekt.

Bartek zatrzymał się, patrząc na nią zaskoczony.

I co odpowiedziałaś?

Oczywiście, iż nie.

A czemu nie mogłaś jej pomóc? powiedział ostro. To przecież Kasia.

Kinga westchnęła cicho, walcząc z wybuchem.

Bartek, wy w swojej rodzinie nie odróżniacie prośby od bezczelności? Ona sama nie potrafi sobie poradzić?

Kinga, nie prosi o miliony. Zawsze wszystko komplikujesz.

Spojrzała na niego niewierząco.

Ja komplikuję? A to ona uważa, iż tak można w nieskończoność.

Bartek milczał, w końcu mruknął:

Po prostu potrzebowała pomocy, tyle.

Tak, a potem znika, a my mamy sprzątać po niej.

Machnął ręką i odszedł w stronę sypialni.

Kinga siedziała przy stole, czując, jak coś w niej pęka ostatecznie. Nie była już w stanie tegoByła noc, gdy Kinga spojrzała przez okno na opustoszałą ulicę, zdając sobie sprawę, iż czasem granice trzeba stawiać choćby za cenę samotności.

Idź do oryginalnego materiału