Zorganizowała ojcu szczęśliwą jesień życia

twojacena.pl 2 godzin temu

Halo, Jagodo? Dzwoni tata, głos drży, błaga: Przyjedź, bo tu się dzieje coś strasznego słyszała jego troskę, a jednocześnie roześmiała się, pytając, co tak naprawdę zaszło.

Są sąsiedzi, jak zwykle po alkoholu, krzyczą, iż mnie zabiją, ja mam ich pouczyć, a oni w tle słychać było stłuczenia i krzyki. Wbijają do drzwi, Jagodo! Zabiją mnie, ja

Jak już będą zabijać, to dzwoń od razu. Co, mam cię wszystkiego uczyć? Podłóż krzesło pod drzwi, może nie wytrzymają dłużej niż pięć sekund.

Ty

Jak wy wychowaliście, tato? odparł ojciec z sarkazmem. A jeżeli cię nie zadowalam, możesz wyjechać do kochanego synka i tam pobierać kasy, żeby spełniał twoje zachcianki.

Rozmowę przerwał telefon, zanim Wera wymyśliła, co jeszcze powiedzieć. A wymyślała by, nie ma co wątpić.

Jagoda dorastała w rodzinie uznawanej za całkiem zamożną, choć niepełną matka zmarła, gdy była malutka, a wszystkie obowiązki przejął ojciec, Aleksander Stasik. Dom mieszkał w czteropokojowym bloku w Warszawie: jedna sypialnia należała do babci, druga ojciec z Jagodą, a pozostałe wynajmowali migranci z Ukrainy oraz inna polska rodzina.

Jednak w tej pozornej normalności kryły się sekrety. Największym z nich była babcia Jagody, Wera Aleksandrowna, znana w rodzinie jako dziwna. Z perspektywy córki była to starsza, samouwielbiona, no po prostu dziwna. Nie miała diagnozy, a jednak zachowywała się, jakby cierpiała na późną demencję nie wstawała z łóżka, załatwiała potrzeby przy sobie, a przy niekorzystnym układzie rzeczy mogła jeszcze rozlać je na ścianę. Była wkurzona, gdy dzieci remontowały tę ścianę, kładąc płytki, żeby można było łatwo sprzątać, a pod prześcieradłem rozkładali płytę klejową.

Jedzenie kochała wyłącznie mięso, ryby i oczywiście czekoladę, ale nie tę zwykłą, kupowaną w kiosku, ale prawdziwą belgijską, kosztującą fortunę. Fortuna w tym domu była przy ojcu nie zarabiał miliony, ale jako dobry tokarz nigdy nie był biedny, a jego pieniądze lądowały w kieszeni babci, by zaspokoić wszystkie jej zachcianki.

Rodzinny porządek nie był jedynym problemem. Sąsiedzi mieszkający w sąsiednich mieszkaniach lubili pić i hałasować. Po kilku kieliszkach wędrowali po korytarzach, szukając kogoś do sprzeczki albo po prostu rozmowy. Do babci nie podchodzili, bo kiedyś zostali zestrzeleni przy jej drzwiach, więc przysięgli, iż już nie przekroczą progu. Natomiast Jagodę nie szczędzono: nie mieli własnych dzieci, więc po pijaku zaczynali głaskać dzieci sąsiadów. Kiedy Jagoda dorosła i zaczęła odmawiać zaproszeń cioci Nadii, dostawała szarpnięcia i przyssania. Ojciec, któremu dziewczyna narzekała, jedynie wzruszał ramionami: Nie wchodź na korytarz, żeby nie wpaść w tarapaty, podłóż krzesło pod drzwi i śpij spokojnie, albo oglądaj telewizję, dopóki nie wrócę z pracy.

Pewnego dnia, robiąc porządek w starym doniczce pod kwiatami, Jagoda została potrącona przez kochającego tatę. To nie było najgorsze babci już nie można było podchodzić, sąsiedzi pili rzadko, a w domu zawsze było jedzenie.

Jagoda czuła się niesprawiedliwie potraktowana, bo ojciec kupował babci najdroższe smakołyki, a ona musiała zjadać tanie makaroniki z najtańszymi kiełbaskami. Jednak tak żyło większość okolicznych rodzin, więc złościła się tylko w dzieciństwie.

Kiedy Jagodzie skończyło trzynaście lat, ojciec postanowił wprowadzić do domu nową kobietę Małgorzatę, która od razu zaczęła narzucać własne zasady. Żądała, by w pokoju mieszkał tylko ojciec i ona, tłumacząc, iż nie można prowadzić życia towarzyskiego przy śpiącej w sąsiednim łóżku córce. Twierdziła też, iż Jagoda nie powinna spać w tym samym pokoju co tata, bo to nieodpowiednie.

Jagoda, przyzwyczajona do szkolnych bijatyk, odpowiedziała Małgorzacie ostrą groźbą, iż jeżeli spróbuje ją przytulić pod poduszkę, to sama go przytuli i nie będzie tego żałowała. Małgorzata, przerażona, nie zgłaszała tego ojcu.

Ojciec wciąż dostarczał babci przysmaki, a Małgorzata nie protestowała, bo jego zarobki rosły, a ona mogła sobie pozwolić na zakupy, kosmetyki i wyjścia do kawiarni.

Masz już dziesiątą klasę? Dostałaś się, koniec nauki. Będziesz dbała o matkę i zarabiała na chleb kazał ojciec. Jagoda chciała studiować i mieć dobrą pracę, ale był odrzucony, gdy odmówiła.

W wieku szesnastu lat, podrobiła podpis ojca, by dostać się na studia ekonomiczne. Uczyła się pilnie, by nikt nie zauważył kłamstwa. Pracowała nocami w centrum handlowym, by dorzucić do stypendium. Z pierwszej wypłaty kupiła upragnioną belgijską czekoladę, której wcześniej nie mogła sobie pozwolić.

Po studiach zaczęła pracować jako księgowa i analityk, gwałtownie stała się cenionym specjalistą, zgromadziła kapitał i założyła rodzinę syna i córkę. Wszystko zdawało się spełniać oczekiwania starszego pokolenia.

Ojciec odszedł od życia: po latach pogrzebał babcię, rozwiódł się z Małgorzatą, stracił mieszkanie, które kiedyś przepisano na syna z drugiego małżeństwa. Ten syn nie chciał już ojca i zwrócił się do córki po pomoc.

Jagoda, choć nie chętnie, pomogła mu znaleźć tanie mieszkanie, podając prawdę, iż część domu odziedziczyli po matce, a brat nie chce sprzedać swojej części. Kupiła mieszkanie za grosze, by mógł wnieść wkład własny.

Pasuje mi, biorę powiedziała radośnie.

Czy na pewno? pytała sprzedawczyni, widząc, iż to kobieta po pięćdziesięciu.

Nie o siebie odpowiedziała Jagoda. Tydzień później przeniosła ojca i jego nieliczny dobytek do nowego wspaniałego lokum.

Wprowadzaj się, to twój dom rzekła, czując lodowate, mściwe zadowolenie, słuchając skarg ojca i obserwując, jak gniewa się, iż jej traktuje inaczej niż babcię.

Mąż ojca, którego kiedyś nazywała mamą, rzadko dzwonił, ale w dniu urodzin kupował drogie prezenty i choćby zaprosił ją na wyjazd za granicę, by odpocząć od codzienności.

Wychowałem cię, Jagodo. Wychowywałem, jak potrafiłem powiedział ojciec.

Teraz ja się o ciebie troszczę, tato. Jak potrafię. Tak jak ty mnie karmiłeś makaronem z tanimi kiełbaskami, a twoja żona jadła szynkę w cenie, którą nie stać mnie było. Daję ci dziś te same tanie kiełbaski w promocji, bo pamiętam, iż potrzebujesz czegoś, co rozjaśni twój dzień odparła.

Ojciec westchnął, patrząc na paczkę kiełbasek.

Jesteś niewdzięczna mruknął.

Jagoda nie rzucała mu kiełbasek w twarz. Wiedziała, iż jeżeli wykaże się zbyt wielkim gniewem, zostanie bez grosza, a ona już dawno wyrównała konto.

Dziękuję, tato. Oddaję ci w zamian wszystko, co mogę rzekła, nieco gorzko, ale z szacunkiem.

Znajomi uważają, iż jest zbyt dobra dla tego zdradzieckiego ojca, iż powinna go po prostu porzucić. Ale nie chciała żyć bez niego choć nie oddała mu serca, nie chciała go zostawić w domu dziecka. Wiedziała, iż miłość i troska to rzadki zasób, nie każdy go ma, i od najmłodszych lat nauczyła się, iż trzeba je rozdawać z rozwagą.

**Morał:** aby naprawdę żyć, trzeba nauczyć się szanować siebie, nie pozwalając przeszłości, ani rodzinnym zobowiązaniom, decydować o własnym losie.

Idź do oryginalnego materiału