Zdrada w Perspektywie zza Okna

newskey24.com 4 godzin temu

**Zdrada z widokiem z okna**

Alicja nie mogła znaleźć sobie miejsca – krążyła po mieszkaniu jak osaczony zwierzak. Jej mąż, Marek, ostatnio zachowywał się dziwnie. Stał się nad wyraz troskliwy: sprzątał, gotował pyszne kolacje, przynosił kwiaty. Te wszystkie gesty budziły w niej niepokój. „Na pewno coś ukrywa”, myślała, podchodząc do okna. Spojrzała w dół i serce ścisnęło jej się w piersi. Gwałtownie odskoczyła. „Czy on naprawdę jest do tego zdolny?” – szepnęła, nie wierząc własnym oczom.

W tym momencie usłyszała za sobą kobiecy głos. To była jego żona – Katarzyna.

Marek stał przy oknie, obserwując, jak Alicja, ich sąsiadka, wyprowadza swojego małego pieska. Katarzyna podeszła, również wyjrzała i natychmiast się zaniepokoiła.

— O czym tak rozmyślasz? – zapytała z chłodem w głosie.

— O pracy – westchnął, unikając jej wzroku. – Jeden z współpracowników narozrabiał, teraz muszę wszystko poprawiać.

Przyjrzała mu się uważnie. Coś w jego tonie i wyrazie twarzy zdradzało kłamstwo. Ale tylko skinęła głową i wyszła do kuchni.

Marek czuł, jak narasta w nim irytacja. Katarzyna ostatnio działała mu na nerwy: stała się drażną, pełną pretensji. Zaczął szukać ciepła gdzie indziej. I znalazł – u Alicji. Była cicha, zawsze uśmiechnięta, mieszkała jedno piętro wyżej.

Tego wieczora w pracy wyłączyli prąd i wysłano go wcześniej do domu. Poleżał chwilę, potem wyszedł na spacer. Alicja akurat była na podwórku. Nie wytrzymał – podszedł, zaczęli rozmawiać. Skończyło się w kawiarni. A potem – u niej w mieszkaniu.

Rano obudził się z poczuciem winy. W domu wisiało ich ślubne zdjęcie – młodzi, zakochani. Przypomniał sobie, jak przysięgał jej wierność. „Na zawsze” – to słowo teraz brzmiało jak okrutny żart.

Przygotował kolację – zapiekankę, ulubioną Katarzyny. Gdy wróciła zmęczona, ale zadowolona, pochwaliła go, choćby pocałowała. A on stał z wymuszonym uśmiechem, myśląc o tym, co zrobił.

Kilka dni później miał wolne. Unikał Alicji, czuł się brudny. Ale ciągnęło go do niej jak magnes. Gdy Katarzyna poszła do pracy, znowu skończył w mieszkaniu sąsiadki.

Katarzyna zaczęła dostrzegać zmiany. Marek był nadskakujący, ale jednocześnie wycofany. Czuła, iż coś ukrywa. I pewnego dnia, widząc, jak zerka przez okno na Alicję, wszystko stało się jasne.

Awantura wybuchła w kuchni.

— Śpisz z nią?! – wykrzyknęła, wskazując na okno.

Marek zdrętwiał. Potem zaczął bełkotać głupie wymówki, ale było już za późno. Wyrzuciła go bez wahania.

— Idź do niej! Wygodnie ci, piętro wyżej. Wyprowadzaj się!

Próbował tłumaczyć, ale Katarzyna nie chciała słuchać. Wyszedł, pakując rzeczy, i niedługo jego głos rozbrzmiał na klatce schodowej:

— Alicjo… Wpuścisz mnie? Wyrzuciła mnie…

Alicja najwyraźniej nie spodziewała się takiego obrotu sprawy, ale po chwili drzwi się otworzyły.

A Katarzynie po twarzy płynęły łzy. Nie z bólu – z rozczarowania. Myślała, iż będzie walczył, ale on odszedł od razu. Bez słowa. Bez próby ratowania. Bez wstydu.

I wtedy postanowiła: „Lepiej być samą niż z kimś, kto zdradza tak łatwo”. A jutro… kupi kota. Albo psa. One przynajmniej są wierniejsze niż większość ludzi.

*Dzisiaj znów patrzyłem przez to okno i zrozumiałem jedną rzecz: najbardziej boli nie sama zdrada, ale to, jak gwałtownie zamienia się obietnice w pył.*

Idź do oryginalnego materiału