Zdecydowała się nie milczeć: utracona miłość czy tylko chwilowe trudności?

twojacena.pl 7 godzin temu

Aldona postanowiła nie zwlekać dłużej: straciła miłość czy to tylko chwilowe trudności? Nie mogła już tego znieść. Nie rozumiała, dlaczego Tadeusz stał się tak obojętny może przestał ją kochać? Tego wieczoru znów wrócił późno w nocy i położył się spać w salonie.

Rano, podczas śniadania, Aldona usiadła naprzeciw niego.

Tadeuszu, możesz mi powiedzieć, co się dzieje?

Co jest nie tak?

Pił kawę, celowo unikając jej wzroku.

Od kiedy urodzili się chłopcy, bardzo się zmieniłeś.

Nie zauważyłem.

Tadeuszu, od dwóch lat żyjemy jak sąsiedzi, czy to w ogóle do ciebie dotarło?

Słuchaj, czego adekwatnie chcesz? W domu wszędzie porozrzucane zabawki, śmierdzi mlekiem, dzieci wrzeszczą Myślisz, iż komuś się to podoba?

Tadeuszu, ale to twoje dzieci!

Wstał gwałtownie i zaczął nerwowo chodzić po kuchni.

Normalne żony rodzą jedno dziecko, które spokojnie bawi się w kącie i nikomu nie przeszkadza. A ty od razu dwoje! Mama mnie ostrzegała, ale nie słuchałem takie jak ty tylko się mnożą!

Jakie takie? Jaka ja jestem, Tadeuszu?

Bez celu w życiu.

Ale to ty kazałeś mi rzucić studia, żebym całkowicie poświęciła się rodzinie!

Aldona opadła na krzesło. Po chwili dodała cicho:

Myślę, iż powinniśmy się rozstać.

Zastanowił się, po czym odparł:

Jestem za. Tylko umówmy się nie będziesz żądać alimentów. Sam ci coś dorzucę.

Odwrócił się i wyszedł z kuchni. Chciała wybuchnąć płaczem, ale nagle z pokoju dzieci dobiegł hałas. Bliźniacy obudzili się i domagali się uwagi.

Tydzień później spakowała rzeczy, zabrała chłopców i wyprowadziła się do malutkiego mieszkania w bloku, które odziedziczyła po babci.

Sąsiedzi byli nowi, więc Aldona postanowiła się z nimi poznać. Z jednej strony mieszkał ponury, choć jeszcze nie stary mężczyzna, z drugiej energiczna sześćdziesięciolatka. Najpierw zapukała do drzwi mężczyzny:

Dzień dobry! Jestem nową sąsiadką, chciałabym się przedstawić. Kupiłam ciasto, może pan zajrzy do kuchni na herbatę?

Starała się uśmiechać. Mężczyzna obrzucił ją wzrokiem, po czym mruknął:

Nie jem słodyczy. I zatrzasnął drzwi przed jej nosem.

Wzruszyła ramionami i poszła do Zofii Nowakowej. Ta zgodziła się przyjść, ale tylko po to, by wygłosić swoje przemówienie.

Otóż lubię odpoczywać w dzień, bo wieczorem oglądam seriale. Mam nadzieję, iż pańskie dzieci nie będą hałasować. Proszę ich nie puszczać do korytarza, żeby niczego nie dotykały, nie brudziły i nie niszczyły!

Mówiła długo, a Aldona z goryczą pomyślała, iż nie czeka ją tu słodkie życie.

Zapisała chłopców do przedszkola, a sama znalazła tam pracę jako pomoc wychowawczyni. To było wygodne, bo pracowała do godziny, w której trzeba było odebrać Janka i Stasia. Płacili mało, ale przecież Tadeusz obiecał pomóc.

Przez pierwsze trzy miesiące, gdy trwały rozwody, Tadeusz rzeczywiście czasem przysyłał pieniądze. Ale kiedy sprawa się zakończyła, przestał dawać cokolwiek. Aldona od dwóch miesięcy nie mogła zapłacić rachunków.

Stosunki z Zofią Nowakową pogarszały się z dnia na dzień. Pewnego wieczoru, gdy Aldona karmiła chłopców w kuchni, weszła sąsiadka w atłasowym szlafroku.

Kochanie, mam nadzieję, iż rozwiązaliście już swoje problemy finansowe? Nie chciałabym zostać bez prądu przez was.

Aldona westchnęła:

Nie, jeszcze nie. Jutro jadę do byłego męża wygląda na to, iż całkiem zapomniał o dzieciach.

Zofia Nowakowa podeszła do stołu.

Wciąż karmisz ich makaronem wiesz, iż jesteś złą matką?

Jestem dobrą matką! A pani radzę nie wtrącać się, gdzie nie trzeba bo może pani dostać w nos!

Wtedy Zofia Nowakowa zaczęła wrzeszczeć tak głośno, iż aż zatkało uszy. Na hałas wyszedł Jan, sąsiad z naprzeciwka. Poczekał, aż Zofia Nowakowa wykrzyczy swoje, po czym wrócił do siebie. Po minucie znów się pojawił. Rzucił pieniądze na stół przed Zofią i powiedział:

Uspokój się. Masz za rachunki.

Kobieta zamilkła, ale gdy Jan znów zniknął, szepnęła Aldonie:

Pożałujesz tego!

Aldona zignorowała te słowa. Niesłusznie. Następnego dnia pojechała do Tadeusza. Ten wysłuchał jej i odparł:

Teraz mam ciężki okres, nie mogę ci nic dać.

Tadeuszu, żartujesz? Muszę czymś nakarmić dzieci!

No to je nakarm, przecież nie zabraniam.

Złożę pozew o alimenty.

Oczywiście, składaj. Moja oficjalna pensja jest taka, iż dostaniesz grosze. I postaraj się więcej mnie nie nachodzić!

Aldona wróciła do domu w płaczu. Do wypłaty była jeszcze tydzień, a pieniędzy prawie nie było. Ale w domu czekała na nią kolejna niespodzianka inspektor z opieki społecznej. Zofia Nowakowa złożyła skargę. Napisała, iż Aldona grozi jej życiu, a jej dzieci są głodne i zaniedbane.

Przez godzinę inspektor ją przepytywał, a na pożegnanie powiedział:

Muszę zgłosić to do sądu rodzinnego.

Zaczekaj pan, co zgłaszać? Przecież nic złego nie zrobiłam!

Takie są procedury. Jest sygnał, trzeba się tym zająć.

Wieczorem Zofia Nowakowa znów weszła do kuchni.

Kochanie, jeżeli twoje dzieci jeszcze raz zakłócą mój spokój w ciągu dnia, będę zmuszona interweniować u sądu!

Co pani robi? To przecież dzieci! Nie mogą cały dzień siedzieć w miejscu!

Gdybyś je normalnie karmiła, to by spały, a nie biegały!

Wyszła, a chłopcy przestraszeni patrzyli na matkę.

Jedzcie, kochani. Ciocia żartuje, naprawdę jest dobra.

Odwróciła się do kuchenki, by ot

Idź do oryginalnego materiału