Zbyt późno na przebaczenie

twojacena.pl 2 godzin temu

Danusia Kowalska stała przy oknie, obserwując, jak dozorca grabi ostatnie żółte liście. Październik tego roku był wyjątkowo deszczowy, a liście przyklejały się do mokrego asfaltu, jakby nie chciały rozstać się z ziemią. W dłoni ściskała pomiętą karteczkę, którą godzinę temu przyniosła sąsiadka.

„Danuś, jakaś kobieta do ciebie przychodziła” – powiedziała Krysia Nowak, podając skrawek papieru. „Mówiła, iż pilne. Nie mogła czekać, pospieszyła gdzieś dalej.”

Na kartce niezdarnym pismem widniało: „Mama czeka. Przyjeżdżaj szybko. Jest bardzo źle. Grażyna.”

Danusia od razu rozpoznała charakter pisma. Grażyna, jej młodsza siostra, zawsze pisała jak kura pazurem. W szkole nauczyciele ciągle się na nią skarżyli, a ona tylko wzruszała ramionami i mówiła, iż nie zamierza zostać pisarką.

„Co się stało, Danuś? Jesteś cała blada” – zaniepokoiła się sąsiadka.

„Nic ważnego” – odparła krótko Danusia i zamknęła drzwi.

Teraz stała z tą kartką i nie wiedziała, co robić. Matka… Ile lat minęło od ich ostatniego spotkania? Osiem? Dziesięć? Po tamtej okropnej kłótni nie rozmawiały, nie widywały się. Danusia choćby zabroniła Grażynie wspominać o niej, gdy ta odwiedzała matkę.

„Niech myśli, iż ma tylko jedną córkę” – mówiła wtedy. „Jeśli tak ma być, to tak ma być.”

A wszystko zaczęło się od głupstwa. Matka chciała sprzedać dom na wsi, ten sam, w którym ona i Grażyna dorastały, gdzie spędziły dzieciństwo. Dom odziedziczyły po babci, a każda z sióstr miała prawo do połowy. Ale Danusia była stanowczo przeciwna sprzedaży.

„Mamo, zdajesz sobie sprawę, co robisz?” – krzyczała wtedy w maleńkiej kuchni. „To nasza historia! Tam tata kopał grządki, tam bawiłyśmy się z Grażyną w chowanego!”

„Danuś, nie dramatyzuj” – odpowiedziała zmęczonym głosem matka. „Dom się wali, dach przecieka. Na remont nie mamy pieniędzy, a podatki trzeba płacić. Lepiej sprzedać, póki jeszcze coś dadzą.”

„A mnie nie obchodzą pieniądze!” – Danusia uderzyła pięścią w stół. „Jak sprzedasz dom, dla mnie umrzesz!”

Matka długo na nią patrzyła smutno, aż w końcu cicho powiedziała:

„No cóż, Danuś. Twoje prawo.”

I sprzedała. Bez zgody Danusi, załatwiając wszystko przez Grażynę. Pieniądze oddała młodszej córce ze słowami:

„Niech zbiera na mieszkanie. A to ciągle w wynajmowanym się męczy.”

Danusia dowiedziała się o tym przypadkiem, spotykając w autobusie sąsiadkę ze wsi.

„Oj, Danuś, a wasz dom już rozebrali” – uradowana oznajmiła ciocia Marysia. „Nowi właściciele przekopali działkę pod kartofle. Mówią, iż postawią letnisko.”

Tego wieczoru Danusia przyjechała do matki i powiedziała jej wszystko, co myślała. Słowa były okrutne, nieprzebaczające. Matka siedziała i płakała, a córka krzyczała i krzyczała, wylewając cały nagromadzony ból.

„Zdradziłaś mnie! Zdradziłaś pamięć taty!” – łkała Danusia. „Dla pieniędzy! Dla tej swojej Grażki, która tylko umie marudzić!”

„Danuś, przestań” – szeptała matka. „Błagam cię…”

„Nie chcę cię więcej znać! Słyszysz? Dla mnie ciebie już nie ma!”

I wyszła, zatrzaskując drzwi tak mocno, iż zatrzęsły się szyby w oknach.

Potem były miesiące milczenia. Grażyna próbowała pogodzić, dzwoniła, przyjeżdżała, namawiała.

„Danuś, no ile można? Dom to tylko dom! A mama jest jedna!”

„Nie miała prawa!” – Danusia podnosiła głos. „Rozumiesz? Nie miała prawa decydować bez mnie!”

Grażyna obrażała się i odchodziła. A Danusia zostawała sama ze swoją racją i bólem.

Mijały lata. Danusia wyszła za mąż, urodziła syna Krzysia. Mąż czasem wspominał, iż fajnie by było poznać jej rodzinę.

„A co za rodzina?” – odpowiadała krótko. „Jestem sierotą.”

Marek nie nalegał. Sam miał skomplikowane stosunki rodzinne i rozumiał, iż nie wszyscy krewni są źródłem radości.

Krzyś dorastał bez babci i cioci. Gdy pytał, dlaczego nie ma babci jak inne dzieci, Danusia mówiła, iż babcia mieszka bardzo daleko i nie może przyjechać.

„A dlaczego my do niej nie jedziemy?” – dopytywał się chłopiec.

„Bo nie chce nas widzieć” – odpowiadała matka i gwałtownie zmieniała temat.

Grażyna próbowała spotkać się z siostrzeńcem kilka razy. Czekała pod szkołą, przynosiła prezenty. Ale Danusia zabroniła synowi kontaktować się z ciotką.

„Mamo, a ona jest miła” – mówił Krzyś po jednym z takich spotkań. „Kupiła mi lody i opowiadała śmieszne historyjki.”

„Nie rozmawiaj z nią więcej” – stanowczo powiedziała Danusia. „To zła kobieta.”

„Ale dlaczego?”

„Bo ja tak mówię.”

Chłopiec nie rozumiał, ale słuchał. A Danusia dzwoniła do Grażyny i urządzała awanturę.

„Jak śmiesz podchodzić do mojego dziecka? Nie masz swoich, to cudze zaczepiasz?”

„Danuś, ale to mój siostrzeniec!” – płakała przez telefon Grażyna. „Przecież nie jestem mu obca!”

„Obca! Dla nas wszyscy jesteście obcy! Zapomnij drogi do mojego syna!”

I Grażyna więcej się nie pokazywała.

Teraz Danusia patrzyła na kartkę i czuła, jak coś dziwnego ściska jej wnętrze. Bardzo źle… Co to znaczy? Chora? A może już…

Szybko wybrała numer Grażyny. Telefon odebrała nie od razu.

„Halo?” – głos siostry brzmiał zmęczony.

„Grażka, to ja.”

Cisza. Potem ciche westchnienie.

„Danuś? Dostałaś kartkę?”

„Co z mamą?”

„Wylew. Trzeci dzień na intensywnej terapii. Lekarze mówią…” – głos Grażyny drżał. „Mówią, iż szanse są niewielkie.”

Danusi ugięły się nogi. Osunęła się na krzesło.

„Kiedy to się stało?”

„Przedwczoraj rano. Sąsiadka znalazła ją w kuchni. Dobrze, iż miałam klucze. Danuś, ona cały czas powtarza twoje imię. choćby nieprzytomna.”

Idź do oryginalnego materiału