Zbyt bliska, by być jedyną

newsempire24.com 18 godzin temu

Drobny deszcz smagał twarz, wbijając się w oczy. Kinga szła przed siebie, marząc tylko o tym, by jak najszybciej dotrzeć do domu. W głowie miałam mętlik, myśli rozłaziły się jak zniszczone prześcieradło. Omijając kolejną kałużę, o mało nie poślizgnęła się na rozmokłym błocie przy krawędzi chodnika. „Dość już tych szpilek. Nie jestem przecież nastolatką. Czas przerzucić się na wygodne buty.”

W końcu stanęła przed swoim blokiem. Winda wiozła ją powoli na piąte piętro. „Czyżbym się rozchorowała? Zupełnie nie mam sił” – pomyślała, opierając się o ścianę kabiny.

W przedpokoju osunęła się na podnóżek, przytuliła plecami do ściany i przymknęła ciężkie powieki. „Jestem. W domu.” – westchnęła i natychmiast pogrążyła się w ciemności pozbawionej dźwięków i zapachów.

– Mamo, czemu siedzisz po ciemku? Źle się czujesz? – drgnęła na dźwięk głosu Krzysia, ale nie otworzyła oczu.

– Nie, synku. Po prostu jestem zmęczona – wyszeptała, ledwo poruszając językiem.

Wyczuwała, iż syn stoi i patrzy. Z trudem rozkleiła powieki, ale Krzysia nie było, za to w kuchni paliło się światło. Kinga zrzuciła buty, poruszyła palcami stóp, w końcu uwolnionymi od ciasnego uścisku, i wstała. Zachwiała się, łapiąc równowagę o wieszak.

– Mamo! – Krzyś podbiegł i uchronił ją przed upadkiem.

– Coś mi się zakręciło w głowie.

Pomógł jej dojść do kanapy w salonie. Kinga opadła na oparcie i wyprostowała nogi. „Jakie to cudowne.” Oczy same się zamknęły… Nagle wzdrygnęła się, wyrwana z półsnu, i spotkała się z pełnym niepokoju wzrokiem syna.

– Mamo, wszystko w porządku?

Skinęła głową i poprosiła o gorącą herbatę. Krzyś niechętnie poszedł do kuchni.

A ona przypomniała sobie, jak w pracy ocknęła się na podłodze w swoim gabinecie. Zupełnie nie pamiętała, jak upadła. Wtedy też uznała to za zwykłe przemęczenie. „Czuję się jak staruszka, a mam dopiero trzydzieści dziewięć lat. Może jednak coś ze mną nie tak? Jutro pójdę do przychodni.” Z westchnieniem wstała i skierowała się w stronę kuchni.

– Jesteś blada. Boli cię głowa? – Krzyś postawił przed nią kubek z parującym naparem.

Wymusiła uśmiech.

– Tylko zmęczenie, taka pogoda, deszcz. – Wzięła mały łyk. – Jadłeś już?

– Tak, mamo. Muszę jeszcze dokończyć lekcje.

– Idź, wszystko w porządku. – Sączyła herbatę małymi łykami. Potem przebrała się w znoszony, mięciutki szlafrok i zajrzała do pokoju syna. Krzyś pochylony był nad książką. Serce wypełniła czułość. Najbliższy, ukochany, jedyny – i już prawie dorosły. Zamknęła cicho drzwi.

– Doktorze, co ze mną? Może jakieś witaminy? – Następnego ranka Kinga siedziała w gabinecie lekarskim. Wyspała się, ale wciąż czuła się wyczerpana i słaba.

– Zobaczymy. Oto skierowanie na badania i rezonans. Z wynikami od razu do mnie. I nie zwlekajcie. Czy w rodzinie były przypadki nowotworów, udarów?

– Tak. Tata miał raka, mama zmarła na udar. Czyli to może być… Mam syna w szkole. Nie ma nikogo oprócz mnie. Nie mogę umrzeć! – Jej głos odbił się od ściany, wrócił i utknął w gardle jak zwarty guz.

– Nie wybiegajmy przed szereg. Predyspozycje istnieją, ale jest pani jeszcze młoda… Czekam na wyniki. Tymczasem wystawię zwolnienie, niech się pani zbada i odpocznie.

– Mamo, byłaś u lekarza? Co powiedział? – Kiedy Krzyś wrócił ze szkoły, Kinga była już w domu i gotowała zupę.

– Nic konkretnego, skierował mnie na badania. Więc jutro mnie nie budź.

Przyglądała się, jak syn je. „Już taki dorosły. A co, jeżeli to coś poważnego? Rak? Lepiej o tym nie myśleć.”

– Mamo, wszystko gra? Znowu się zamyśliłaś.

Wzdrygnęła się.

– Jesteś ostatnio jakaś rozkojarzona – zauważył Krzyś.

– Zamyśliłam się.

Nocą nie mogła zasnąć. Jak tu spać, gdy myśli krążą wokół najgorszych scenariuszy? Nagle przypomniała sobie dzieciństwo, rodziców, jak odchodzili jeden po drugim, gdy studiowała. Wtedy poznała Adama. Był przy niej, wspierał ją. Mieszkał w akademiku, przyjechał na studia z innego miasta. Niemal od razu zaczęli razem żyć.

Gdy Kinga zaszła w ciążę, Adam się ucieszył, od razu zaproponował ślub. Zrezygnowali z wesela. Jej rodziców już nie było, a matka Adama mieszkała daleko. Pojechali do niej w odwiedziny.

Oczywiście, nie obywało się bez kłótni. Nie mieli nikogo, kto by ich wesprzał. Kinga starała się nie robić scen, gdy Adam wieczorami znikał. Ale gdy Krzyś miał dwa lata, nagle oświadczył, iż kocha inną, iż odchodzi, iż tak dalej nie może…

Jak błagała, by został, chwytała go za koszulę. Wyrwał się, odepchnął ją i wyszedł. Kinga oddała synka do przedszkola i wróciła do pracy. Było ciężko. Krzyś często chorował. Brała się za dodatkowe zajęcia, ale i tak ledwo wiązali koniec z końcem.

Tylko raz zadzwoniła do byłego męża, gdy Krzyś potrzebował drogich leków. Przesłał jej pięćset złotych i spytał, co robi z alimentami?

Gdy Krzyś podrósł i zapytał o ojca, Kinga szczerze mu opowiedziała. Później wyznał, iż czatował na niego pod jego biurem. Ale tamten był zbyt zajęty rozmową z długonogą pięknością, by go zauważyć.

Krzyś bardzo przeżył, iż ojciec wymienił ich na inną kobietę. Spytał nawet, czego mama się nie maluje, nie ubiera modnie jak nowa żona taty? Jak wytłumaczyć, iż starała się, by on nie czuł się pokrzywdzony? Że na siebie po prostu nie starczało. Bała się, iż jej słowa zabrzmią jak pretensja do niego.

A potem u Krzysia zaczęła się burza hormonów. Odszczekiwał, był niegrzeczny, walczył o swoje. Znalazła w jego kieszeniach papierosy. Wtedy jeszcze raz zadzwoniła do ojca, by porozmawiał z synem. Adam odparł, iż właśnie urodziło mu się dziecko, iż nie ma czasu, a przy okazjiKinga uśmiechnęła się delikatnie, patrząc na syna, który teraz tak troskliwie ją pilnował, i pomyślała, iż choćby w najciemniejszych chwilach jest coś, za co warto walczyć – jego obecność, jego miłość.

Idź do oryginalnego materiału