Zauważywszy psa leżącego przy ławce, podbiegła do niego. Jej wzrok padł na porzuconą niedbale przez Natalię smycz.

newsempire24.com 2 tygodni temu

Zauważywszy psa leżącego przy ławce, od razu do niego podbiegła. Jej wzrok padł też na skórzany pasek, który Natalia niedbale zostawiła.
Gdy tylko zobaczyła psa przy ławce, momentalnie ruszyła w jego stronę. Dostrzegła też pasek, porzucony przez Natalię. Mars patrzył na swojego pana spuchniętym okiem, jakby skarżąc się
Z bratem ledwo rozmawiali od prawie dwóch lat. Elżbieta do dziś nie rozumiała, jak z drobnej sprzeczki wybuchł tak gwałtowny konflikt.
Elżbieta i Wojciech Ruminkiewicz urodzili się z roczną różnicą. Od dzieciństwa byli nierozłączni, zawsze stawali za sobą murem. Bez względu na to, jaką psotę zrobili, odpowiedzialność brali na siebie po równo żadne z nich nie chowało się za plecami drugiego.
Ich rodzinna wieś, Jaroszewo, z roku na rok się rozwijała i rozkwitała. Mieli szczęście z wójtem Paweł Michałowski, który sam tu się urodził, okazał się świetnym gospodarzem.
Po skończeniu studiów rolniczych wrócił do rodzinnej wsi i zaczął działać. Jego wysiłki gwałtownie doceniono, i po dziesięciu latach Paweł został wójtem Jaroszewa.
W życiu prywatnym też mu się układało. Elżbieta, po ukończeniu szkoły medycznej, zaczęła pracę w wiejskiej przychodni jako pielęgniarka. Paweł nie mógł przejść obojętnie obok takiej urody. Elżbieta odwzajemniła jego zainteresowanie. Pobrali się, a ich wesele świętowała cała wieś. Wojciech szczerze cieszył się z szczęścia siostry, choć jego własne małżeństwo z Natalią było dalekie od ideału.
Dopóki Elżbieta była panną, Natalia czasem na nią pomstowała, nazywając ją bezużyteczną albo zarozumiałą. Ale po ślubie narzekania zastąpiła zazdrość. Natalia wymagała od męża coraz więcej nowego domu, większego auta, lepszego futra
Coraz częściej rzucała mu w twarz: Inni mają wszystko, a my nic! Wojciech starał się, jak mógł, ale ani pieniędzmi, ani siłą nie mógł zaspokoić jej pragnień.
Natalia też była nieszczęśliwa Pan Bóg nie obdarzył ją euforią macierzyństwa. A tymczasem Elżbieta szczęśliwie wyszła za mąż, urodziła syna, potem córkę, wybudowała duży dom, a jej mąż piął się po szczeblach kariery
Rodzinne spotkania coraz częściej kończyły się kłótniami. Za każdym razem, gdy Wojciech odwiedzał Elżbietę, Natalia zaraz zaczynała go besztać.
Ostatnia awantura wybuchła w urodziny Wojciecha. Elżbieta przywiozła mu w prezencie szczeniaka labradora od dawna marzył o takim psie. Paweł podarował mu nowy motocykl.
Wszystko było w porządku, dopóki pijana Natalia nie wpadła w szał i nie wylała na Elżbietę całej nagromadzonej złości:
No i co, Ela? Ten pies to jakiś przekaz? Skoro nie ma dziecka, to chociaż psa sobie kupmy, tak?!
Ela próbowała załagodzić sytuację:
Natalka, uspokój się. Potem będziesz żałować
Ale jej słowa nie trafiały. Wybuchła ogromna kłótnia, goście podzielili się na dwa obozy. Paweł szepnął żonie, żeby wyszli, i po pożegnaniu opuścili przyjęcie.
Minęły dwa lata. Od tamtego wieczoru Wojciech zaczął unikać siostry, ich kontakty ograniczyły się do kilku krótkich, rzadkich spotkań. Tymczasem między nim a Natalią narastało napięcie.
Wieczorami Wojciech coraz częściej wychodził z Marsem nad rzekę. Wyglądali na szczęśliwych Wojciech rzucał patyk, Mars gonił go z radością, a potem kładł się u jego stóp i uważnie słuchał cichych opowieści pana.
Elżbieta wiedziała o tym od sąsiadów, ale nic nie robiła Wojciech był uparty.
Po nieszczęsnej kłótni Natalia coraz bardziej nienawidziła zarówno Elżbiety, jak i podarowanego Marsa. Gdy Wojciecha nie było w domu, wyganiała psa na dwór, krzyczała na niego, a czasem choćby biła.
Wścibscy sąsiedzi tylko dolewali oliwy do ognia:
Słuchaj, Natalka, twój mąż znowu spaceruje z tym psem nad rzeką
A wczoraj spotkał się z Elą, jej mężem i dziećmi Śmiali się, cieszyli!
Zazdrość całkowicie ogarnęła Natalię. Pewnego razu Wojciech zapytał:
Natalka, nie krzywdzisz Marsa?
A potrzebny mi twój pies?! warknęła i wyszła z pokoju.
Mars coraz częściej chował się przed Natalią i drżał, gdy tylko się pojawiała.
Wszystko skończyło się, gdy pewnego ranka Wojciech rzucił gniewnie:
Mam dość tej wiecznej zazdrości!
Zostawszy sama, kotłując się ze złości, Natalia wywlekła Marsa na podwórze, przywiązała go do ławki i zaczęła okładać paskiem. Biedne zwierzę wyło z bólu. Gdy wyładowała złość, rzuciła pasek, spakowała się i na dobre opuściła dom.
Wieczorem Wojciech wrócił, ale nie znalazł psa przy bramie. W domu panował bałagan. Przy ławce zobaczył Marsa jego dłonie zacisnęły się w pięści. gwałtownie uwolnił psa i poniósł go do przychodni.
Elżbieta właśnie szykowała się do wyjścia, gdy zobaczyła brata niosącego zakrwawionego psa:
Ela, pomóż wyszeptał Wojciech.
Przenieśli Marsa na stół. Elżbieta dokładnie go zbadała:
Kto to zrobił?
Natalia Wojciech spuścił wzrok.
Elżbieta skinęła głową. Zaszyła rany, przemyła oczy, dała mu wody.
Później na korytarzu Wojciech szepnął skruszony:
Wybacz, Elu
Daj spokój uśmiechnęła się zmęczona siostra. A Natalia?
Nie, Ela. To już koniec.
Elżbieta zadzwoniła do Pawła:
Paweł, przyjdź po mnie, proszę.
Gdy tylko usłyszał zmęczony głos żony, już szedł.
Pół godziny później stał na korytarzu. Gdy zobaczył rodzeństwo przytulone do siebie, a obok cicho skomlącego Marsa, nie pytał, tylko się uśmiechnął:
No to chodźcie, bohaterowie.
Zabrali Wojciecha do domu i udzielili mu wskazówek, jak opiekować się psem.
Gdy Elżbieta opowiedziała matce, co się stało, ta tylko westchnęła:
Pow

Idź do oryginalnego materiału