Zastanów się, jak zbudujesz przyszłość, gdy niewinne dziecko twojego męża trafi do domu dziecka…

polregion.pl 1 tydzień temu

No dzień wolny można by pospać dłużej, ale Alicja przeciągnęła się, odrzuciła kołdrę i wstała. Umyła twarz, zaparzyła świeżą herbatę i piła małymi łyczkami, patrząc przez okno na ponury podwórzec z ogołoconymi drzewami i kałużami po deszczu. Niebo zasnute szarą, jednolitą płachtą, lada chwila mogło zacząć sypać drobnym śniegiem.

Ale wyjść trzeba, choćby po to, by wynieść śmieci. Męczyło ją siedzenie w domu i użalanie się nad sobą. Nic nie da się zmienić, Kamila nie wrócisz. Gdy umiera ktoś bliski, wydaje się, iż część nas umarła razem z nim. Alicja czuła wewnętrzną pustkę, której – mimo wysiłków – nie potrafiła niczym wypełnić. Czas nie leczy ran, tylko zagłusza ból, zaciera wspomnienia. Zmęczył ją już ten ból, tęsknota i łzy. Jak żyć, skoro Kamila nie ma? Po co?

Poznali się na studiach. Na pierwszym wykładzie usiadł obok niej. Sympatyczny chłopak patrzył na świat z tą samą ciekawością i euforią co ona. Potem razem biegali po korytarzach, szukając sal wykładowych, razem pędzili na stołówkę w przerwach.

Na piątym roku rozumieli się bez słów, jak małżeństwo żyjące ze sobą od lat.

„Jak ja bez ciebie będę żył? Nie wyobrażam sobie. Zdajemy egzaminy i się rozjeżdżamy. Słuchaj, a może byśmy się nie rozstawali?” – zapytał kiedyś Kamil.

„A co proponujesz?” – odparła Alicja.

„Wyjdź za mnie” – wyrzucił z siebie Kamil.

„To ma być oświadczyny?” – spoważniała Alicja. „Myślałam, iż nigdy się nie doczekam. A tu się okaże, iż się zgodzę.”

„Prawda?” – ucieszył się Kamil.

„Z czego się cieszysz? Do małżeństwa to za mało. Trzeba się jeszcze kochać.”

„Przez te lata zżyliśmy się. Kto powiedział, iż ja ciebie nie kocham? A ty? Kochasz mnie?”

Alicja wiele razy zadawała sobie to pytanie. I zawsze odpowiadała, iż tak. Umarłaby, gdyby Kamil związał się z inną. Pod koniec sierpnia wzięli ślub. Alicja mieszkała z rodzicami, a Kamil przyjechał na studia z małego miasta.

Rodzice obojga zebrali pieniądze i kupili młodym kawalerkę. Oboje zdecydowali, iż z dziećmi poczekają. Alicji wydawało się to wszystko jakby nierealne, jak gra. Ale czas mijał, żyli razem i byli szczęśliwi. Po dwóch latach Kamil z kolegą założyli małą firmę.

Alicja nie chciała ryzykować, została w dotychczasowej pracy. Gdyby im nie wyszło, ona przynajmniej miałaby jakieś dochody. Ale Kamilowi i Dominikowi się udało. Alicja też przeszła do pracy u męża. Zajęła się księgowością, żeby uniknąć niespodzianek.

Po kolejnych dwóch latach kupili przestronne mieszkanie, samochód, dwa razy do roku jeździli na zagraniczne wakacje. Przywozili masę zdjęć i filmów. Po śmierci męża Alicja usunęła wszystkie pliki z pulpitu. Nie mogła na nie patrzeć, od razu wybuchała płaczem.

Pamiętała ten feralny dzień w najdrobniejszych szczegółach. Był weekend. Jedli śniadanie. Nagle Kamilowi ktoś zadzwonił i zaczął się gorączkowo zbierać.

„Gdzie tak?” – spytała Alicja.

„Dominik nawalił, klient się wycofuje. Muszę jechać.” – Cmoknął ją w drzwiach w policzek i wyszedł. Gdyby wiedziała, iż widzi go ostatni raz. Żadnych przeczuć nie miała. Potem żałowała, iż puściła go samego.

Po godzinie zadzwonili z policji, iż Kamil miał wypadek, a ona ma przyjechać do szpitala. Natychmiast wzięła taksówkę. Gdyby Kamil nie żył, od razu by jej powiedzieli. Alicja wierzyła, iż mąż żyje, dopóki spotkany kapitan nie zaprowadził jej do kostnicy.

Ze śmiercią Kamila skończyło się życie Alicji. Pogrzebem zajął się Dominik. Powiedział, żeby się nie martwiła, nie spieszyła z powrotem do pracy…

Alicja przebrała się. Cały ranek chodziła w szortach i koszulce. Kamil lubił, gdy tak paradowała po mieszkaniu, mówił, iż wygląda seksownie.

Minęły ponad dwa miesiące, czas wyjść z tej samotniczej nory. Alicja musi wziąć się w garść. W końcu ma połowę udziałów w firmie Kamila. Jutro poniedziałek, dobry moment, by zrobić pierwszy krok. A jeżeli nie podoła, zaproponuje Dominikowi wykupienie udziałów, wyjedzie gdzieś odpocząć, potem znajdzie inną pracę.

Wyszła na ulicę, zabierając śmieci. Pogoda nie była tak chłodna, jak sądziła przez okno. Wyrzuciła worek i postanowiła pospacerować. Zmarzła, weszła do sklepu, z którego wyszła w nowej sukience w kolorze chabrowym. Nie mogła się oprzeć. W czymś przecież musi iść do pracy, a stare sukienki wisiały na niej jak na wieszaku.

Koleżanka Kinga mówiła kiedyś, iż gdyby to ona zginęła, a nie Kamil, on nie zamknąłby się w czterech ścianach. Alicja się z nią wtedy zgodziła. Kamil by cierpiał, ale pracowałby dalej, firma wymagała uwagi. Faceci są inni, mniej wrażliwi.

Nazajutrz Alicja przyszła do biura. Oprócz komplementów dostała współczujące spojrzenia i szepty za plecami. Nawarstwiło się tyle dokumentów, iż ręka bolała ją od podpisywania. Pierwsze czytała uważnie, potem już tylko przebiegała wzrokiem.

Do domu wróciła autobusem. Samochodu Kamila po wypadku nie dało się naprawić. Zrobiło się jej gorąco, wysiadła dwa przystanki wcześniej i postanowiła pójść pieszo. Lekki, niebieski szalik powiewał na wietrze. Zaraz przejdzie skwer i będzie pod domem.

„Patrzcie ją, wystroiła się. Pieniądze po mężu zgarnęła, to może się stroić. A iż dziecko głoduje, to już jej problem” – usłyszała za sobą i zatrzymała się.

Na ławce siedziała kobieta około siedemdziesiątki i patrzyła prosto na Alicję.

„To do mnie?” – spytała Alicja.

„Do ciebie, a do kogo?” – Kobieta rozejrzała się. – „Nikogo więcej tu nie ma.”

„Zna mnie pani?”

„Jesteś Alicja Kowalska. Twój mąż to Kamil Kowalski. Tak? Więc do ciebie mówię.” – Kobieta wbijała w Alicję czarne jak guziki oczy.

„Jakie dziecko głoduje?” – Powinna odejść, nie warto gadać z wariatką, ale ciekawość wzięła górę i Alicja podeszła bliżej.

„Jego dziecko, twojego męża” – odparła kobieta i prychnęła.

„Alicja mocno ścisnęła w dłoni kartkę z adresem, postanawiając osobiście wyjaśnić całą sprawę i stanąć w obronie niewinnego dziecka, choćby jeżeli prawda miała być bolesna.

Idź do oryginalnego materiału