Zapomniana kartka z życzeniami
Halina Nowak wróciła do domu w przygnębionym nastroju.
— Cześć! Zjesz coś na kolację? — powitał ją uśmiechnięty mąż, Marek, stojąc w przedpokoju.
— A ty coś przygotowałeś? Przecież zwykle omijasz kuchnię szerokim łukiem — zdziwiła się, patrząc na niego.
— Dziś masz urodziny. Pomyślałem, iż nie powinnaś w taki dzień stać przy garnkach — odparł z entuzjazmem.
Halina usiadła na poduszce w korytarzu i nagle, niespodziewanie, rozpłakała się.
— Halinka, co się stało? — przestraszył się Marek.
— Ona choćby nie powiedziała słowa… choćby nie wspomniała — wyszeptała między łkaniem.
— Kto? O kim mówisz? — zmieszał się mąż. Nie mógł pojąć, co wywołało łzy u żony w tak radosnym, wydawałoby się, dniu.
Od rana Halina czuła się przygnębiona. Dziś skończyła 60 lat. Nie urządzali przyjęcia — postanowili uczcić ten dzień skromnie. Ale w pracy i tak musiała przyjąć życzenia, wysłuchać toastów i udawać uśmiech. Była zmęczona całym tym zamieszaniem i marzyła tylko, by wrócić do domu, położyć się i pobyć w ciszy.
Wieczorem zadzwoniła siostra.
— No i co, Halu, gratulowali ci dzisiaj? — zapytała.
— Gratulowali. W pracy było w porządku. Marek przyniósł kwiaty, a do tego voucher do sanatorium — pojedziemy latem — odpowiedziała powściągliwie.
— To świetnie! W naszym wieku trzeba już sobie dogadzać. A dzieci? Jacek przez cały czas na zmianie?
— Tak, jeszcze miesiąc pracuje. Rano zadzwonił, a wieczorem przysłał orchideę — piękną, w doniczce.
— A synowa? Przecież mieszka niedaleko. Wpadła chociaż na chwilę?
— choćby nie napisała… — westchnęła z goryczą Halina. — Tak wiele dla nich zrobiliśmy, a ona… choćby kartki nie wysłała.
— Co?! — oburzyła się siostra. — Ja mam dwie synowe, różne rzeczy się zdarzały, ale takiego braku szacunku nigdy nie doświadczyłam. Naprawdę nic?
Późnym wieczorem, prawie o jedenastej, Halinie zadzwonił telefon. Wiadomość. Standardowa grafika z internetu z napisem *„Wszystkiego najlepszego!”*. Żadnego osobistego słowa. Żadnego telefonu. Żadnego śladu zaangażowania. Po prostu przesłany obrazek.
— Oto cała jej troska — powiedziała z żalem mężowi przed snem. — gwałtownie zapomniała, iż mieszkają w mieszkaniu babci, które oddaliśmy im bez żadnych warunków.
— No daj spokój, nie rozdrapuj ran. Młodzi teraz tak mają — wysyłają obrazek, klikają „lubię to” i uważają, iż złożyli życzenia — próbował ją uspokoić Marek.
— Nie, Marek. To nie jest w porządku. To brak szacunku. Jubileusz to nie tylko data. To ważna chwila. A taka drobnostka wiele mówi.
Następnego dnia Halina wciąż była w kiepskim nastroju. Uraza tylko rosła. W kółko analizowała wczorajsze zdarzenia, przywoływała szczegóły, przesadzała i nakręcała się aż do łez. Marek to widział, ale nie wiedział, jak jej pomóc. choćby zadzwonił do syna.
— Mama znowu niezadowolona — zaczął rozmowę zmęczonym głosem Jacek. — Znowu ma pretensje do Asi?
— Nie mam pretensji. Po prostu przykro, gdy ktoś, kto mieszka sto metrów dalej, nie znalazł chwili, by zadzwonić — nie wytrzymała i przejęła telefon Halina. — Powiedz swojej żonie: ja wszystko pamiętam. I ten dzień też.
— Mamo, może była zmęczona. Pracuje przecież — bronił żony Jacek.
— Ach, przestań! — prychnęła. — Na wysłanie tej kartki czasu starczyło, a na dwa słowa już nie? Wygodnie, co?
Później Jacek jednak porozmawiał z Asią.
— Zupełnie zapomniałam… — tłumaczyła się. — Dzień był koszmarW końcu Asia postanowiła przeprosić teściową osobiście, przynosząc jej ulubione ciasto i szczere słowa, które wreszcie dotarły do Haliniego serca.