„Zakochasz się w niej, mamo. To prawdziwy cud!” – z entuzjazmem stwierdził ktoś. – „Czy życie z cudem się nie znudzi?” – zapytała z ironią inna osoba.

twojacena.pl 7 godzin temu

„Mamo, na pewno ci się spodoba. To po prostu cud!“ – powiedział z entuzjazmem Kacper.
„A nie znudzi ci się życie z cudem?“ – spytała ironicznie Małgorzata.

Stała przy kuchni, nasłuchując. Kiedy żył jej mąż, zawsze gotowała obiad tak, by na jego powrót wszystko było gotowe. Od jego śmierci minęło osiem lat. Teraz w ten sam sposób czekała na syna.

W drzwiach zaszeleścił klucz i z przedpokoju dobiegł głos Kacpra:
„Mamo, jestem.“
„Słyszę“ – odparła Małgorzata i uśmiechnęła się.

„Co dziś mamy? Kotlety i ziemniaki?“ – Kacper przytulił matkę, zajrzał przez jej ramię i wciągnął nosem zapach ulubionych smażonych ziemniaków z zieloną cebulką.

Małgorzata wyłączyła gaz, przykryła patelnię.

„Masz dobry humor? Co się stało?“ – Po tonie jego głosu potrafiła odgadnąć nastrój syna.
Kacper odsunął się lekko.

„Mamo, żenię się.“

„Wreszcie. A czemu Kinga do nas nie wpada?“ – spytała Małgorzata, odwracając się twarzą do syna i przyglądając się jego nagle ściągniętej twarzy.

„Żenię się z Bronisławą.“
I Małgorzata poczuła dreszcz wzdłuż pleców. Syn dawno stał się dorosły. Przytulał ją, okazywał czułość tylko w wyjątkowych chwilach.

„Imię obiecujące. A co z Kingą?“

„Kinga wychodzi za mąż w sobotę. Nie chcę o tym mówić, mamo. Jedzmy.“

„Dobrze, iż ślub Kingi nie wpłynął na twój apetyt. Umyj ręce.“

Postawiła przed synem talerz z ziemniakami, usiadła naprzeciwko, podpierając brodę dłonią, i patrzyła, jak je.

„A ta Bronisława, kim jest?“

„To dobra dziewczyna. Sam się przekonasz. Chcę, żebyś ją poznała. W sobotę?“ – Kacper przestał jeść i spojrzał na matkę. – „Spodoba ci się, jest po prostu cudowna!“ – powiedział z uniesieniem.

Coś podobnego mówił kiedyś o Kindze. Że wybrała bogatszego, Małgorzata dowiedziała się od jej matki, z którą chodziły do tej samej szkoły i przyjaźniły się, mając nadzieję, iż ich dzieci się ze sobą zwiążą. Spotkały się przypadkiem w sklepie, a tamta wyznała przyjaciółce nowinę. Przeprosiła za wybór córki.

„Cudów nie ma za wiele. A nie znudzi ci się żyć z cudem?“ – spytała drwiąco Małgorzata.

„Mamo, nie śmieszne.“

„Nie żartuję. Opowiedz mi o niej. Co w niej takiego cudownego?“

„Czemu się przyczepiłaś?“ – Kacper zawahał się. – „Jest nauczycielką, uczy polskiego i historii, dopiero pierwszy rok. Poważna, oczytana. Dobrze mi z nią.“

„A rodzice?“

„Ojciec inżynier, mama w domu.“

„I przyjechała z…?“ – Małgorzata nie dokończyła, czekając, iż syn podchwyci.

„Co za różnica skąd?“ – oburzył się Kacper.

„No właśnie. Więc nie stąd. Gdzie będziecie mieszkać?“

„Jeśli masz coś przeciwko, wynajmiemy mieszkanie.“ – Kacper spojrzał matce w oczy.

„Nie, wcale nie. Będę szczęśliwa. Co ja tu sama? Będę wnuki czekać. jeżeli się nie dogadamy, zawsze możecie wynająć.“

„Bronisława nie chce się spieszyć z dziećmi, chce popracować, zdobyć doświadczenie.“

„Bronisława nie chce, Bronisława zdecydowała…“ – przedrzeźniała Małgorzata. – „No dobrze, zaproś na obiad twojego cuda.“ – Wstała od stołu i wyniosła pusty talerz do zlewu.

„Jesteś najlepszą mamą na świecie“ – Kacper też wstał.

„Mam nadzieję, iż o tym nie zapomnisz, jak się ożenisz.“

Małgorzata zmywała naczynia i rozmyślała. „Nauczycielka, czyli wieczory przy sprawdzaniu zeszytów, weekendsy na wycieczkach…“ – westchnęła. – „Jak ten czas leci, już się żeni. Szkoda, iż mąż nie dożył.“

W sobotę od rana krzątała się po kuchni. Kacper długo przymierzał się przed lustrem, dobierając koszulę i krawat. Potem wyszedł po Bronisławę.

Małgorzata próbowała sobie wyobrazić ową cudowną nauczycielkę, ale przychodziła jej do głowy tylko postać z jakiejś dawnej polskiej melodramy.

Bronisława okazała się drobną dziewczyną o prostych włosach i dużych oczach. Nie była szczególnie piękna – przeszłaby ulicą niezauważona. Jadła mało, każdą potrawę chwaliła zdawkowo. Wina ledwo dotknęła. Kacper, patrząc na nią, też nie pił.

„Nie krępuj się, Bronisławo“ – dodała otuchy Małgorzata.

„Zestresowana, boi się mnie. Pierwsze spotkanie z przyszłą teściową“ – pomyślała. – „Co on w niej znalazł? A może żeni się na złość Kindze? Ach, Kinga, Kinga…“

Dwa miesiące później wzięli cichy ślub. Przyjechali rodzice Bronisławy. Matka – wątła, cicha, jakby przygnieciona życiem. Ojciec żartował, opowiadając, iż w młodości zakochał się w bohaterce starego filmu i tak nazwał córkę.

„Szkoda, iż nie wybrał pan imienia aktorki, która grała tę postać“ – nie wytrzymała Małgorzata.

„Mówiłam mu to samo, ale uparł się“ – szepnęła matka Bronisławy, spuszczając oczy i milknąc na resztę wieczoru.

„A panią nazwano na cześć królowej?“ – odciął się ojciec.

„Gdyby. Rodzice chcieli syna, imię mieli już przygotowane. Tak zostałam Małgorzatą.“

Dziwna była ta para. Ojciec pił, wychwalał córkę – mądrą i piękną. Matka jadła mało, milcząca, siedziała wyprostowana, jakby połknęła kij.

Kacper pokazał im miasto. W prezencie przywieźli masę pościeli, narzut… Tradycyjne wiano. Ojciec rządził w domu. Matka bez jego wiedzy kroku nie stawiała. Rzadkość w dzisiejszych czasach. Małgorzata nie pozostała dłużna, też obdarowała ich przed wyjazdem.

Gdy młodzi szli do pracy, Małgorzata zmywała naczynia, sprzątała, robiła zakupy. Ani Kacper, ani Bronisława nie myli po sobie naczyń – zostawiali w zlewie. Syn to jedno, ale Bronisława? Nie przyzwyczajona?

Bronisława wracała wcześniej od KacpraPo roku wspólnych wysiłków, gdy urodziło się ich dziecko, Małgorzata patrzyła, jak Bronisława tuląc wnuka szepcze do Kacpra: „Dziękuję, iż dałeś mi szansę być naprawdę szczęśliwą”.

Idź do oryginalnego materiału