Zakochasz się w niej, mamo! To prawdziwy cud! – entuzjastycznie powiedział Ilya. – A nie znudzi się życie z cudem? – ironicznie zapytała Aleksandra.

polregion.pl 1 tydzień temu

„Spodoba ci się, mamo. Ona jest po prostu wspaniała!” – wykrzyknął z entuzjazmem Krzysztof.
„A nie znudzi ci się życie z tą wspaniałością?” – odparła z ironią Wanda.

Wanda stała przy stoliku w kuchni i nasłuchiwała. Kiedy żył jeszcze mąż, zawsze przygotowywała kolację tak, by wszystko było gotowe na jego powrόt. Minęło już osiem lat, odkąd odszedł. Teraz w ten sam sposób czekała na syna.

W drzwiach zaskoczył zamek, a z przedpokoju dobiegł głos Krzysztofa:
„Mamo, jestem w domu.”
„Słyszę” – odpowiedziała Wanda i uśmiechnęła się.

„Co dziś na obiad? Kotlety i ziemniaki?” – Krzysztof objął matkę i zajrzał przez jej ramię, wciągając nosem aromat swojej ulubionej smażonej kartoflanki z cebulką.

Wanda wyłączyła gaz, przykryła garnek pokrywką.

„Dobry humor cię trzyma? Co się stało?” – po tonie jego głosu od razu wyczuwała nastrój syna.
Krzysztof odsunął się lekko.

„Mamo, żenię się.”

„No wreszcie. A czemu Kinga do nas nie zachodzi?” – spytała Wanda, odwracając się twarzą do syna i wpatując w jego przygaszoną minę.

„Żenię się z Brygidą.”
I Wanda poczuła zimny dreszcz wzdłuż pleców. Syn od dawna był dorosły. Przytulał ją, okazywał czułość tylko w chwilach szczególnych wzruszеń albo radości.

„Obyczajne imię. A co z Kingą?”

„Kinga wychodzi w sobotę za mąż. Nie chcę o tym rozmawiać, mamo. Jedźmy obiad.”

„Dobrze, iż ślub Kingi nie odebrał ci apetytu. Umyj ręce.”

Wanda postawiła przed synem talerz z ziemniakami, usiadła naprzeciw, podpierając podbródek dłonią, i patrzyła, jak je.

„A ta Brygida… kim ona jest?”

„Dobra dziewczyna. Sama się przekonasz. Chcę, żebyś ją poznała. W sobotę, na przykład?” – Krzysztof przestał jeść i spojrzał na matkę. – „Brygida ci się spodoba, jestem pewien. Ona jest po prostu wspaniała!” – powiedział z zachwytem.

Coś podobnego mówił kiedyś o Kindze. Że wybrała bogatszego kandydata, Wanda dowiedziała się od jej matki, z którą chodziły do tej samej szkoły i przyjaźniły się, mając nadzieję, iż ich dzieci się ze sobą zwiążą. Spotkały się przypadkiem w sklepie, a tamta podzieliła się nowiną. Przepraszała za wybór córki.

„Za dużo wspaniałości szkodzi. A nie znudzi ci się życie z tą wspaniałością?” – drwiła Wanda.

„Mamo, to nie śmieszne.”

„A ja się nie śmieję. Opowiedz mi o niej. Co w niej takiego wspaniałego?”

„Czemu się tak czepiasz tego słowa?” – Krzysztof zająknął się. – „Jest nauczycielką, uczy polskiego i literatury, dopiero pierwszy rok. Poważna, oczytana. Dobrze mi z nią.”

„A rodzice?”

„Tata inżynier, mama zajmuje się domem.”

„I przyjechała z…?” – Wanda nie dokończyła, czekając, aż syn podpowie.

„A co to za różnica, skąd przyjechała?” – oburzył się Krzysztof.

„Racja. Więc nie jest stąd. Będziecie tu mieszkać?”

„Jeśli masz coś przeciwko, wynajmiemy mieszkanie.” – Krzysztof spojrzał matce prosto w oczy.

„Nie, skąd. Będę tylko szczęśliwa. Co ja tu sama będę robić? Będę czekać na wnuki.”

„Brygida nie chce się spieszyć z dziećmi, chce najpierw popracować, nabrać doświadczenie.”

„Brygida nie chce, Brygida zdecydowała…” – przedrzeźniła Wanda. – „Dobra, zaproś swoją wspaniałość na obiad.” – Wanda wstała od stołu i zabrała pusty talerz do zlewu.

„Jesteś najlepszą mamą na świecie” – powiedział Krzysztof, też wstając.

„Mam nadzieję, iż o tym nie zapomnisz, jak się ożenisz.”

Wanda myła naczynia, rozmyślając. „Nauczycielka, więc wieczory spędzać będzie przy sprawdzaniu prac, przygotowaniach do lekcji, a weekendy na wycieczkach z klasą…” – westchnęła. – „Jak ten czas leci, już się żeni. Szkoda, iż ojciec nie dożył.”

Od samego rana w sobotę Wanda czarowała w kuchni. Krzysztof długo przymierzał się przed lustrem, dobierając koszulę i kolor krawata. W końcu wyszedł po Brygidę.

Wanda próbowała wyobrazić sobie tę „wspaniałą” nauczycielkę, ale na myśli przychodziła jej tylko aktorka z jakiegoś starego filmu.

Brygida okazała się drobną, niską dziewczyną o długich, prostych włosach i dużych oczach. Piękną nie była – gdyby spotkać ją na ulicy, nie zwróciłaby uwagi. Jadła mało, powściągliwie chwaląc każde danie. Wina tylko dotknęła ustami. Krzysztof, patrząc na nią, też nie pił.

„Nie krępuj się, Brygida” – zachęciła ją Wanda.

„Zestresowana, boi się mnie. Pierwszy raz poznaje przyszłą teściową” – pomyślała. – „Co syn w niej znAle gdy urodziło się dziecko, Wanda zrozumiała, iż czasem największe cuda pojawiają się tam, gdzie ich wcale nie szukamy.

Idź do oryginalnego materiału