Zakochaj się w cudzie, mamo! Co gdy znudzi się życie z nim?

newsempire24.com 5 godzin temu

“Spodoba ci się, mamo. To po prostu cudo!” – zachwycony powiedział Marek.
“A nie znudzi ci się życie z cudem?” – ironicznie zapytała Bożena.

Bożena stała przy kuchni i nasłuchiwała. Kiedy żył mąż, zawsze gotowała obiad tak, by na jego powrót wszystko było gotowe. Mąż zmarł osiem lat temu. Teraz w ten sam sposób czekała na syna wracającego z pracy.

W drzwiach zaskoczył zamek, a z przedpokoju dobiegł głos Marka:
“Mamo, jestem w domu.”
“Słyszę” – odpowiedziała Bożena i uśmiechnęła się.

“Co dziś mamy? Kotlety, ziemniaki smażone?” – Marek objął matkę i zajrzał przez jej ramię, wciągając nosem apetyczny zapach ulubionych ziemniaków z zieloną cebulką.

Bożena wyłączyła gaz, nakryła patelnię pokrywką.

“Jesteś w dobrym humorze? Co się stało?” – po odcieniach jego głosu potrafiła odgadnąć nastrój syna.
Marek odsunął się.

“Mamo, żenię się.”

“W końcu. A czemu Justyna do nas nie wpada?” – spytała Bożena, odwracając się twarzą do syna, wpatrując się w jego pochmurną twarz.

“Żenię się z Agnieszką.”
I Bożena poczuła dreszcz na plecach. Syn od dawna był dorosły. Przytulał ją, okazywał czułość tylko w chwilach szczególnych zwierzeń lub radości.

“Imię obiecujące. A co z Justyną?”

“Justyna wychodzi za mąż w sobotę. Nie chcę o tym mówić, mamo. Chodźmy jeść.”

“Dobrze, iż ślub Justyny nie wpłynął na twój apetyt. Umyj ręce.”

Bożena postawiła przed synem talerz z ziemniakami, usiadła naprzeciwko, podpierając podbródek dłonią, i obserwowała, jak je.

“A ta Agnieszka, kim jest?”

“To dobra dziewczyna. Sama się przekonasz. Chcę, żebyś ją poznała. W sobotę, na przykład?” – Marek przestał jeść i spojrzał na matkę. – “Agnieszka ci się spodoba, jestem pewien. To po prostu cudo!” – powiedział z zachwytem.

Coś podobnego mówił kiedyś o Justynie. Że ta wybrała bogatszego, Bożena dowiedziała się od jej matki, z którą chodziły do tej samej szkoły i przyjaźniły się, mając nadzieję, iż ich dzieci się pobiorą. Spotkały się przypadkiem w sklepie, a tamta podzieliła się nowiną. Przeprosiła za wybór córki.

“Cudów nie może być za wiele. A nie znudzi ci się życie z cudem?” – ironicznie spytała Bożena.

“Mamo, to nie śmieszne.”

“Ja i tak nie żartuję. Opowiedz mi o niej. Co w niej takiego cudownego?”

“Dlaczego przyczepiłaś się do tego słowa?” – Marek się zawahał. – “Jest nauczycielką, uczy w szkole polskiego i historii, ale dopiero pierwszy rok. Poważna, oczytana. Dobrze mi z nią.”

“A rodzice?”

“Tata inżynier, mama gospodyni domowa.”

“I przyjechała z…?” – Bożena nie dokończyła, czekając, aż syn odpowie.

“Jaka to różnica, skąd przyjechała?” – zirytował się Marek.

“Rzeczywiście. Więc nie jest stąd. Będziecie tu mieszkać?”

“Jeśli masz coś przeciwko, wynajmiemy mieszkanie.” – Marek spojrzał matce w oczy.

“Nie, wcale nie. Będę tylko szczęśliwa. Co ja sama będę robić? Będę czekać na wnuki. jeżeli się nie dogadamy, wtedy wynajmiecie.”

“Agnieszka nie chce się spieszyć z dziećmi, chce popracować, zdobyć doświadczenie.”

“Agnieszka nie chce, Agnieszka zdecydowała…” – przedrzeźniła Bożena. – “Dobrze, zaproś swojego cud na obiad.” – Wstała od stołu i zabrała pusty talerz do zlewu.

“Jesteś najlepszą mamą na świecie” – Marek też wstał.

“Mam nadzieję, iż o tym nie zapomnisz, jak się ożenisz.”

Bożena zmywała naczynia, rozmyślając. *Nauczycielka, więc wszystkie wieczory będzie spędzać na sprawdzaniu zeszytów, przygotowaniu do lekcji, a w weekendy wyjeżdżać z klasą na wycieczki…* – Westchnęła. – *Jak gwałtownie Marek dorósł, już się żeni. Szkoda, iż mąż nie dożył.*

Od wczesnego ranka w sobotę Bożena czarowała w kuchni. Marek długo przebierał się przed lustrem, wybierając koszulę i krawat w dopasowanym kolorze. Potem poszedł spotkać Agnieszkę.

Bożena próbowała wyobrazić sobie cudowną nauczycielkę, ale na myśl przychodziła jej tylko popularna aktorka z jakiegoś filmu.

Agnieszka okazała się drobną, niską dziewczyną z długimi prostymi włosami i dużymi oczami. Nie można było nazwać jej piękną – na ulicy przeszłaby niezauważona. Jadła mało, powściągliwie chwaląc każde danie. Wino tylko moczyła usta. Patrząc na nią, Marek też nie pił.

“Nie krępuj się, Agnieszko” – zachęciła ją Bożena.

*Speszona, boi się mnie. Pierwszy raz poznaje matkę narzeczonego* – pomyślała. *Co syn w niej znalazł? Czy chce się żenić na złość Justynie? Ach, Justyna…*

Dwa miesiące później odbył się skromny ślub. Przyjechali rodzice Agnieszki. Matka też drobna, skromna, cicha. Ojciec żartował, opowiadał, iż jako nastolatek zakochał się w bohaterce jakiegoś filmu i tak nazwał córkę.

“Postać stworzyła znana aktorka. Lepiej byłoby nazwać córkę po niej” – nie wytrzymała Bożena.

“Mówiłam mu to samo, ale uparł się na Agnieszkę” – cicho powiedziała matka dziewczyny, spojrzała na męża, spuściła oczy i zamilkła na resztę wieczoru.

“A panią na cześć którejś królowej nazwano?” – odciął się ojciec.

“Gdyby. Rodzice chcieli syna, imię wymyślili wcześniej. Tak zostałam Bożeną.”

Dziwna była ta para. Ojciec pił, wychwalał córkę, mądrą i piękną. Matka jadła mało, milczała, siedziała wyprostowana, jakby połknęła kij.

Marek pokazał rodzicom miasto. W prezencie przywieźli mnóstwo pościeli, koców… W sumie dali córce hojny posag w starym stylu. Ojciec był głową rodziny. Matka nie mogła stąpić bez jego wiedzy. Rzadkość w dzisiejszych czasach. Bożena nie pozostała dłużna, też obdarowała ich przed wyjazdem.

Gdy syn z Agnieszką wychodzili do pracy, Bożena zmywała naczynia, myła podłogi, potem szła doPo roku pełnego szczęścia, trosk i wspólnych zmagań, gdy mały Jaś przyszedł na świat, Bożena zrozumiała, iż prawdziwe cuda nie przychodzą łatwo, ale czasem wystarczy tylko odrobina cierpliwości i miłości, by je dostrzec.

Idź do oryginalnego materiału