Zagubiony Dom Nadziei

twojacena.pl 15 godzin temu

Dom dla Nadziei

Kuba zawsze podziwiał starszego brata i od dziecka brał z niego przykład. Przy stole jadł tylko to, co jadł Tomek, choćby jeżeli mu nie smakowało. jeżeli brat wybiegał na dwór bez czapki, Kuba też zrzucał swoją. Mama nakazywała starszemu synowi natychmiast się ubrać, bo Kuba się przeziębi.

Różnica między braćmi wynosiła sześć lat, ale dla Kuby była to przepaść. Czemu mama nie urodziła go choćby dwa lata wcześniej? Tomek wychodził z kolegami, ale młodszego brata nie zabierał.

— Nie jestem twoją nianią. Chłopaki będą się ze mnie śmiać — mówił z wyższością.
Kuba zaczynał płakać.

— Przestań! Albo nie narysuję z tobą nic więcej.

I Kuba natychmiast milknął, jakby ktoś wyłączył go przyciskiem.

Tomek świetnie rysował. Kuba z zachwytem śledził, jak ołówek gwałtownie sunął po papierze. Próbował robić to samo, ale wychodziły mu tylko bazgroły. Wtedy Tomek siadał obok i cierpliwie tłumaczył, jak trzymać ołówek i z jaką siłą go naciskać. Siedzieli razem, i dla Kuby były to najszczęśliwsze chwile, które bardzo cenił.

Oczywiście, bracia się kłócili, a choćby bili. Kuba często dostawał od starszego brata. Z bezsilności mścił się: chował ołówki, domalowywał wąsy i brody do portretów w szkicowniku. Tomek dawał mu wtedy kuksańca i nazywał malcem albo szczeniakiem, czego Kuba nie znosił.

Pewnego dnia Tomek jednak zabrał Kubę do parku, gdzie spotykali się chłopcy z okolicy. Chowali się za krzakami i palili papierosy.

— Jak powiesz rodzicom, połamię ci nogi — warknął Tomek, spluwając przez zęby.
I Kuba nie miał wątpliwości, iż to zrobi. choćby gdy Tomek go uderzył, nigdy nie skarżył się rodzicom.

W szkole wiedzieli, iż Kuba jest bratem Tomka, więc go nie tykali. Tomek nie był chuliganem, ale się go bali. Trenował zapasy i bił się do krwi. Niewielu mogło z nim rywalizować.

Kuba przekonał mamę, żeby zapisała go na te same zajęcia, co brata. Ale, podobnie jak z rysowaniem, nic mu nie wychodziło. Nie lubił się bić. niedługo rzucił treningi, w końcu uznając swoją porażkę wobec starszego brata. Przestał się starać, by być jak on, i skupił się na nauce. I właśnie w niej okazał się o głowę lepszy.

Tomek świetnie machał pięściami, ale w szkole szło mu średnio. Po maturze poszedł na politechnikę, na budownictwo. W jego rysunkach coraz częściej pojawiał się ten sam kobiecy wizerunek. Nic szczególnego, zdaniem Kuby.

Teraz Tomek miał swoje studenckie życie, w którym nie było miejsca dla Kuby, jeszcze ucznia. Wracał do domu późno, zamyślony i milczący.

Pewnego dnia Kuba przypadkiem znalazł w notesie brata kartkę z wierszem. Od razu zrozumiał, komu został poświęcony — tej dziewczynie z rysunków.

W rozmoche mimochodem zauważył, iż brat mógłby znaleźć sobie ładniejszą.

— Powinieneś rysować takie, jak Alina Nowak. To najpiękniejsza dziewczyna w klasie. Nie, w całej szkole! Takiej powinieneś pisać wiersze. — I zacytował zapamiętaną linijkę.

Kuba choćby nie zrozumiał, co się stało. Ocknął się na podłodze. Policzek palił jak po dotknięciu rozżarzonym prętem.

— Co się stało? Znowu się biłeś? — Mama przy kolacji spojrzała na młodszego syna.

Tomek prychnął pogardliwie i jakby nigdy nic wrócił do jedzenia makaronu po żeglarsku.

— Poślizgnąłem się i uderzyłem twarzą w kałużę — mruknął Kuba. Mówienie bolało.

Mama surowo spojrzała na starszego syna. Ten tylko wzruszył ramionami. Wyjęła z lodówki kawałek mrożonego mięsa, owinęła w ręcznik i podała Kubie.

— Przyłóż do policzka.

Na piątym roku Tomek oznajmił, iż zamierza się ożenić i w weekend przyprowadzi narzeczoną.

— Ha, pan młody! — zaśmiał się Kuba.

— Masz coś przeciwko? — zapytał Tomek, patrząc na brata groźnie.
I Kuba zrozumiał, iż lepiej nie drwić, bo znów może dostać w szczękę. Poprzedni cios długo dochodził.

— Nie, po prostu się cieszę. Nie zamieszkacie z nami, prawda? Więc pokój będzie w całości mój. Super! W końcu nie będę słyszał twojego chrapania. Mam nadzieję, iż nie zmienisz zdania.

Tomek się rozluźnił, poklepał brata po ramieniu.

— Nie zmienię. Masz szczęście, braciszku.

Nadzia okazała się miłą i urodziwą dziewczyną, o jasnym spojrzeniu piwnych oczu, zadartym nosku i kręconych, ciemnoblond włosach. Czuć od niej było wiosnę.

Mocno trzymała Tomka za rękę i śmiało odpowiadała na pytania rodziców. Widoczne było, iż jest w nim zakochana po uszy. Kuba poczuł zazdrość. Dla niego Tomek był najlepszym bratem na świecie. A ta Nadzia…

Przy stole Kuba ukradkiem ją obserwował. I coraz bardziej mu się podobała.

— Nie patrz tak na dziewczynę brata — upomniała go mama, gdy Tomek wyszedł odprowadzić Nadzię.

— Bardzo mi na tym zależy. Znajdę sobie lepszą — odparował Kuba z pogardą.

Po ślubie Tomek wprowadził się do Nadzi i jej matki. Do domu wpadał rzadko. Jakby od razu dojrzał. Po studiach dostał pracę w największej budowlance w mieście. Rok później urodził im się syn. W małym mieszkanku zrobiło się ciasno, więc Tomek zaczął budować dom. Sam projektował, sam stawiał. Pomagali mu koledzy. Ojciec chwalił starszego syna i wspomagał go finansowo.

Kuba w tym czasie skończył liceum i po raz pierwszy nie poszedł w ślady brata — dostał się na prawo. Pogardliwie skomentował, iż budowlanka to zajęcie dla nieudaczników. A ludzie inteligentni powinni pracować głową, nie rękami.

Pewnego dnia mama wysłała Kubę do brata z kupionymi ubraniami dla podrosłego siostrzeńca. Nadzia zaokrągliła się, stała się bardzo kobieca i piękna. Kuba się zaczerwienił i coś bąknął, podając jej paczkę.

— Wejdź. — Nadzia, śmiejąc się, wciągnęła go do przedpokoju. — Tomek wyjechał służbowo, a u mnie w łazience zerwała się linka. Naprawisz? Wróci dopieroI w końcu, po wielu wahaniach i bólach serca, Nadzia i Kuba znaleźli swoje szczęście w domu, który Tomek dla nich zbudował, a mała Zosia, ich córeczka, na zawsze połączyła ich rodzinną miłością.

Idź do oryginalnego materiału