Zagubione pismo

newsempire24.com 18 godzin temu

„Obcy list”

– Przeszukiwałem stare rzeczy – powiedział Wojciech Kowalski – i zupełnie przypadkiem znalazłem na strychu list…
– A ja pamiętam, jak często pisałeś listy do mamy. Zwłaszcza przy okazji świąt – uśmiechnęła się Kasia, dostrzegając nowe zmarszczki na twarzy ojca.
– Tak, tylko ten list nie jest mój. Adres jakiś dziwny… Wieś Zalesie. Nawaz znaczku brakuje. Ale przecież nigdy nie mieliśmy tam żadnych znajomych!

Wojciech podrapał się po głowie, próbując przypomnieć sobie, skąd wziął się ten list. Właśnie dlatego zwrócił się o pomoc do córki. I nie zawiódł się.

– Tato, pamiętasz, jak opowiadałeś, iż kiedy się urodziłam, pracowałeś na poczcie? Może stamtąd, jeżeli to możliwe… Bo w Zalesiu naprawdę nikogo nie znamy, to wiem na pewno.
– Hmm… – Wojciech przez chwilę wpatrywał się w ścianę, aż nagle uderzył dłonią w czoło. – Ale ze mnie gapa! Racja. Wtedy złamałem nogę, a potem zgubiłem torbę pocztową. Dostałem choćby naganę i musiałem zapłacić za ten worek. Osiemset złotych, jakby to było wczoraj.
– Wow. Czyli ten list nigdy nie dotarł do adresata? – zainteresowała się Kasia.
– Jaki adresat? – zmarszczył brwi Wojciech.
– No, ten, do którego był adresowany.
– Ach, więc to ona! – uśmiechnął się Wojciech. – List był do kobiety.

Ojciec i córka zamilkli. Każde z nich pogrążyło się w swoich myślach: Wojciech wspominał trudny okres pracy na poczcie, a Kasia zastanawiała się, co kryje w środku. Próbowała choćby prześwietlić kopertę latarką, ale przez gruby papier literek nie dało się odczytać. W końcu przerwała ciszę:

– Może powinniśmy go odnaleźć?
– Gdzie teraz? – Wojciech natychmiast ożywił się. – Pewnie już nikogo tam nie ma. Minęło dwadzieścia lat, pewnie dawno wszyscy wyjechali. Albo pomarli, jak to bywa.
– A może jednak? Wiesz co, spróbujmy. To takie intrygujące. Może zmieniłeś komuś życie! – Kasia delikatnie wyjęła kopertę z rąk ojca. – Zawiozę cię. Jedziemy jutro rano!

Poranne Zalesie powitało ich ciszą i spokojem. Kasia z ojcem przejechali czterdzieści kilometrów, zanim dotarli do wioski. Letni poranek sprawił, iż podróż stała się niezapomnianym przeżyciem.

Wąskie uliczki były obce, ale nowoczesne znaki pomogły im się odnaleźć w labiryncie alejek. Kasia, uważnie śledząc nazwy ulic, prowadziła samochód powoli. Wojciech, siedzący obok, przyglądał się okolicy z zaciekawieniem.

– O, to tutaj, dom numer trzydzieści pięć – Kasia zatrzymała się przed drewnianym płotem z rzeźbioną furtką.

Na ich pukanie wyszła kobieta około sześćdziesiątki, z przyjaznymi zmarszczkami wokół oczu i siwymi nitkami w ciemnych włosach. Spojrzała na gości uważnie, jakby próbowała rozpoznać, czy ich zna.

– Dzień dobry! – głośno powiedziała Kasia. – Przyjechaliśmy w dość nietypowej sprawie. Dwadzieścia lat temu ten list miał do pani trafić, ale przez pomyłkę pozostał w naszej rodzinie. Niedawno go znaleźliśmy i postanowiliśmy go pani oddać.

Kobieta zmierzyła ich badawczym spojrzeniem, w którym było wyraźne niedowierzanie.

– Jaki list? – zapytała ostrożnie.

Kasia wyjęła z torebki pożółkłą kopertę i odczytała:

– Do Marii Nowak.
– Tak, Maria Nowak – to ja – odparła kobieta. – Ale nie przypominam sobie, żebym czekała na list. Zwłaszcza dwadzieścia lat temu. A od kogo?

Wyciągnęła rękę, by spojrzeć na adres. Jej wzrok gwałtownie przebiegł po słowach, ale nazwisko nadawcy było jej zupełnie obce.

– Proszę wejść do środka – powiedziała gwałtownie Maria, cofając się od furtki i zapraszając gości do domu. – Tego rodzaju spraw nie załatwia się na progu.

Wojciech i Kasia, wymieniając spojrzenia, weszli na podwórko. Panował tam porządek, jakby Maria całe życie na nich czekała.

W ciągu kilku minut goście siedzieli już przy stole. Maria postawiła na stole imbryk i filiżanki.

– Proszę się częstować – rzuciła krótko.

Usiadła naprzeciwko, wyciągnęła mały scyzoryk i delikatnie rozcięła kopertę. Kasia zaproponowała:

– Może zostawimy panią samą z listem?
– Chyba państwo też są ciekawi, co tam jest – uśmiechnęła się Maria. – I szczerze mówiąc, trochę się boję. Nie chcę czytać tego listu sama.

Wojciech głośno popił herbatę. Kasia spojrzała na ojca z dezaprobatą, ale gospodyni tego nie zauważyła. Maria wyjęła list, rozłożyła kartkę. Jej oczy zaczęły biec po linijkach. Po chwili zbladła i osunęła się na krześle, niemal nie oddychając. List opadł na kolana.

Kasia zerwała się, nie wiedząc, jak pomóc. Bała się szukać wody w obcym domu, ale w końcu przełamała strach i pobiegła do kuchni.

– Już pani pomogę, Mariu. Proszę chwilę poczekać! Tato, ochładzaj ją czymś! – krzyknęła Kasia przez ramię, starając się nie potknąć o nieznane przedmioty. W głowie miała tylko jedno pytanie: co mogło być w tym liście?

W kuchni z trudem znalazła szklankę i nalała wody z kranu. Ręce jej drżały, gdy wracała do pokoju. Maria wciąż siedziała, ale teraz przyciskała list do piersi. Na jej twarzy powoli wracały kolory.

– Proszę, niech pani wypije trochę wody – powiedziała cicho Kasia, podając szklankę.
– Dziękuję – Maria wzięła łyk. – Wybaczcie, iż was przestraszyłam. Już wszystko w porządku.
– Ależ to my panią tym listem zdenerwowaliśmy… – zawstydzony powiedział Wojciech, wciąż machając ręcznikiem.
– Nie wiecie nawet, co zrobiliście – Maria spojrzała na Wojciecha.

Kasia wbiła wzrok w ojca, jakby pytała, co nabroił. Ten tylko wzruszył ramionami – sam nie rozumiał, o czym mówi Maria. Ale kobieta ciągnęła dalej:

– Zmieniliście całe moje życie…

Wciąż patrzyła na Wojciecha. W jej oczach było mnóstwo uczuć – od bólu po pogodzenie.

– To list od kochanki mojego męża… – zaczęła, wybier– Pomyśleć tylko, iż gdybyś przyniósł mi ten list wtedy, nigdy nie przeszłabym tych pięknych lat u boku Andrzeja – powiedziała Maria, patrząc na popiół, który właśnie rozpłynął się w powietrzu.

Idź do oryginalnego materiału