Wziąłem od teściowej duplikat kluczy, kiedy zobaczyłem ją śpiącą na naszym łóżku.
Mamusiu po prostu zmęczyła się, Jagodo! Robisz z muchy słonia. Co to za przestępstwo, iż starsza pani położyła się odpocząć? Przecież to nie obca osoba, a moja matka! głos Oleka pękał na falset, on nerwowo krążył po kuchni, chwytając się od czasu do czasu za oparcie krzesła, jakby szukał w nim wsparcia.
Jagoda stała przy oknie, ręce skrzyżowane na piersi. Drżała lekka tremor, którą usiłowała ukryć. Przed oczami wciąż wirowała scena sprzed godziny: wróciła z pracy wcześniej z powodu silnej migreny, otworzyła drzwi sypialni i zobaczyła teściową. Teresa Wiktoria, rozciągnięta na podwójnym łóżku z Olegiem, w samym podścielinie, w jednym tylko komplecie bielizny, słodko chrapała, obejmując poduszkę Jagody. Na stoliku nocnym stała półnapita herbata, a obok leżały pogryzione ciastka, których okruchy rozrzucone były po drodze drogim atłasowym prześcieradle.
Olek, słyszysz mnie? Jagoda mówiła cicho, a w jej słowach brzmiała stal. Ona leżała w naszym łóżku. W bieliźnie. Jadła ciastka. I to, iż nie zaprosiłyśmy jej w odwiedziny. Weszła własnym kluczem i zorganizowała sobie drzemkę w naszej sypialni. Czy to normalne?
Pewnie jej ciśnienie podskoczyło! próbował się bronić mąż, choć w jego oczach migotało zaskoczenie. Wracała z targu z ciężkimi torbami, przyszedł nagły zawrót głowy, poprosiła o wodę, poczuła się źle. Dokąd inaczej mogła pójść? Na dywan w przedpokoju?
Mamy salon z piękną, miękką kanapą. Dlaczego nie położyła się tam? Dlaczego wybrała naszą prywatną sypialnię, do której choćby kota nie wpuszczam? I po co się rozebrała, Olek? Gdy komuś jest źle, dzwoni po pomoc, nie robi striptiz i piknik w obcym łóżku.
W tym momencie drzwi łazienki otworzyły się szeroko i wyłoniła się Teresa. Już była ubrana, uczesana i wyglądała, jakby była obrażona na zaszczyt. Szlafrok, w którym wędrowała po mieszkaniu (przy okazji szlafrok Jagody), wisiał na jej ręce.
Słyszę wszystko! oznajmiła donośnie, wchodząc na kuchnię i zajmując swoje miejsce przy stole. I przyznaję, iż to boli. Przychodzę do was z całego serca, dbam o was, a dostaję czarną niewdzięczność.
Jagoda powoli odwróciła się do teściowej. Głowa wciąż pulsowała, ale gniew działał lepiej niż jakikolwiek środek przeciwbólowy.
Pani Tereso, proszę wyjaśnić, co Pan uważa za opiekę? To, iż wchodzi do naszego domu bez zaproszenia, kiedy nas nie ma? Czy to, iż śpi w naszym łóżku?
Teściowa uciśnęła wargi i spojrzała na syna, szukając wsparcia.
Olku, spójrz na nią. Przedstawia mnie jako potwora. Szłam obok, pomyślałam, iż wpadnę, podgram kwiaty, bo u Jagody zawsze lawenda więdnie. Weszłam, a nagle zrobiło się ciemno w oczach, zawróciło. Wszedłem do sypialni, bo było chłodniej, klimatyzacja, pomyślałam, iż się położę chwilę. Rozebrałam się było gorąco! A sukienkę nie chciałam pognieść, bo miałam ją na wypoczynek.
A ciastka? dopytała Jagoda. Czy to też na ciśnienie pomaga?
Ciastka znalazłam w waszej szafie! Cukier spadł, musiałam podnieść! Nie chwal mnie, dziecko, za kawałek chleba. Daję twojemu mężowi życie, mam prawo do filiżanki herbaty w jego domu.
W jego domu powtórzyła Jagoda echem. Zapominacie, iż to nasz wspólny dom. Hipotekę płacimy razem i zasady ustalamy my.
Jagoda podeszła do stołu i wyciągnęła rękę ku górze.
Klucze.
W kuchni zapadła dzwoniąca cisza. Olek przestał chodzić po pokoju i stanął przy lodówce. Teściowa rozszerzyła oczy, a jej twarz zaczęła nabierać czerwonych plam.
Co? zapytała, jakby nie słyszała.
Oddaj mi duplikat kluczy do naszego mieszkania. Natychmiast.
Ty ty zwariowałaś! wykrzyknęła Teresa. Olek! Czy pozwolisz jej tak mnie traktować? Jestem matką! A co, jeżeli wybuchnie pożar? A co, jeżeli będzie powódź? A jeżeli potrzebujecie pomocy? Klucze matce muszą być zawsze! To prawo bezpieczeństwa!
Poradzimy sobie sami odcięła Jagoda. Naruszyłaś moje granice. Użyłaś kluczy nie w sytuacji awaryjnej, a by rządzić naszym domem w naszej nieobecności. Nie mogę już ci ufać. Klucze na stole.
Nie dam! teściowa chwyciła swoją torbę na stołku. To mój syn, to jego dom i będę wchodzić, kiedy tylko zechcę! Nie wyprowadzisz mnie z tego! Olek, powiedz jej!
Olek zrobił się czerwony z zakłopotania, patrząc naprzemiennie na rozwścieczoną żonę i matkę, która już szukała w torbie korwali.
Jagodo, może nie tak gwałtownie? wymamrotał. Mamusiu, rozumiemy, nie powtórzy się. Po co te klucze zabierać? To niewygodne, co jeżeli zgubimy je…?
jeżeli nie wsparasz mnie teraz, Olek szepnęła Jagoda tak cicho, iż Olek poczuł dreszcz po plecach jutro wymienię zamki, a pojutrze pozwiosę się o rozwód. Nie wynajmuję się w przejściowym korytarzu. Chcę wracać do domu i wiedzieć, iż w moim łóżku nie spało nikt, nie jadło z moich naczyń i nie grzebało w moich rzeczach. Wybierz: bądź mężczyzną i panem domu, albo bądź mamąsynkiem bez mnie.
Olek spojrzał na matkę. Teresa zamarła z flakonikiem leku w ręku, czekając, iż syn znów stanie po jej stronie, odwróci się przeciw żonie i wszystko pójdzie jak zwykle.
Lecz Olek nagle przypomniał sobie tydzień wcześniej, kiedy matka porządkowała jego dokumenty i wyrzuciła istotny rachunek. Przypomniał sobie, jak przestawiała meble w salonie, bo tak według fengshui lepiej. Pamiętał, jak Jagoda płakała wtedy z rozpaczy.
Mamo powiedział łamięcym głosem. Oddaj klucze.
Co?! Teresa zapłakana wstrząsnęła się. Wyrzucasz mnie? Matkę? Z powodu tej histery?
Mamo, przesadziłaś. Spać w naszym łóżku to za dużo. Jagoda ma rację. To nasz dom. Oddaj klucze, proszę, nie doprowadzaj do grzechu.
Teściowa patrzyła na syna długim, rozdzierającym wzrokiem. Potem wolno, dramatycznie drżącymi rękami, wyciągnęła z torby klucze z breloczkiem w kształcie puszystego królika (prezent od Olka) i z hukiem rzuciła je na stół. Brelok dzwonił żałośnie.
Odpicujcie się! wykrzyknęła. Nie będzie już moich nóg w tym domu! Zapomniano matkę, wymieniono na podarty szmat! Gdy umrę, nie przychodźcie na mój grobowiec, nie potrzebuję waszych obłudnych łez!
Złapała torbę i dumnie podniósł podbródek, wyszła z kuchni. Po chwili zamknęła drzwi wejściowe tak mocno, iż połam się tynk przy progu.
Jagoda westchnęła i usiadła na krześle. Głowa wirowała, migrena wróciła z nową siłą.
Zadowolona? mruknął Olek, nie patrząc na nią. Teraz jej ciśnienie podskoczy, będzie musiała wezwać karetkę. Będę winny.
Nie będziesz winny, będziesz spokojny odparła Jagoda, chowając klucze do kieszeni. A ja będę spokojna. Dzięki, Olek. Naprawdę. Wiem, jak ci było ciężko.
Trudno nie to słowo. Ona nie da mi pół roku życia, będzie dzwonić i przeklinać.
Przetrwamy powiedziała, obejmując go od tyłu. Teraz mamy nasz dom. Tylko nasz.
Jednak historia się nie skończyła. Jagoda, jako kobieta przewidująca, wiedziała, iż Teresa nie podda się tak łatwo. Oddane klucze mogły nie być jedynymi. Kto wie, czy teściowa nie zrobiła duplikatu duplikatu?
Następnego dnia, biorąc pół dnia wolnego, Jagoda zamówiła ślusarza i wymieniła wkładkę w zamku. Olek nie miał pojęcia chciała chronić go przed stresem i powiedzieć później. Zamek się zepsuł, przyklejał się, musiałam wymienić wymyśliła. I intuicja jej nie zawiodła.
Trzy dni później, w sobotę, Jagoda i Olek, korzystając z wolnego weekendu, leżeli dłużej w łóżku. Około dziesiątej rano obudzili ich dziwne odgłosy. Ktoś usilnie próbował włożyć klucz w zamkę drzwi wejściowych.
Metalowy szmer, niezadowolone mruczenie, kolejna próba, potem cisza i znów szmer.
Jagoda i Olek spojrzeli na siebie.
Czekasz kogoś? szepnął mąż.
Nie. Ty?
Nie.
Powoli wstali i podeszli na palcach do drzwi. W szyldzie było ciemno ktoś zasłonił je palcem.
Co to ma być! rozległ się zza drzwi znajomy głos Teresy. Zaciął się? Czy nie ten klucz? A może zła wstążka
Jagoda spojrzała na Olka zwycięsko. Olek pobladł.
Zrobiła kopię, wyszeptała. Wiedziała, iż będę żądać kluczy i przygotowała się. Albo miała ich kilka.
Z głośnika zadzwonił telefon.
Halo, Łucjo? głos teściowej rozbrzmiał głośno, nie wstydząc się. Stoje pod drzwiami u młodych! Chciałam zrobić niespodziankę. Upiekłam naleśniki i idę, postawię na stole, zaparzę kawę. Nie pasuje klucz! Widocznie zmieniliście zamki! To zdrada!
Olek zasłonił twarz rękoma, wstydząc się.
Co robimy? zapytała Jagoda.
Musimy otworzyć. Inaczej rozkrzyknie cały korytarz.
Olek gwałtownie otworzył rygl i wystrzelił drzwi. Teresa, która właśnie mocno naciskała przy drzwiach, wpadła do mieszkania, ledwie utrzymując równowagę. W jednej ręce trzymała talerz z naleśnikami przykryty ręcznikiem, w drugiej telefon i zestaw kluczy.
O! Budzicie się! wykrzyknęła, nie przejmując się. Co, zmieniliście zamki?
Zmieniliśmy, mamo powiedział Olek lodowatym tonem, którego Jagoda jeszcze nie słyszała. Specjalnie, żeby nie było takich niespodzianek.
Jakich niespodzianek? Teresa zamykała oczy, udając niewinność. Ja przyniosłam naleśniki z twarogiem, twoje ulubione.
Mamo, trzy dni temu wywołałaś skandal, rzuciłaś klucze i powiedziałaś, iż nie ma tu twoich nóg. A dziś próbujesz włamać się po cichu z kopią klucza, którą schowałaś. Rozumiesz, jak to wygląda?
Nie schowałam! To stary zestaw, o którym zapomniałam, a potem znalazłam w zimowym płaszczu! zaczęła się wykręcać Teresa. I nie podkradałam! Chciałam zrobić, co najlepsze! Śniadanie do łóżka!
Nie chcemy śniadania w łóżku od ciebie, mamo. Chcemy prywatności. Kłamałaś, iż oddałaś klucze, a sama przyszła sprawdzić, czy zapasowy działa.
Potrzebuję waszego wariantu! obraziła się teściowa, stawiając talerz na półce w przedpokoju. Ból potrzebny! Żyjcie, jak chcecie, synu! Ja przychodzę z dobrą wolą, a wy mnie odrzucacie!
W tym momencie na klatkę schodową wyszła sąsiadka, ciocia Waleria, ciekawska i ostra na język. Zrzucała śmieci, ale zobaczywszy scenę przy otwartych drzwiach, zatrzymała się.
O, Teresa! Dzień dobry! Co to za haCiocia Waleria potrząsnęła głową, odwróciła się i zostawiła nas samych w naszym nowym, spokojnym domu.













