Klucze do mojego mieszkania zabieram. Nie dostaniesz już ode mnie ani grosza, mamo…
Weronika poznała Krzysztofa na ulicy. Spieszyła się do klubu sportowego, ale światła wciąż nie chciały się zmienić. Rozejrzała się. Między samochodami powstała luka, więc postanowiła przebiec.
W tej chwili zza zakrętu wyjechał samochód. Kierowca też się spieszył. Gdy zapaliło się żółte światło, dodał gazu. Wydawało się, iż auto i kobieta nieuchronnie się spotkają. Na szczęście kierowca zdążył zahamować i skręcić. Nikomu nic się nie stało.
Od huku hamulców Weronika zastygła w miejscu, zamykając oczy w oczekiwaniu na uderzenie. Zamiast niego usłyszała krzyk mężczyzny, który wysiadł z samochodu.
— Zwariowałaś?! Myślisz tylko o sobie? Sekundy nie mogłaś poczekać?!
Otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą czterdziestolatka z twarzą wykrzywioną gniewem.
— Przepraszam… — złożyła ręce jak do modlitwy. — Mój syn ma zawody, byłby rozżalony, gdybym nie zdążyła. Już i tak się spóźniam. Szef nie pozwolił wyjść wcześniej… Muszę być na jego występie.
Kierowca przestał krzyczeć i nagle wydał się całkiem przystojny. Weronika się zmieszała.
Zapaliło się zielone światło. Mężczyzna złapał ją i odciągnął na chodnik.
— Do klubu sportowego? — spytał już spokojniej.
— Tak. Skąd pan wie?
— Sami powiedzieliście, iż na zawody. Wsiadajcie, podwiozę.
— Ojej, nie trzeba…
— Wsiadajcie! — podniósł głos.
Weronika wsiadła. Po trzech minutach stała przed wejściem do klubu. Kierowca też wysiadł.
— Już sobie poradzę…
— Tato! — do mężczyzny podbiegła nastoletnia dziewczyna z plecakiem.
Przytulili się i wrócili do auta. Weronika patrzyła jak zahipnotyzowana, aż w końcu otrząsnęła się i pobiegła do środka.
Tak poznała Krzysztofa. Czasem z przypadkowego spotkania rodzi się miłość.
Weronika zdążyła na występ syna. Wszedł na podium, zajmując trzecie miejsce.
— Kafejka? Uczcimy twój sukces? — zapytała, gdy Tomek wyszedł z szatni.
— To nie sukces. Tylko trzecie miejsce.
— Tylko? Ilu chłopaków startowało? A ty jesteś w czołowej trójce. Jestem z ciebie dumna. Następnym razem wygrasz.
— Zmęczony jestem. Wracajmy. Myślałem, iż nie przyjdziesz.
Trzy dni później Weronika znów spotkała mężczyznę pod klubem.
— Czekał pan na córkę?
— Jestem Krzysztof. Nie, jej zajęcia skończyły się dwie godziny temu. Czekałem na was. Chciałem spytać, jak syn? Udało się?
— Dzięki panu tak. Zajął trzecie miejsce.
— Świetnie! Więc nie na darmo ryzykowałaście życie. — Roześmieli się.
Dołączył do nich chłopiec.
— To twój syn? — spytał Krzysztof.
— Tak, Tomek. A to Krzysztof…
— Bez „pan”. Po prostu Krzysztof. — Wyciągnął rękę.
Tomek uścisnął ją mocno. Gdy podjechali pod dom, Krzysztof zaproponował wspólny wyjazd na zawody w weekend.
— Naprawdę? Mamo, chodźmy! — ucieszył się Tomek.
— Nie jestem fanką zapasów… — wzruszyła ramionami Weronika.
— Oto moja wizytówka. Zapisz numer, żebyście wiedzieli, iż to ja dzwonię.
— Ja nie mam wizytówek. — Wyjęła telefon i zapisała numer.
— Kto to, mamo? — spytał Tomek, gdy wchodzili po schodach.
— Pamiętasz, jak się spóźniłam na twoje zawody? On mnie podwiózł. Wcześniej prawie mnie przejechał.
— Nie mówiłaś.
— Ale zdążyłam i widziałam, jak wygrywasz.
Zaczęli się spotykać. Weronika coraz częściej zostawała po pracy, a w dni treningów razem z Krzysztofem odbierali Tomka.
— Mamo, on się w tobie zakochał? — spytał kiedyś chłopiec.
— A co, nie mogę się komuś podobać? Starucha ze mnie?
— Nie. Jesteś ładna.
— Dobrze, iż to widzisz. Mam trzydzieści dwa lata. Dla ciebie jestem mamą, dla innych — kobietą. Masz coś przeciwko?
— Nie. A ty go lubisz?
— No… Tak. — Zarumieniła się lekko.
— A jego córka będzie moją siostrą?
— Za wcześnie, by o tym mówić. Ale chciałbyś mieć siostrę?
— Nie wiem.
Tomek nie pamiętał ojca. Ten odszedł, gdy chłopiec miał dwa i pół roku. Zawsze marzył, by mieć tatę. Najbardziej bolało go, gdy koledzy chwalili się nowymi telefonami. „Tata mi kupił” — mówili z przejęciem. A Tomek zazdrościł. Nie prezentów, ale tego, iż oni mieli ojców.
Gdy Krzysztof podarował mu nowy telefon na urodziny, chłopiec się ucieszył i przestał być nieufny. Znaleźli wspólny język.
Po trzech miesiącach Krzysztof oświadczył się i zaproponował wspólne mieszkanie.
— Dość ukrywania. Jesteśmy dorośli.
— Czy to nie za szybko? Syn rozumie. Spotykać się to jedno, ale żyć razem — to co innego. A twoja żona może wrócić…
— Już o tym rozmawialiśmy. Wybaczylibyście byłemu mężowi, gdyby wrócił? Ja nie mogę. Zakochała się w bogaczu, zabrała córkę i odeszła. A gdy się jej znudził, została z niczym. Teraz próbuje wrócić, manipulując dziewczynką. Zacząłaby od myślenia wcześniej, zanim odebrała jej ojca. Nie rozmawiajmy już o tym. Mam dość matki, która regularnie wyprowadza mnie z równowagi. Kocham cię.
Weronika po wahaniu zgodziła się. Tomka przenieśli do szkoły bliżej nowego domu.
— A co z przyjaciółmi? — narzekał.
— Będziecie się widywać w weekendy.
Planowali wakacje nad Morzem Śródziemnym. Krzysztof pokrywał koszty, ale płacił też wysokie alimenty i łożył na leczenie matki. Weronika zaczęła odkładać na wyjazd.
Przed świętami dostała premię i chciała ją dorzucić do oszczędności. Gdy otworzyła szkatułkę, zaniemówiła. Pieniędzy nie było. Kto mógł je wziąć? Obcy rzadko bywali w domu. Więc tylko Tomek lub Krzysztof? Ale po co Krzysztofowi? Zarabiał dobrze. Więc TWeronika objęła syna i westchnęła z ulgą, uświadamiając sobie, iż czasem największe burze przynoszą najpiękniejsze tęcze.