Przed niewielką estradą tańczyli goście, a na czele całego towarzystwa stał sam jubilat – sześćdziesięciopięcioletni szef Mieczysława. „Boże, cóż za mężczyzna…” – w nieładzie przyśpiewywały panie solistce małego zespołu.
Halina z mężem, zmęczeni zabawą, winem i obfitym jedzeniem, pozostali przy rozjechanym stole. Na drugim końcu dwójka kolegów żywo dyskutowała, podczas gdy trzeci drzemał, opierając głowę na złożonych rękach.
Halina przysunęła się bliżej i szepnęła mężowi prosto do ucha:
– Może wrócimy do domu? Wszyscy są pijani, nikt nie zauważy naszej ucieczki. Głowa mi pęka od tego hałasu. – Dla większej przekonującośc przycisnęła palce do skroni.
Mieczysław spojrzał spode łba po sali.
– Masz rację, nie ma już tu co robić, chodźmy – powiedział.
Wyszli z restauracji niezauważeni.
– Uff, jakie to przyjemne! – Halina nabrała pełną piersią świeżego nocnego powietrza.
– Taksówka? – zapytał Mieczysław.
– Nie, przejdźmy się, odetchnijmy. – Halina wzięła męża pod rękę, i ruszyli powoli w stronę domu, mijając ciemne ulice.
– Nie zmęczysz się w tych butach na obcasie? – spytał Mieczysław.
– Wtedy weźmiesz mnie na ręce. Pamiętasz, jak dwadzieścia lat temu? Założyłam nowe buty i obtarłam nogi. Szliśmy pieszo z kina, bo samochodu jeszcze nie mieliśmy, a autobusy już nie jeździły. Niosłeś mnie do domu jak księżniczkę – westchnęła Halina.
Mieczysław przygarnął jej ramię do siebie, potwierdzając, iż pamięta.
– Ach, jacy byliśmy młodzi i zakochani. Te dwadzieścia lat minęło jak jeden dzień. Wydaje się, iż dopiero co wzięliśmy ślub, a ja już nosiłam w sobie Kasię… Byliśmy tacy szczęśliwi… – znów westchnęła.
– Niedługo czeka mnie awans, a z nim nowe możliwości i lepsza pensja. niedługo Kasia urodzi nam wnuka. A na jesieni będziemy świętować mój jubileusz. Jesteśmy zdrowi. Czy to nie powód do radości? – zapytał Mieczysław.
Halina nie zdążyła odpowiedzieć, bo dotarli do domu.
Pierwsza wzięła prysznic, zmywając makijaż. Wyszła z łazienki z mokrymi jeszcze włosami, otulona obszernym szlafrokiem. Mieczysław mimowolnie porównał ją z Ewą, wspominając gładką skórę kochanki, jej jędrne, młode ciało, kuszące oczy, bujne włosy… *Co robią lata z kobietami. Czyżby i Ewa za dwie dekady stała się taką jak Halina? Nie, z nią to się nie stanie – dla mnie zawsze będzie młodsza o dwadzieścia lat. Gdyby tylko była teraz tutaj…*
Wspomnienia o młodej, namiętnej kochance rozbudziły w nim taki żar, iż w końcu wszedł pod lodowaty prysznic, aby się ochłodzić.
Rano wyjął ze szafy wyprasowaną koszulę, delikatnie pachnącą płynem do płukania, zdjął z wieszaka krawat. Halina zawsze od razu dobierała krawaty i wieszała je razem z koszulami. Z kuchni dobiegał kuszący zapach świeżo parzonej kawy.
– Chcę dziś pojechać na działkę. Pewnie jabłka już leżą pod drzewami, zbiorę, ugotuję kompot, upieczę szarlotkę – powiedziała Halina, stawiając przed mężem filiżankę.
– Po co? W sobotę moglibyśmy pojechać razem samochodem – zauważył Mieczysław, gryząc kanapkę.
– Do soboty trzy dni – jabłka się zepsują. Chciałam też sprawdzić, czy wszystko w porządku.
– No, jak chcesz – Mieczysław dopił kawę i odstawił pustą filiżankę.
– Zostanę tam na noc. Nie wrócę po ciemku, a i tak nie zdążę na ostatni autobus. Kolację zostawię w lodówce – powiedziała Halina do pleców męża, który właśnie wychodził z kuchni.
Zamarł, odwrócił się.
– Naprawdę chcesz nocować na działce?
– Tak, a co cię tak dziwi? Może masz na mnie jakieś plany? – Halina uśmiechnęła się smutno.
– Nie. Tylko uważaj tam. – Mieczysław wyszedł do przedpokoju.
Za chwilę drzwi się zatrzasnęły.
Mieczysław wsiadł do samochodu i przekręcił kluczyk. Zanim ruszył, wybrał numer Ewy.
– Cześć. Nie obudziłem? Słoneczko, mam dobrą wiadomość. Halina wyjeżdża na działkę, zostanie tam na noc. Więc mamy dla siebie cały wieczór – zaszczebiotał do słuchawki.
– Rozumiem, kochanie – zaśpiewał w odpowiedzi głos Ewy, a potem rozległ się głośny cmok.
– Jesteś taka bystra. Czekam na ciebie wieczorem. Już tęsknię. – Mieczysław włożył telefon do kieszeni marynarki i ruszył, pogłaśniając radio.
Wszystko układało się idealnie. Jego nastrój się poprawił. *Trzeba będzie w końcu porozmawiać z Haliną, powiedzieć jej wszystko i postawić kropkę nad „i”. Ewa nie daje mi spokoju, ciągle pyta, kiedy wreszcie będziemy razem.*
Po pracy Mieczysław wstąpił do sklepu, kupił butelkę drogiego wina i owoce. Przed domem spojrzał w górę, na okna ich mieszkania – światła nie było, Halina rzeczywiście wyjechała. Wbiegł po schodach na drugie piętro, przeskakując po dwa stopnie. Serce łomotało mu w piersi, oddech się załamał. *Mnie też lata nie oszczędziły. Powinienem zacząć chodzić na siłownię.*
W przedpokoju gwałtownie się rozebrał, z ciężką siatką ruszył do kuchni i zastygł w drzwiach. Przy oknie, tyłem do niego, stała Halina. Jej sylwetka wyraźnie odcinała się od ciemności za szybą.
– Ty… nie pojechałaś? – wybełkotał, starając się, aby głos nie zdradził rozczarowania. *Muszę natychmiast zadzwonić do Ewy, odwołać spotkanie. Zaraz tu będzie.* – A dlaczego bez światła?
– Niespodzianka! – wesoło odparła Ewa i odwróciła się do niego.
Mieczysław zapomniał zamknąć usta. Nie wierzył, nie rozumiał, jak to możliwe? O mało nie upuścił siatki. Zapalił światło i rozejrzał się. Przed nim stała naprawdę Ewa. Miała włosy spięte tak, jak zwykle robiła to Halina, dlatego w ciemMieczysław zrozumiał w tej chwili, iż oto stoi przed wyborem, który na zawsze odmieni jego życie, a jedyną osobą, na której mu naprawdę zależało, była ta, którą przez lata brał za pewnik – Halina.