Opolski ekonomista i badacz migracji i depopulacji snuje wizję przyszłości Europy. W niej dzieci będzie się rodziło jeszcze mniej niż teraz. Brakowało będzie coraz dotkliwiej ludzi pracujących, przedsiębiorczych i płacących podatki. Dużo będzie natomiast seniorów wymagających kosztownej opieki przy niskich dochodach.
Należę do tego pokolenia, które ma we krwi – prawdopodobnie już nieuprawnione – poczucie europejskiej siły, która przez dziesięciolecia zapewniała i powinna zapewniać poczucie pewności i bezpieczeństwa.
Brak rąk do pracy, starzejące się społeczeństwo i spór o państwo opiekuńcze
O tym, jak bardzo jest to obraz przeszłości, można się przekonać w czasie choćby pobieżnego przeglądu świeżej niemieckiej prasy. Co czwarta niemiecka rodzina obawia się o swoją sytuację finansową – alarmują moi niemieccy koledzy po fachu. Wzrost cen od przyborów szkolnych po energię i żywność najmocniej uderza w rodziny. Około 3 milionów dzieci i młodzieży żyje w Niemczech w ubóstwie – piszą.
Nawet jeżeli weźmie się poprawkę na to, iż to jednak jest niemieckie ubóstwo, to i tak medialne doniesienia nad Renem brzmią naprawdę trochę jak z „trzeciego świata”. Nam, Ślązakom, szczególnie trudno w to uwierzyć. Wyrośliśmy z wyidealizowanym obrazem naszych zachodnich sąsiadów jako państwa stabilnego i opiekuńczego.
Tyle tylko, iż dziś właśnie spór o państwo opiekuńcze targa niemiecką polityką. Jej obserwatorzy mogli niedawno obserwować ostry konflikt. Wybuchł on między kanclerzem z CDU, który odważył się powiedzieć, iż Niemcy nie mogą sobie pozwolić na takie formy opieki, jakie obywatele pamiętają z przeszłości, a panią minister pracy z SPD. To spór podwójnie niebezpieczny. Najpierw dlatego, iż grozi zamrożeniem niezbędnej modernizacji państwa. Po wtóre dlatego, iż jeżeli 10 procent najlepiej zarabiających pokrywa 55 procent podatków, grozi tym, iż będą oni swoje biznesy wyprowadzać poza Niemcy, a choćby poza Europę.
Dlaczego te wewnętrzne niemieckie dyskusje i spory są dla mieszkańców Polski istotne? Dlatego, iż nasza gospodarka jest powiązana z niemiecką jak z żadną inną. A demograficznie jesteśmy w równie trudnej sytuacji jak Niemcy. Może choćby w gorszej, bo bardziej się boimy zasilić społeczne zasoby imigrantami. choćby jeżeli ci przybysze są z sąsiedniej i bliskiej nam językowo, religijnie i kulturowo Ukrainy.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania