Z życia wzięte. "Smażyłam naleśniki, gdy mój mąż przyprowadził do domu ciężarną kochankę": choćby nie zauważył, iż trzymam patelnię

zycie.news 3 godzin temu
Zdjęcie: Zdradzona, źródło: Pixabay


Mam na imię Zosia, a mój mąż jest głupszy, niż jego własne kapcie... W jednym z pozornie spokojnych wieczorów, gdy przygotowywałam naleśniki, do drzwi zapukał mój mąż. Z zaskoczeniem wyjrzałam z kuchni, trzymając w ręku rozgrzaną patelnię. W momencie, gdy otworzył drzwi, wypchnął przed siebie młodą, widocznie ciężarną kobietę, przedstawiając ją jako swoją dziewczynę. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.

Powitałam ich sarkastycznym tonem, informując, iż naleśniki są gotowe. Kontynuowałam w gościnny sposób, by pokazać, jak bardzo jestem zdenerwowana tą sytuacją. Ukłoniłam się tak nisko, iż naleśnik na patelni zsunął się niebezpiecznie blisko krawędzi i prawie spadł na podłogę. Wymachując rozgrzanym przedmiotem, zaprosiłam ich złowieszczo do stołu.

Błysk zachwytu w oczach Anki gwałtownie zniknął, a oboje zaczęli obawiać się jedzenia, myśląc, iż potrawy mogą być zatrute.

Rozmowa o naszej bezdzietności doprowadziła do niespodziewanego dla zdrajcy zwrotu akcji. Gdy Anka zaczęła argumentować swój związek z moim mężem tym, iż przez osiem lat małżeństwa nie zaszłam w ciążę, a ona niemal natychmiast, postanowiłam wytoczyć najcięższe działa. Moja zemsta była przemyślana i nigdy nie przypuszczałam, iż tak koncertowo zdołam ukarać tego potwora i jego głupią kochanicę.

Udowodniłam, iż to nie on jest ojcem dziecka Anki, gdyż nasza bezpłodność dotknęła tylko jego, co miało swoje potwierdzenie w postaci wyników badań. Anka poczerwieniała i rozpłakała się siarczyście.

-Nie wiem, kto jest jego ojcem — wykrzyknęła, ponownie zakryła twarz dłońmi i rozpłakała się jeszcze mocniej.

Przez chwilę oboje z mężem patrzyliśmy na Ankę w milczeniu. Nie wiedzieliśmy, co jeszcze powiedzieć, więc czekaliśmy, aż się uspokoi. Nie uspokoiła się, więc kontynuowaliśmy.

-Słuchaj, chcę rozwiązać ten problem pokojowo.

-Chcesz rozwodu?

-Tak! Naprawdę chcę!

-To możliwe. Ale mam dwa warunki. Po pierwsze, Anka musi natychmiast stąd wyjść. A po drugie... Powiem "po drugie", kiedy jej już nie będzie.

-Anka, słyszałaś? - zapytał Leon. Z niedowierzaniem wstała od stołu i ponaglana przez Leona, wybiegła z mieszkania, trzaskając drzwiami.

-Co jest drugą rzeczą? - zapytał Leon.

-Dajesz mi swoje mieszkanie — odpowiedziałam. - To, które chciał przekazać kochance. Dla załatwienia sprawy rozwodu bez rozgłosu zgodził się bez zająknięcia...

Idź do oryginalnego materiału