Obiecali, iż oddadzą mi je, gdy wyjdę za mąż. Jesteśmy małżeństwem od ośmiu miesięcy, ale moi rodzice nie spieszą się z przerejestrowaniem mieszkania.
Czekaliśmy 8 miesięcy, ale cierpliwość Darka się skończyła i zażądał, abym porozmawiała z rodzicami. Następnego dnia poszłam do nich i przypomniałam im o ich obietnicy, na co odpowiedzieli tylko z niechętnym uśmiechem, iż nie powinnam oczekiwać, iż mieszkanie zostanie zarejestrowane na moje nazwisko w najbliższym czasie.
Moi rodzice powiedzieli, iż wszyscy będziemy czuć się bezpieczniej, jeżeli mieszkanie zostanie zarejestrowane na nazwisko mojego ojca, ponieważ po nim i tak dostanę mieszkanie: jestem jedynym spadkobiercą, a nie jest pewne, jaką osobą jest mój mąż, więc nie należy mu ufać w 100%.
Mówi, iż musimy ponownie wystawić wszystkie dokumenty i żyć w spokoju w tym mieszkaniu lub zaoszczędzić na zaliczkę i sami kupić nowe mieszkanie. Mój mąż jest przeciwny mieszkaniu w domu, w którym jest "nikim", jak lubi mawiać. A ja nie rozumiem, dlaczego mam oszczędzać na nowe mieszkanie, skoro już je mam!
Jestem już rozdarta między rodzicami a mężem. Rozumiem obie strony konfliktu, ale nikt nie chce zrozumieć mnie. Nie wiem, dokąd doprowadzi ta kwestia mieszkaniowa, jeżeli nie zatrzymamy się na czas, a strony nie pójdą na kompromis.